Go to content

Wierzyłaś, że płyn micelarny jest ultradelikatny? Albo że dobry balsam to ten, który nie pozostawia białej warstewki na skórze? O naiwna kobieto, poznaj największe ściemy kosmetyczne!

fot. Guzaliia Filimonova/iStock

Z tej okazji postanowiliśmy rozprawić się z największymi mitami kosmetycznymi i pielęgnacyjnymi. O pomoc poprosiłyśmy Annę Bukowską, która jest chemiczką i kosmetolożką oraz współtwórczynią marki naturalnych kosmetyków Uzdrovisco.

Błąd! Spryskujemy twarze hydrolatem i wierzymy, że ten kosmetyk wchłania się, nawilża i działa cuda

Hydrolat składa się głównie z wody, a pamiętajmy, że woda nie nawilża! Kiedy spryskamy nią skórę, ona po chwili z niej odparowuje i… znika. Natomiast hydrolat owszem ma w sobie dodatki składników pochodzących z roślin, które mogą mieć delikatnie łagodzące i odświeżające działanie. Jeśli ktoś liczy jednak na silne efekty odmładzające czy nawilżające, to muszę zmartwić – nie jest to produkt silnie aktywny. Moim zdaniem lepiej sięgnąć po „napary kosmetyczne”, które otrzymujemy po zalaniu świeżych ziół wrzątkiem. One mają udokumentowane działanie nawet lecznicze! Dodatkowo można „sterować” stężeniem naparu, czego w hydrolacie nie osiągniemy. Badania mówią, że w przypadku zwykłej herbaty aż 50% składników aktywnych (tych rozpuszczalnych w wodzie) przechodzi do takiego naparu. To naprawdę dużo i znacznie więcej niż w hydrolacie, który tak naprawdę jest jedynie pachnącym produktem ubocznym pozostałym po procesie produkcji naturalnych olejków.

Błąd! Stosujemy wymiennie tonik z płynem micelarnym. Zwilżamy wacik i myjemy nim twarz z kurzu, makijażu i tyle. Idziemy spać

Płyn micelarny nie jest tonikiem, to produkt o zupełnie innej funkcji — oczyszczającej, a nie regulującej pH. On zawiera micele, czyli struktury zbudowane z cząsteczek, które mają zdolność „związać” tłuszcz oraz zanieczyszczenia i usunąć je z powierzchni skóry. Kobiety często popełniają taki błąd, że nie zmywają z twarzy za pomocą wody płynu micelarnego. Jeśli tego nie robią, to micele pozostają „niespłukane” na skórze i mogą ją podrażnić. Porównałabym to do mycia talerza za pomocą detergentu. Taki talerz też trzeba przecież opłukać, by nie pozostał na nim detergent. Jeszcze jedna ważna rzecz – płyny micelarne nie tonizują, czyli nie przywracają naturalnego pH skóry. To jest zadanie toniku, którego działanie pielęgnacyjne obecnie jest znacznie szersze niż tylko ta podstawowa jego funkcja.

Błąd! Coraz częściej słyszymy, że mydła do twarzy już nie podwyższają pH skóry i dlatego nie trzeba jej tonizować

Wszystko zależy od tego, jakim produktem myjemy twarz. Pamiętajmy, że każdy kosmetyk myjący (czy jest płynem micelarnym, czy mydłem) trochę jednak podwyższa nam naturalne pH skóry. Dziś te najlepsze kosmetyki myjące do twarzy faktycznie zostały pod tym względem udoskonalone i podwyższają pH niewiele. Za fizjologiczne przyjmuje się – 4,5 do 6 pH. Dlatego jeśli twoje mydło pozostawia skórę na poziomie 6 pH, to teoretycznie nie musisz jej już tonizować. Pamiętaj jednak, że odpowiednie pH przywraca skórę do naturalnego stanu, dzięki czemu ona sama potrafi bronić przed niekorzystnymi czynnikami. Dlatego ja prywatnie uważam tonik za must-have prawidłowej pielęgnacji.

Mit! Nie lubimy balsamów naturalnych, bo na udach pozostawiają białą warstewkę. Nie mamy czasu poczekać, więc kupujemy balsamy, które szybko się wchłaniają

To, co potocznie nazywamy „wchłanianiem”, oznacza tylko tyle, że kosmetyk szybko staje się niewidoczny na skórze dla ludzkiego oka. To oczywiście niewiele ma wspólnego z tym, czy składniki aktywne faktycznie miały szansę wniknąć w głąb. Dziś można stworzyć taki produkt, który szybko staje się niewidoczny – bo istnieją np. specyficzne składniki jak np. silikony. One nie mają właściwości kosmetycznych, czyli nie nawilżają nie odżywiają, tylko poprawiają nasze doznania sensoryczne. Natomiast kosmetyki naturalne takich sztucznych „polepszaczy” nie zawierają, bo uważają je za niepotrzebne wypełniacze. Dlatego na skórze po użyciu balsamu naturalnego dłużej widzimy białą warstwę.

Mit! Kupujemy dermokosmetyki, bo wierzymy, że są lepsze i mogą leczyć skórę

Każdy kosmetyk niezależnie, czy będzie nazywany NUTRIkosmetykiem; MEDIkosmetykiem, czy DERMOkosmetykiem przed wprowadzeniem na rynek ma postawione takie same wymagania. Nie ma czegoś takiego jak odrębne wyższe wymagania wobec demrokosmetyków. Najogólniej mówiąc, wprowadzając na rynek jakąś formułę, możemy ją dziś nazywać na trzysta różnych sposobów. Zazwyczaj jednak uczciwy producent, który deklaruje, że sprzedaje dermokosmetyk, przygotował go z większą troską, przebadał np. na skórach wrażliwych itp. Druga sprawa jest taka, że żaden kosmetyk na świecie – leczyć nie może, nie powinien i nie wolno producentom tego deklarować! Kosmetyk prawnie jest zaliczany do takich preparatów, które upiększają, czyli poprawiają wygląd. Ale nie leczą i nie mogą przedostawać się do krwi. Nie mogą dawać efektów, jakie daje lek.

Mit! Regularnie stosowane kosmetyki przestają być skuteczne, bo skóra się do nich przyzwyczaja. Dlatego trzeba często zmieniać kremy do twarzy i balsamy

Głównym obszarem działania kosmetyku jest naskórek, a on odnawia się co 28 dni. Skóra nie może więc przyzwyczaić się do kremu, bo cały czas powstają w niej nowe komórki. Natomiast te stare, które cokolwiek “pamiętają”, złuszczają się. Jednak faktycznie czasem dochodzi do uwrażliwienia się skóry, czyli może się pojawić reakcja alergiczna na jakiś składnik, który wcześniej nas nie uczulał. Co ciekawe – im częściej zmieniamy kosmetyki, tym paradoksalnie bardziej narażamy się na działania niepożądane, bo wprowadzamy więcej nowych substancji do naszej pielęgnacji.

Błąd! Niektórzy używają tylko naturalnych „kosmetyków”, które znajdują w swojej kuchni i które mogą zjeść. Dlatego stosują głównie oleje

Dziś w kosmetykach naturalnych faktycznie często stosuje się surowce, które są naturalne i można znaleźć je w kuchni. Trzeba jednak pamiętać, że one są przygotowane zgodnie z wymogami ustawy kosmetycznej i spełniają dużo wyższe wymagania pod względem bezpieczeństwa niż zwykłe masła i oleje przeznaczone do użytku spożywczego. Pamiętajmy też, że jeśli non stop olejujemy, nie dając skórze przerwy czy oddechu – to możemy wysuszyć cerę. Kłopot ten mają masażyści, którzy masują swoich klientów dłońmi natłuszczonymi olejami. Ponieważ robią to permanentnie, mają przesuszone ręce, bo naruszona w ich przypadku zostaje bariera hydrolipidowa skóry. Jak do tego dochodzi? Tłuszcz z kosmetyku łączy się z tłuszczem z warstwy rogowej naskórka i później, kiedy masażysta myje swoje dłonie, to razem z tłuszczem nałożonym, wymywa też tłuszcz naturalny z naskórka. Oczywiście można stosować olejki! Proponuję jednak raz na jakiś czas smarować je pod krem albo dodawać kilka kropli do kremu lub też stosować naprzemiennie – wieczorem olejek, a rano krem. Ważne, by robić przerwy i nie wykonywać olejowania non stop.

Mit! Nie ma sensu stosować oddzielnego kremu do twarzy i pod oczy. To bujda, że skóra oczu potrzebuje innego kosmetyku!

Takie myślenie jest podyktowane przeświadczeniem, że skóra wokół oczu jest wrażliwsza, cieńsza i inaczej zbudowana. To zresztą prawda! W związku z tym przez wiele lat producenci często ujmowali z kremów pod oczy składniki aktywne i zapachowe, po to, aby zredukować ryzyko podrażnień. Jednak od jakiegoś czasu ten trend uległ zmianie. Pojawiły się w sklepach takie produkty jak sera pod oczy – które zawierają większe ilości specjalistycznych składników aktywnych dedykowanych właśnie do tego obszaru twarzy. Ich konsystencja nie ma formuły bogatego i ciężkiego kremu. Jest lżejsza, żelowa, półpłynna lub olejkowa, po to, żeby można było jeszcze nałożyć na nią dodatkowo warstwę kremu. To jest trochę tak jak z praniem ubrań. Skórę ciała można porównać do dżinsu, skórę twarzy do bawełny, a skórę wokół oczu do jedwabiu. O każdy materiał dba się trochę inaczej.

Mit! Wierzymy, że balsamy mogą całkowicie zniwelować cellulit

Temat cellulitu jest skomplikowany, ponieważ dotyczy tkanki podskórnej, która jest zbudowana z tkanki tłuszczowej, włókien kolagenowych i naczyń krwionośnych i to jest to miejsce, w którym znajduje się cellulit. Trzeba zdać sobie sprawę, że z punktu widzenia możliwości, jest to jest tak głęboki obszar, że rzadko który surowiec potrafi się tam „przedostać”. Przyjmuje się, że niektóre surowce mogą jednak wywoływać efekt pośredni, czyli mimo że wnikają do płytszych warstw skóry, to poprzez wydzielanie białek informacyjnych, wysyłają sygnały do komórek położonych głębiej, które produkują kolejne białka i przekazują te informacje dalej wgłąb skóry. Jeżeli producent deklaruje dany efekt, to musi mieć to udowodnione. Czy kosmetyki antycellulitowe naprawdę działają? Powiedziałaby tak: kosmetyki te na pewno zmniejszają widoczność cellulitu, ale to jest efekt, który uzyskujemy zarówno masażem, dobrym nawilżeniem oraz poprawą napięcia skóry. Stosowanie produktów antycellulitowych wzmaga naszą dbałość o dany obszar ciała. Natomiast to nigdy moim zdaniem nie jest efekt czysto kosmetyczny.

Anna Bukowska, mgr inż. technologii chemicznej, z ukierunkowaniem na chemię kosmetyczną. Doświadczenie zdobywała pracując jako wykładowca akademicki w Wyższej Szkole Zawodowej Kosmetyki i Pielęgnacji Zdrowia w Warszawie, dziennikarka w magazynie URODA oraz w licznych firmach kosmetycznych. Zawsze z pasją podchodząca do pracy, zafascynowana składnikami roślinnymi, ich niezwykle szerokim spektrum działania i możliwościami, jaki dają. Dziś współtwórczyni kosmetyków naturalnych Uzdrovisco.