Go to content

Długo się leczyłam z tej miłości, ale mimo wszystko nie żałuję

Fot. Pixabay / Romi / CC0 Public Domain

Moja pierwsza miłość…może ciężko w to uwierzyć, ale zakochałam się będąc na pierwszym roku studiów. Studiowałam w Krakowie oddalonym od moich rodzinnych Suwałk dość sporo, a że mam była zawsze bardzo restrykcyjna więc nigdy za młodu nie w głowie (niestety) były mi (jak to ona mówiła) takie „głupoty”. Wyjechawszy na studia odetchnęłam, zaczęłam żyć, czuć się swobodnie i nie robiąc nic nieodpowiedniego, po prostu żyć tak jak czułam, że  chcę, że lubię, tak, żeby być szczęśliwą.

Pewnego razu, całkiem przypadkiem, zobaczyłam u znajomej na Facebooku link do strony, gdzie logują się zarówno Polacy szukający drugiej połówki, jak i Włosi. I oczywiście się zalogowałam. Otrzymałam odpowiedź. Szybko stwierdziliśmy, że przechodzimy od razu na Skype, aby móc swobodnie korespondować. Naprawdę nie wiem kiedy, nie wiem, jak to się wydarzyło i potoczyło, ale te nasze rozmowy tak mnie wciągnęły…pisałam non stop. Kiedy tylko miałam dostęp do internetu, pisałam. Na uczelni i w domu. Potrafiłam w ogóle nie spać, pisaliśmy tak całą noc, a rano tylko kąpiel i uczelnia. Żyłam tylko tymi naszymi rozmowami. Któregoś dnia Mirko:) zaproponował, że przyleci do Polski, do Krakowa. Już kiedyś tu był i bardzo mu się podobało. Pomyślałam czemu nie. Jak ja to przezywałam to aż niemożliwe. Nigdy później nie czułam już w sobie tylu uczuć, nie miałam tylu obaw i oczekiwań jednocześnie. Noc przed Jego przylotem, nie mogłam oczywiście spać. Spotkaliśmy się w końcu, spędziliśmy razem kilka dni.

Oczywiście w dniu wylotu była płacz, wewnętrzna rozpacz, ale niestety musiał wracać. Potem oczywiście znowu pisanie, pisanie, pisanie, wszędzie, gdzie się dało.Tęsknota nie do opisania. Mirko zaraził mnie włoską muzyką, mój dysk był pełen włoskiej, romantycznej muzyki, zaczęłam czytać o Włoszech itd. Pełna fascynacja. To było coś niewiarygodnego. Widzieliśmy się jeszcze kilka  razy. Niestety jak to często się zdarza, związek na odległość, nie przetrwał próby. A że był to Włoch, to niestety ale zauroczył się po jakimś czasie chyba kimś innym u siebie  na miejscu. Przeżywałam wtedy oczywiście dramat, rozpacz. Z czasem zrozumiałam, że nie ma co czekać, trzeba zapomnieć.

Długo się leczyłam z tej miłości. Ale mimo wszystko nie żałuję, bo to co czułam będąc zakochaną, to coś wspaniałego, czego nie da się opisać, przekazać słownie. Nie zapomnę, jak zamyślona o swoim ukochanym, wpadłam prawie pod tramwaj (wówczas nie było to zabawne), potrafiłam przejść kilka przecznic aż się ocknęłam myśląc gdzie ja jestem?? To było piękne. Cieszę się, że mimo że tak późno, to było mi dane zaznać tego uczucia, tego zauroczenia, tych motyli w brzuchu.

Paulina Śniegowska


 

Akcja „Moja pierwsza miłość”

Pierwsza miłość jest wyjątkowa, to zauroczenie, motyle w brzuchu, ta szeptana na ucho przyjaciółki tajemnica. Niepewność, ciekawość i radość. Zakochując się po raz pierwszy mamy wrażenie, że unosimy się nad ziemią.

Luty to taki czas, kiedy na chwilę przystajemy w naszej miłości. Może dlatego, że nie obchodzimy Walentynek, a może właśnie dlatego, że je obchodzimy. Jedno jest pewne. W tym zimowy miesiącu o miłości myślimy bardziej niż zwykle. Dlatego  chciałybyśmy was zachęcić do wspomnienia waszej pierwszej miłości. Zakochania, zauroczenia. Odkurzenie w pamięci tych wyjątkowych chwil. To z pewnością są piękne historie.

Zapraszamy – włączcie się do naszej akcji „Pierwsza miłość”. Napiszcie do nas opisując swoją pierwszą miłość. My najciekawsze listy nagrodzimy i opublikujemy. Powspominajcie z nami <3

i nigdy nie wiadomo mówiąc o miłości
czy pierwsza jest ostatnią czy ostatnia pierwszą
ks. Jan Twardowski


 WEŹ UDZIAŁ W ZABAWIE TUTAJ (klik)