Trzydziestka stuknęła mi ładnych kilka lat temu. Regularnie chodzę do kosmetyczki, dbam o siebie, biegam.
Kiedy rano się budzę, mam opuchnięte oczy i cienie pod oczami, które ekstremalnie mnie denerwują. Podobno pojawiają się wraz z upływającym czasem:) Przyznaję: o skórę twarzy dbam intensywnie, o oczach jednak zapominałam. Od kilku miesięcy starałam się stosować polecone mi przez koleżanki preparaty, ale żaden się nie sprawdzał. Chciałam preparatu cud tzn. takiego, który rozświetli oko, rozjaśni i jeszcze na zmarszczki pomoże. Myślałam: za dużo oczekuję.
Otóż…
A teraz tadam! preparat, który stosuję i testuję. I śmiało Wam polecam. Pure by Realash.
Zawartość tej butelki, przy okazji nadmienię bardzo wydajnej, pozytywnie mnie zaskoczyła. Przeprowadziłam najpierw, wspomniany przeze mnie wyżej, wieczorny demakijaż. Nałożyłam pod oczy i na nieruchomą część oka pod brwiami oraz na łuki brwiowe po kropelce preparatu delikatnie masując okrężnymi ruchami…. i… to wystarczyło.
Wiadomo, na efekty należy czekać, ale…. na drugi dzień rano moja skóra dookoła oczu była delikatnie rozświetlona, a jej okolice wyglądały na zregenerowane i – co się rzadko zdarza – nawilżone.
Plus za konsystencję, wydajność, zapach i łatwość rozprowadzania.
Nie mogę zapomnieć o składzie preparatu, w które wchodzą moim zdaniem najskuteczniejsze składniki: kolagen – nawilża naskórek, elastyna – wszyscy wiedzą, olej abisyński – redukuje zmarszczki i poprawia kondycję skóry, witamina B3 – odpowiedzialna jest za poprawę kolorytu skóry, wyciąg ze śluzu ślimaka – ujędrnia i odżywia oraz ekstrakty z kwiatu pomarańczy i granatu dopełniają cudu.
Co najważniejsze: Pure by Relash nie zostawia zbędnego filmu, super szybko się wchłania, zmniejsza w wyraźny sposób cienie, skóra wydaje się jędrniejsza i zregenerowana oraz nawilżona.