Nie jestem typem zbieracza. Najbardziej ze wszystkich pamiątek cenię zdjęcia. Co jakiś czas umawiamy się do zaprzyjaźnionych fotografów na sesje. Ostatnio zaczęliśmy wyciągać albumy i wspominać czas, kiedy byłam w pierwszej ciąży i urodził się starszy M. Minęły tylko 3 lata, ale to właśnie w zdjęciach zatrzymało się najwięcej momentów, które z głowy tak szybko uciekają.
Nie mam testów ciążowych z pozytywnym wynikiem, pępowiny, pierwszych obciętych włosów naszych synów, ale kilka przedmiotów zatrzymałam. Największym wariactwem, na jakie sobie pozwoliłam, był odlew ciążowego brzucha. Sam odlew jest dość toporny, nieustawny, zajmuje sporo miejsca, kurzy się, ale za każdym razem, gdy go odświeżam, uśmiecham się na myśl, jak został zrobiony. Zabraliśmy się do niego razem z TatąM&M. Gips kupiliśmy przez internet. Pierwsza próba była kompletnie nieudana, a przy drugiej łzy płynęły mi po policzkach, ale wiedziałam, że, gdy tylko brzuch mi się poruszy, całą pracę kolejny raz szlag trafi. Do gipsu przykleiły się włosy rosnące na brzuchu, mimo, że miałam założony t-shirt. Śmiechu było co nie miara.
Później gipsowy odlew pomalowała uczennica naszego gimnazjum. Jest to niewątpliwie element wystroju naszego mieszkania, który zwraca uwagę naszych gości…
Lubię od czasu do czasu przymierzyć odlew i przypomnieć sobie, jak to jest, kiedy nie widzi się własnych stóp.
Mamy też odciski dłoni i stóp Marka i Mariusza i, co u mnie jest niespotykane, zostawiłam ubranka, a konkretnie body, w które chłopcy byli ubrani, gdy przywoziliśmy ich ze szpitala. Do kompletu zostawiłam bransoletki szpitalne, które zakładane są dzieciom od razu po porodzie.
Zbieram też w kartonie na strychu Marka prace ze żłobka i przedszkola, a także kartki, które otrzymują od rodziny i znajomych na urodziny. Niedługo do zbiorów dołączy karton „żłobkowy” Mariusza. Postanowiłam, że nie będę im tego pokazywała. Wyciągnę te moje skromne, bo skromne, ale jakże cenne zbiory w jakimś ważnym momencie ich życia i po prostu dam ich w prezencie. A może sami znajdą podczas zabaw/poszukiwań na strychu. Na pewno sprawi im radość oglądanie arcydzieł malarstwa wczesnodziecięcego.
Nasi synowie nie zostali ochrzczeni, więc u nas odpadają wszystkie pamiątki religijne, które są powszechne w innych rodzinach (szatki, świece, pamiątki chrztu).
Sama do dzisiaj mam w szufladzie z bielizną ceratowe gacie, w które wkładało się pieluchy tetrowe. Mama przy robieniu porządków podczas przeprowadzki dała mi je i powiedziała, że były moje. Uśmiecham się, kiedy je wyciągam i podziwiam, jakie miałam chude nóżki.
A Wy jakie pamiątki magazynujecie w swoich szafach i piwnicach?