Droga córeczko,
Pewnie nie zdajesz sobie sprawy z rozdźwięku między nami. Bo ty wciąż jesteś dla mnie sednem, ja staję się dla ciebie tylko częścią życia. I to tą mniej ważną. Tą męczącą i gderającą. Wydawało mi się, że jestem świadoma, mądra, że zrozumiem te mechanizmy, niestety. Teoria to jedno, doświadczanie drugie.
Jesteś dla mnie największą lekcją cierpliwości i nawet nie wiesz, ile razy po twoim ostentacyjnym wyjściu z pokoju zaciskam pięści, i powtarzam sobie „Oddychaj, oddychaj”. Bo najchętniej pobiegłabym za tobą, nagadała ci strasznych rzeczy. Żebyś się wzięła w garść, bo ciężko haruje na nasze życie i to nie moja wina, że ojciec nas zostawił. Że to on jest dupkiem, nie ja. Że to niesprawiedliwe, że jego idealizujesz, bo go wciąż nie ma, a mnie wciąż degradujesz, bo jestem. Powiedziałabym, że jesteś czasem tak okrutna i niesprawiedliwa, że aż mnie zatyka. I myślę: to serio wciąż ty?!
Milczę. Słowa zbyt ranią. To nie twoja wina, że tak tęsknisz za tatą, a ja jestem twoim parobkiem do bicia. To znak, że czujesz się przy mnie bezpiecznie.
Ja, prawie 40-letnia kobieta, ty – prawie 15-letnia dziewczynka. Przepraszam za dziewczynkę. Już widzę twoje wydymające się usta i jęk: „Nie jestem żadnym dzieckiem, mamoooo”. Tak, wiem, też tak kiedyś jęczałam swojej mamie, choć kiedy mówisz do mnie: „Pomyśl jaką jesteś matką” mam ochotę ci powiedzieć, że nie masz pojęcia co to jest zła matka, bo żyjesz w raju. Skaczę koło ciebie, pląsam, tyle rozumiem. Moja mama w ogóle nie miała tej uważności. Obiad musiał być zrobiony, lekcje odrobione w piątek, nie było miejsca na negocjacje i długie rozmowy.
Wy tak dużo macie. Rozdygotani rodzice nad wami, gotowi, by sami się zmieniać, tłumaczący swoje każde decyzje, bo tak sami zmęczeni dawnym: „bo tak” własnych rodziców. Chcemy być lepsi, a i tak kończy się tak samo, czasem gorzej, bo serio myślę na ile jestem ofiarą nadmiernej cierpliwości do ciebie.
Chciałabym ci powiedzieć szczerze, że jest mi przykro. To trudne, bo przestałaś być moją słodką córeczką wpatrzoną we mnie. Córeczką, z którą lepiłam bałwany i rysowałam godzinami. Nie mogę sobie zarzucić nie poświęcania ci czasu– bo dawałam ci go mnóstwo. Ale akceptuje to twoje dorastanie, choć jest ono dla mnie bolesną dość utratą, ale spokojnie, z tym dam radę. Wiedziałam, że chowam cię dla świata, a nie dla siebie.
Ale nie rozumiem tego okrucieństwa czasem i chciałabym, żebyś zrozumiała, że to, że jesteś dzieckiem nie znaczy, że możesz mnie ranić.
„Nie dziwię się, że tata cię zostawił”
… krzyczysz, gdy jesteś na mnie zła, bo mówię, że najpierw lekcje. Wyrzucasz mi to poukładanie i konsekwencje. Kochanie, gdyby nie moja konsekwencja, to ty nie wiedziałabyś, co jest dzieciństwo, bo musiałabyś ogarniać mnie. Jak ja swoją mamę. Nie żałuj, że nie jestem inna.
„Ale jesteś nudna”
… syczysz, gdy mówię, że w tygodniu nie jest czas na kino, bo masz tyle lekcji. Ale patrz wyżej. Jestem przewidywalna. Potrzebujemy tego, bardziej niż myślisz. Kiedyś, gdy świat przerazi cię swoim chaosem, będziesz mi wdzięczna za ten porządek. Że zawsze dotrzymuję słowa, nie zmieniam zdania. I jestem. Dzięki temu będziesz mogła się bezpiecznie oddalać z poczuciem, że jak daleko nie zajdziesz, ja wciąż w tym samym miejscu poczekam na ciebie.
„Nie, w tym źle wyglądasz”
Wiem, że to czas, gdy odłączasz się ode mnie i możesz poznać siebie tylko mnie degradując. Ale to trudne. Proponuję ci w sobotę rano zakupy, chcę sprawić ci przyjemność, wszystko koncentruje się na tobie. Z cierpliwością znoszę twoje wybory, a potem, gdy ja cię proszę o radę, mówisz: „nie, to nie…”, „to też nie”, „A mama Poli jest modelką”. Fajnie, że jest modelką. Rozumiem, że jest piękna i bardzo szczupła. Ja jestem szczupła mniej. Może kiedyś ci przypomnę, jak Pola mówiła, że jej mama w ogóle nie gotuje i często nie ma jej w domu? Przepraszam, że nie jestem ideałem. Nie wypominaj mi tego.
„Zawodzisz mnie”
Gdy w końcu czasem wybucham. To takie modne słowo w waszym slangu. Trochę manipulacyjne, bo wiecie jak współcześni rodzice nie chcą zawieść dzieci. Ale jestem tylko człowiekiem, czasem zawodzę. Przez to nie wymagam od ciebie, żebyś była idealna, nie zadręczam ciebie i innych perfekcyjnością. Jestem jaka jestem. Jeśli nawet to czujesz, to przecież poczujesz jeszcze nie raz. Nikt nie spełni wszystkich naszych potrzeb. Nawet matka tego nie potrafi.
Podziwiaj mnie czasem, bo ja bardzo podziwiam ciebie
Za to, że tak doskonale znasz angielski, dużo lepiej ode mnie, że jesteś świetna w Minecrafta i mnie tego uczysz, że znasz nazwiska wszystkich blogerów i świetnie poruszasz się w sieci.
Podziwiam twoją ambicję i ogromną siłę. I tę pewność, że jesteś piękną dziewczyną. Bo, gdy ja przemykałam, żeby tylko nie spojrzeć w lustro, ty patrzysz w lustro dumnie i pewnie. Jesteś wspaniałą dziewczyną, tak mało się boisz. Jeszcze nie wiesz, że to nie tylko geny. Jeszcze nie wiesz, że też mam swój udział w tej pewności. I kiedyś mi za to podziękujesz, będziesz wdzięczna i zrozumiesz. Tak, wiem, że wciąż mnie kochasz, pamiętasz o tym najczęściej, gdy jesteś chora, albo cierpisz z powodu szkoły. Łapiesz mnie wtedy za rękę, prosisz bym cię przytuliła.
Pamiętaj o tym, że jestem ważna troszkę częściej, proszę. Troszeczkę.
I też czasem ugryź się w język. Lubisz mówić, że jesteś dorosła.
A dorosłość to też nieranienie bliskich. Pomyśl o tym, bo czasem mam ochotę wyjść i nie wrócić. A co być zrobiła beze mnie, Mała:)
Twoja kochająca matka