Wcale nie musi być dobrze. Nie musisz udawać. Choć robisz to, bo inaczej nie potrafisz. Uśmiechasz się, rozmawiasz, ale kiedy zostajesz sama, nie odbierasz telefonów, unikasz spotkań ze znajomymi, z przyjaciółmi, bo nie masz siły i energii na to, by nieustannie całemu światu mówić, że ogarniasz sytuację, że jest ok, że może trochę jest ci źle, ale przecież ludzie mają większe tragedie w życiu.
Mam poczucie, że żyjemy w zamkniętej klatce udawania i zakładania masek. Och, jak jest pięknie, zobaczcie, jakie cudowne mam życie, gdzie spędziłam wakacje – informujemy na naszych mediach społecznościowych, podczas gdy nie raz gnijemy od środka. Gdy nie mamy siły rano wstać, a tylko komentarze w stylu: „zazdroszczę”, „super” budują nam iluzję, że przecież wszystko jest w porządku, a my jesteśmy po prostu zmęczeni.
Kłopoty ze snem – dobra, stres w pracy. Napady lęku – nie wiem, skąd się biorą, udaję, że ich nie ma i próbuję jakoś je przeżyć. Poczucie osamotnienia – skądże, przecież mam tylu znajomych, a pod ostatnim moim zdjęciem ponad setkę lajków czy serduszek.
Wcale nie musi być dobrze. Wbijamy sobie w głowę, że żyjemy w świecie sukcesów, a nie porażek, w którym każdy przejaw słabości jest piętnowany i stygmatyzowany bo ja ty nie dajesz rady? Jak możesz narzekać? Jak możesz mówić, że masz dość, że życie cię przytłacza, że znalazłaś się w zaułku bez wyjścia? Trzeba działać, iść do przodu, znajdować rozwiązania. Jesteś odpowiedzialna za swoje życie, wybory i decyzje. Czujesz ucisk w żołądku albo w okolicach serca? Lekki napad paniki?
Wcale nie musi być dobrze. Choćby dlatego, że życie nie jest usłane różami, a świat mlekiem i miodem płynący. Nie jesteśmy w stanie nieustannie wszystkiego i wszystkich kontrolować. Jest wiele rzeczy, na które nie mamy wpływu, ale nim to zrozumiemy, nim przyswoimy głęboko w sobie ten fakt, miotamy się. Szarpiemy z własnymi emocjami, którym nie dajemy upustu. Czujemy się bezradni, pogrążeni w jakieś czarnej dziurze, w której trudno dostrzec choćby najmniejsze światełko. Grunt wymyka się nam spod nóg, a my lecimy głową w dół i marzymy, by zasnąć i obudzić się, gdy nasz świat wróci na właściwe tory.
Wcale nie musi być dobrze. Odpowiedzialność za własne życie, to największy bagaż jaki dźwigamy i najtrudniejszy do niesienia. Możemy zatkać uszy, zamknąć oczy, ale odpowiedzialność prędzej czy później nas przytłoczy. Nie ma innej możliwości. Prędzej czy później staniemy przed wyborami, których trudno będzie nam dokonać, bo wytrącą one nas ze strefy bezpieczeństwa, z poczucia komfortu, a jego braku boimy się w życiu najbardziej.
Wcale nie musi być dobrze. A nawet nie może być dobrze przez cały czas, bo to, co nas rozwija, nazywa się kryzysem. Tylko w kryzysie jesteśmy w stanie ruszyć naprzód, coś zmienić, dostrzec nowe możliwości, poszerzyć kompetencje, ale na początku tej drogi wcale nie musi być dobrze.
Wcale nie musi być dobrze. Dlatego miej odwagę o tym mówić głośno, dać sygnał, że twój świat się wali, że z tobą dzieje się coś niedobrego, że nie masz siły na uśmiech, na udawanie. Nie, nie musisz się spowiadać, ale masz prawo powiedzieć: dajcie mi święty spokój, a o pomoc poprosić tych, którzy są najbliżej ciebie, chociaż czasami ci, co wydawałoby są najdalej, niosą największe ukojenie. Masz prawo płakać, krzyczeć, wściekać się i obgryzać paznokcie. Masz prawo się bać, bać tak bardzo, że ten strach wybudza cię w nocy i nie daje spać.
Wcale nie musi być dobrze. Pamiętaj o tym. Moja znajoma mówi: „na końcu zawsze jest dobrze, a jeśli nie jest, to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec”.