– Świetnie dzisiaj wyglądasz!
– No co ty, daj spokój, pół nocy nie spałam.
Znacie? A to?
– O rety, schudłaś? Wyglądasz bosko!
– Taak? Myślisz, że schudłam? No może trochę.
A przecież schudłaś, to twoja ciężka praca i z pewnością jakieś wyrzeczenia.
My kobiety to jednak jesteśmy dziwne. Prawda? Nie ma co ukrywać, że gdzieś w środku łechcą nas komplementy. – Pięknie ci w tej sukience. I choć ty wiesz, że wyglądasz naprawdę wystrzałowo, mówisz: – Oj tam, nie przesadzaj, kiecka jak każda inna.
Durne my. I jak walczyć o swoje, budować pewność siebie, mieć poczucie własnej wartości, skoro nie potrafimy sobie poradzić z komplementem na swój temat?
Są takie trzy stałe zachowania
- „Nie, no co ty, daj spokój” – zaprzeczamy. Jakby za powiedzenie o sobie czegoś dobrego miał nas strzelić jakiś niewidzialny piorun. „Nie wiedziałem, że tak świetnie tańczysz”, a my co: „No przestań, w ogóle nie umiem tańczyć”. Co takiego jest w naszej głowie, że nie potrafimy przyznać racji, bo przecież wiemy, że ten komplement to prawda. Jeszcze jak nam komplement prawi mężczyzna, to spuszczamy wzrok i wydaje się nam, że zaprzeczając jesteśmy bardziej atrakcyjne. Litości. Myślimy: „Jak cudownie, że dostrzegł, że mam nową sukienkę/nową fryzurę/bluzkę”, ale przecież nie może nas to w widoczny dla niego sposób ucieszyć? A dlaczego nie? Czemu nie powiedzieć: „Prawda? Też tak myślę. Dzięki”. On nie zniknie, nie schowa się pod stół i nie pomyśli: „Ale ma o sobie wysokie mniemanie, zadziera nosa”, przecież sam stwierdził, że świetnie wyglądasz.
- „To nie było nic takiego” – umniejszamy nasze osiągnięcia. Bo przecież schudnięcie 15. kilogramów to naprawdę pestka. A awans w pracy się przytrafił tak po prostu, jakby przypadkiem. Zrobienie tortu? No każdy by zrobił, bo przepis banalny. O nie. Jak wariatki dążymy do jakiegoś celu. Obojętnie, czy jest świetnie wykonany makijaż, misternie ułożona fryzura, wyjątkowa potrawa – ważne, że to coś w co włożyłyśmy masę pracy i swojego czasu, by osiągnąć wyjątkowy efekt. I co? I gdy ktoś nas za to chwali, docenia, czujemy napięcie w karku, radość w sercu i mówimy: „Daj spokój, nic wielkiego, każdy to potrafi”. Jakby przez gardło nie chciało nam przejść: „Tak wiem, to kawał mojej ciężkiej pracy”. Nie czułybyście się lepiej tak odpowiadając? Bo ja na pewno tak 😉
- „Może i dobrze wyglądam, ale wiesz – uda mam takie grube…” – umniejszamy wartość nas samych. Ktoś powie: „Jeny te twoje dzieci takie grzeczne, dobrze wychowane”, a my co? Zamiast przyznać, że dobra z nas matka i dumna z siebie i swoich dzieci rzucamy: „A tam, oni tak tylko teraz, byś widziała, jak w domu się tłuką”. Jesteśmy mistrzyniami w odsłanianiu swoich słabszych stron, gdy ktoś chwali te mocne: „Ale masz głos, pięknie śpiewasz”, a my od razu między oczy: „A może i śpiewam ładnie, ale tańczę jak pokraka”. Porażka. No jak tak można. Bądźmy dumne z tego, co świetnie potrafimy robić, z naszych talentów. „Wow super rysujesz”, a my „Ale fatalnie piszę, mam dysortografię”. Myślę, że w tym umniejszaniu nas samych jesteśmy w stanie dojść do absurdów, bo na przykład świetnie gotujemy, ale na komplement jesteśmy w stanie odpowiedzieć: „Ale nie umiem utrzymać porządku w ciuchach, wiesz, to masakra”. Trochę śmieszno i trochę straszno, prawda?
Poza tym mamy intuicję. I przecież doskonale wiemy, kiedy komplement jest nieszczery, na ten faktycznie nie warto reagować. Bo i po co. Szkoda energii.
Ale na te, które łechcą nasze ego, które są dla nas miłe? Wpadamy do pracy i wiemy, że naprawdę dobrze dziś wyglądamy, ktoś rzuca w naszą stronę: „Świetnie dziś wyglądasz”, czemu nie odpowiedzieć: „Prawda? I tak się czuję”.
Nie musimy za komplementy dziękować. Bo i za co? Przecież, to że ktoś nam mówi komplement, jest wynikiem naszej pracy, naszego zaangażowania lub tylko naszego talentu. Myślmy o sobie dobrze, a nie tylko źle i tylko o tym, co powinniśmy poprawić. I mówmy sobie samym komplementy: „Kochanie jesteś boska”. Bo jesteś i miło, gdy inni to dostrzegają.