„Czy to ja zawsze muszę o tym pamiętać?”. Poirytowane spojrzenie, palce stukają o stół. Nie wzięłam ze szkoły zeszytu syna do matematyki, jutro klasówka. On nie ma pretensji do naszego dziecka, jest wściekły na mnie. Czuję skurcz w żołądku. Przypominam sobie słowa psycholog, do której trafiłam ostatnio. „Nie jest pani dzieckiem, a to nie jest pani ojciec. Nie musi się pani przejmować tym, co on mówi”.
Słyszę jej słowa wciąż. Ale mówię: „Przepraszam, przecież nic się nie stało. Zaraz poproszę Ankę, żeby wysłała screeny”. Teraz wybucha śmiechem: „Oczywiście, nic się nie stało, po prostu nie ogarnęłaś. Biedna dziewczynka, teraz ciocia Ania jak zwykle pomoże, no albo ktoś inny, bo dziewczynka zapomniała. To żenujące”, odwraca się jak gdyby nigdy nic. Zostaję ze słowami: „nie ogarniam, nie pamiętam, nie nadaję się”. Zaciskam dłonie.
Kim jestem? Mam 37 lat, dwóch synów, którzy chodzą już do szkoły. Mam męża, który od początku związku (15 lat) podcinał mi skrzydła. Kiedyś nazywałam to troską, potem zrozumiałam: to ubezwłasnowolnienie.
Co jeszcze o sobie pamiętam? Byłam najlepszą studentką na roku, mój ulubiony wykładowca mówił: ty to zrobisz karierę, jesteś nie tylko bystra i szybko się uczysz, masz odwagę. Nie wiem gdzie jest moja odwaga teraz. Nie pamiętam już nawet, co to znaczy czuć moc. Zazdroszczę moim koleżankom, które zrobiły kariery. Są silne, niezależne. Może mają kryzysy, ale mają pewność, która pozwala podnieść się z najgorszego dna: dadzą radę.
Pobłażanie to jest przemoc
Pochodzę z dobrego, szczęśliwego domu, mam fajnych braci, fajną siostrę, rodzice się kochali, zawsze nas szanowali. Mojego przyszłego męża poznałam na studiach. Był bardziej niż fantastyczny: stypendia, sportowe sukcesy, pewność siebie. Zauroczenie było wielkie. Nie zauważałam więc pewnych drobnostek: on zawsze musi mieć rację. Dyskusje polityczne? Dwie godziny żarliwego przekrzykiwania się. Na końcu on zawsze stwierdzał: kochanie, nie masz pojęcia. Sztuka? Hmm, a kto ci tego naopowiadał. Nie chcę cię urazić, ale nie znasz się. Historia? No kicia, może ci się wydaje, że dużo czytałaś, ale kto ci podsuwał te książki. Na początku mówiłam sobie: „on jest taki mądry, fajnie”.
Gdy mnie to irytowało, tłumaczyłam go: „dobra, niektórzy tak mają”.
Że to jest przemoc? Nigdy bym nie pomyślała.
Nieszanowanie to jest przemoc
Moje plany mniej ważne od jego planów. Moje pomysły mniej istotne, cele mogą poczekać. „Bo ja mam teraz taki pomysł”. Fascynowałam się jego pomysłami na początku, koleżanki mi zazdrościły, że mój facet ma głowę na karku. „Muszę o was zadbać”. O nas, czyli o mnie i o dzieci in spe. Łykałam te głodne kawałki, zgadzałam się na wszystko. „Chciałabym iść jeszcze na te studia…” zaczynałam. „Po co ci te studia, nie to bez sensu”.
W pewnym momencie zauważyłam, że wszystko co moje – jest bez sensu. Tak mówił, gdy humor miał lepszy. W szale mówił: pierd….jak potłuczona, wymyślasz, to bzdury. Tego było coraz więcej, coraz częściej. Już nie tylko przy mnie, przy bliskich też.
Ten lekarz zły (to już jak byłam w ciąży), ten szpital beznadziejny (poród), ten wózek do d…
Że to jest przemoc? Nigdy bym nie pomyślała.
Ograniczanie to jest przemoc
Kochanie, tak cię kocham, musisz dbać o nasze dzieci. Nie, nie możesz pracować. Nie, ta praca nie może zabierać ci czasu. A gdzie ty jedziesz? Do koleżanki???! A czy nie uważasz, że trzymiesięczne dziecko nie powinno jeździć tyle samochodem? A pora spania? Kupiłaś sobie sukienkę? Aha, czyli pracuję ciężko na twoją sukienkę?! Świetnie. Po co ci kosmetyczka? Komu chcesz się podobać? Dlaczego? Nie śpij, tłumacz mi się teraz. Sorry, w dupie mam, że chcesz spać! Chcesz odejść?! Nie, nie pójdziesz do pracy, dziecko potrzebuje matki. Inne kobiety ci zazdroszczą, a ty marzysz nie wiadomo o czym. To proszę bardzo, idź zobacz jak się pracuje, w końcu ja tyram na ciebie, księżniczko, dostanę zawału, ty też dostań. Głupia ty, nie umiesz docenić.
Że to jest przemoc? Nigdy bym nie pomyślała.
Wyśmiewanie to jest przemoc
„Hahahahhaa, jak moja Magda robi zakupy to można umrzeć ze śmiechu”. Takie zdanie podczas kolacji ze znajomymi. I potem szczegółowy opis. Jogurty wybieram za drogie, makaron niedobry, łatwo nabieram się na tandety. Hahaahahhahaha.
Pal licho kolacje, znajomych. To samo z dziećmi. „I mama ci tak powiedziała? Hmmmm, no cóż, mama, sami wiecie”.
Że to jest przemoc? Nigdy bym nie pomyślała.
Co zostaje po 15 latach?
On kwitnie, bo się mną karmi. W końcu pokochała go najfajniejsza dziewczyna na roku, a on ją zjadł, wymiętolił, wypluł.
Nie pamiętam, jakie mam poglądy, co lubię jeść na śniadanie i co na obiad. Lubiłam kiedyś, na przykład, pomidorową z makaronem. Powiedział, że to obciach lubić tak prostackie jedzenie, nie będziemy jedli pomidorowej z makaronem. Jemy zatem krem z pomidorów. To obciach mieć meble z Ikei, obciach to i tamto też obciach.
Uformował mnie na swoje podobieństwo, wyprał mózg. Pewnie ja go sobie dałam wyprać. Chcę znaleźć siebie, ale nie wiem gdzie mam zacząć szukać.
Napisałam to. Teraz muszę wydrukować, trzymać, czytać. Pamiętać. Teorię znam. Pamiętam, co czułam siedząc pierwszy raz na spotkaniu dla kobiet doświadczających przemocy. Słuchałam strasznych historii. O biciu, katowaniu, uciekaniu z dziećmi z domu. Żadna ta historia nie była o mnie. „Co ja tutaj robię, z tego co tu słyszę, mam dobrze”, pomyślałam. Chciałam nawet uciec podczas przerwy. Na szczęście nie uciekłam. Terapeutka poprosiła potem: podziel się tym, co czujesz. I ja powiedziałam to, o czym pomyślałam. Jedna z tych kobiet spojrzała na mnie: „Dla mnie to ty masz jeszcze gorzej” – wyznała. „To tak jakby ktoś dręczył cię w białych rękawiczkach. Ja mogę sobie powiedzieć: on jest złamasem, katuje mnie, dzieci. A Ty? Biedna, nawet nie wiesz sama, że masz prawo czuć się jak nikt. I że powinnaś z tym walczyć. Nikt cię nie przytula, nie pociesza, bo nie dajesz sobie prawa do płaczu nad sobą. A powinnaś nad sobą płakać”.
Pamiętajmy o tym, gdy myślimy – to nic takiego. Nie tylko w związkach robimy takie rzeczy, w pracy, z rodzicami, pseudo przyjaciółmi. „To nic takiego, to mi się wydaje” jest bardziej niszczące niż sama przemoc, bo wmawiamy sobie, że nie jesteśmy na tyle wartościowe, ważne, żeby zobaczyć prawdę. Prawdę, że pozwalamy się niszczyć i upokarzać. Same sobie to robimy…