Czy botoks jest w porządku, dlaczego ulice pełne są podobnych do siebie „poprawionych” kobiet, czy każda z nas może być piękna i kiedy należy pomyśleć o zabiegach odmładzających – opowiada Krzysztof Gojdź, najpopularniejszy dziś lekarz medycyny estetycznej w Polsce.
Ewa Raczyńska: Widzi Pan kobietę i myśli: „O to, bym w niej zmienił, ulepszył”?
Krzysztof Gojdź: Kiedyś faktycznie tak miałem patrząc na kobietę czy mężczyznę. Zresztą każdy widząc kogoś po raz pierwszy w pierwszych sekundach lub ułamku sekundy ocenia czy ta osoba jest ładna czy nieładna. Czy ma coś w sobie. Ja na początku też obserwowałem ludzi w ten sposób : czy mi się podoba czy nie, co bym w niej upiększył, ulepszył. Ale teraz po latach nauczyłem się, że nie mogę tak robić, bo są różne ikony piękna, różne spojrzenia na piękno i ja swojego pojęcia piękna nie mogę narzucać drugiej osobie. Każde szkolenie dla lekarzy w różnych częściach świata zaczynam od slajdu z pytaniem: „Czym dla ciebie jest piękno?”. Każdy ma swój ideał, który jest zależny od rasy, kultury, miejsca, z którego pochodzi. Dzisiaj z pokora podchodzę do swojego zawodu. Mogę coś zaproponować, ale wiem, że nie mogę narzucać.
Kiedy jest odpowiedni moment, żeby zgłosić się do specjalisty od medycyny estetycznej?
Jeśli mówimy o upiększeniu i odmłodzeniu to dla mnie granica wieku, kiedy kobieta może pójść na konsultację to wiek 30-35 plus.
A jest dolna granica? Odmówił Pan kiedyś pacjentce, bo była zbyt młoda?
Ależ oczywiście. Bardzo dużo młodych dziewcząt przychodzi, bo chcą stać się podobne do swojej idolki. Chcą powiększyć usta, zmienić nos. Miałem kiedyś pacjentkę, 21 lat, która prosiła o wstrzyknięcie kwasu hialuronowego i to nie był jej pierwszy raz, jak się okazało. Dla mnie to już jest dramat.
Co Pan robi w takim przypadku?
Przede wszystkim takiej osobie trzeba wytłumaczyć, że to jeszcze nie jest czas na takie zabiegi, że zmarszczki są naturalne i piękne, i że nie ma co w tym wieku eksperymentować z medycyną estetyczną.
No dobrze, ale ja mam 36 lat. Przychodzę do Pana i co słyszę?
Zawsze najpierw patrzę na cerę, na skórę – jak ona wygląda. Czy przez te 36 lat chroniła się Pani przed słońcem, czy są jakieś przebarwienia, zaczerwienienia, trądzik różowawy, czy występują blizny potrądzikowe i oczywiście, czy pojawiły się zmarszczki.
Kiedy mam pełen obraz, to proponuję przywrócenie skórze blasku, jaki mieliśmy w wieku 20 lat. I wtedy oferuję różnego rodzaju zabiegi. Może to być laseroterapia, peeling, mezoterapia, oczywiście w zależności od rodzaju cery. Więcej szczegółów na temat kiedy? Co? I jak? można dowiedzieć się z mojej niedawno wydanej książki „Zatrzymać czas”.
Wiek 35+ to też wiek, kiedy pojawiają się zmarszczki – kurze łapki, lwia zmarszczka, czy poprzeczna czoła. I tu już można rozpocząć bardzo delikatnie przygodę z botoksem. Ale podkreślam: bardzo delikatnie, by pozostawić mimikę twarzy. Ja nie znoszę zamrażania sobie twarzy botoksem. Najlepiej na taki zabieg zdecydować się dwa razy do roku najlepiej przed okresem, kiedy jest duże nasłonecznienie, czyli przed latem i na przykład zimą przed nartami. Kiedy jest mocne słońce marszczymy się, krzywimy i tym samym pogłębiamy swoje zmarszczki. Wtedy delikatnie zastosowany botoks rozluźni mięsień, by nie kurczył on tak mocno skóry.
Na jakie zabiegi kobiety najczęściej się decydują?
To zależy w jakim wieku przychodzą.
W jakim przychodzą najczęściej?
Najmniej jest młodych dziewczyny, przed 20-tką. Jeśli już przychodzą, to te które mają problem z trądzikiem. I tu zawsze stawiam trzy wykrzykniki: jeśli masz blizny potrądzikowe przyjdź od razu, nie czekaj, bo tylko świeże można całkowicie zniwelować. Oczywiście w tej grupie wiekowej są także dzieci poszkodowane przez los, po oparzeniach, wypadkach.
Dziewczynom między 20. a 30. rokiem życia staram się tłumaczyć, że to nie jest jeszcze czas na eksperymentowanie z medycyną estetyczną i odsyłam je do domu. Chyba, że faktycznie jest zauważalna jakaś asymetria ust, czy są za cienkie, wtedy wówczas można je lekko powiększyć. Natomiast 35 + to grupa kobiet, która licznie do mnie przychodzi, ale 40+ jest tą najliczniejszą.
Dlaczego 40+?
To w tym wieku skóra kobiety dojrzewa. W tym też wieku mamy gorszy metabolizm, zaczynamy się kurczyć, zaczyna nam także ubywać tkanek w twarzoczaszce, jak i również w całym ciele. Zasada jest taka: po jednej łyżeczce rocznie ubywa nam kośćca twarzy czaszki i tkanki tłuszczowej podskórnej, która zanika już po 35. roku życia. Czyli tym samym tracimy objętość twarzy, zmniejsza się napiętość mięśni, a także maleje produkcja kolagenu w skórze. To wszystko ma wpływ na to, że po 40-tym roku życia nasza skóra starzeje się szybciej, z przyspieszeniem. Nam ubywa rok, naszej skórze dwa lata.
I to jest najczęściej impuls dla kobiety: „O rety wewnątrz czuję się młodo. Jestem wesołą. uśmiechniętą kobietą, a nagle moi znajomi się pytają, czemu jestem taka smutna. Tylko ja nie jestem smutna, mam po prostu opadnięte kąciki ust, linie marionetki, policzki mi zwisają i sprawiam wrażenie smutnej osoby”. To bywa sygnałem: „Tak muszę iść do lekarza medycyny estetycznej”. I właśnie w tym wieku najczęściej kobiety się pojawią. To jest moja największa grupa pacjentek.
A starsze kobiety?
Przychodzą panie także po pięćdziesiątce. W okresie menopauzalnym lub pomenopauzalnym. Jednak czasami jest zbyt późno, bo medycyna estetyczna ma też swoje ograniczenia i zdarza się wtedy, że wysyłam pacjentki na minilifitng, czy operację plastyczną. Żeby nie traciły czasu i pieniędzy na zabiegi medycyny estetycznej, które nie radzą już sobie z tą grawitacją.
Co sprawia, że kobiety decydują się na zabieg odmładniający?
Motywacje są różne. Kobietę w wieku 40+ zaczyna gryźć trochę ząb czasu, zwłaszcza, że mężczyzna w tym wieku, jeśli dba o siebie, wygląda atrakcyjnie. W pewnym momencie kobieta łapie się za głowę i mówi: „Ja się starzeję, za chwilę mój facet będzie się oglądał za młodszymi laskami” i wtedy leci po ratunek. To jedna grupa. Druga to osoby pracujące z coraz to młodszymi ludźmi, którzy chcą im dorównać, być młodszymi nie tylko duchem, ale również i ciałem. Trzecia rzecz, to parcie medialne na to, żeby cały czas być pięknym, wiecznie młodym. I czwarta prozaiczna: pięknym ludziom łatwiej żyć, łatwiej awansować w pracy. Taka jest prawda. Każdy chce być młodszy, piękniejszy.
A co z kobietami po rozstaniach, samotnymi?
Panie po 40-tce, to często są Panie po przejściach, po rozwodach. Myślą: „Przede mną jeszcze druga połowa życia, muszę o siebie zadbać”. Ale są też Panie po 50-tce, gdzie mąż zostawił je dla swojej sekretarki, dzieci już dorosły i wyszły z domu, a ona nagle została sama, choć całe swoje życie poświęciła domowi, mężowi i dzieciom. I co dalej. Albo popada w depresję, albo idzie do takiego lekarza jak ja. Bardzo lubię te spotkania, bo mogę te kobiety w pewien sposób zmotywować. Mówię: „Babo ogarnij się. Zróbmy coś, odmłódź się. Zacznij wychodzić z domu, spotykać się z ludźmi. Poznaj jakiegoś fajnego faceta, bo przed tobą jeszcze kawał ciekawego życia”. Czasami tym kobietom nie potrzeba dużej ingerencji, wystarczy niewiele, żeby one poczuły, że jeszcze chcą żyć. I w końcu wychodzą z tego swojego cienia i starości, tryskają niesamowitą energią.
Przychodzą kobiety z gotowym pomysłem na siebie?
Tak, oczywiście. Przychodzą przekonane o swoim kompleksie, który chciałyby zniwelować, a który znowu ja niekoniecznie widzę, bo często ten kompleks nie przeszkadza w ogóle w wyglądzie. I powiem szczerze, że w połowie przypadków udaje mi się zmienić decyzje tych kobiet. Bo jednak jako facet, jako esteta i trochę też jako artysta w głowie widzę co może faktycznie być mankamentem u kobiety. Niestety w Polsce cały czas panuje przekonanie, że idę do lekarza naszprycować się kwasem lub botoksem. A ja uważam, że czasami wystarczy wykonać kilka zabiegów, usunąć przebarwienia, zaczerwienia i już skóra będzie rozświetlona. I czasami naprawdę tylko to wystarczy, wcale nie trzeba dużej ingerencji, by wyglądać młodziej. Dlatego czasami zmieniam decyzję mojej pacjentki i mówię: Ok., zróbmy najpierw to, co proponuję, a jak nie wystarczy, to będziemy decydować, co dalej”.
Bo kompleks wcale nie musi być kompleksem. Na przykład lekko krzywy nos dla mnie stanowi czasami część urodową twarzy, jest jej atutem.
Ale medycyna estetyczna ma nas właśnie kompleksów pozbawiać, a Pan mówi: Cieszmy się z nich?
Zobaczmy jak wyglądaliśmy dziesięć lat temu, jakie mieliśmy fryzury, a jak wyglądamy teraz. Mam nadzieje, że za kolejne 10 lat wejdzie taki trend, dzięki któremu będziemy poszukiwać w naszych twarzach czegoś swoistego, typu oryginalny nos. Ja mam na przykład duży krzywy nos, ale nie chcę go zmieniać, bo jest to moja bardzo charakterystyczna część twarzy, która pasuje również do mojej osobowości . I myślę sobie, że w dobie tych wszystkich klonów, które nas w mediach otaczają z czasem będziemy mieć dosyć tych lalek Barbie i obecnego ideału i zaczniemy poszukiwać czegoś, co będzie nas właśnie wyróżniać z tłumu i będzie czynić nas pięknym
Będziemy dbać o naturalność?
Absolutnie tak. Natura nas tak stworzyła, żeby nasze ciało do nas pasowało, do naszego temperamentu i osobowości.
Ta naturalność też wejdzie do medycyny estetycznej? Powiemy dość botoksowi?
Jest mi bliska naturalna medycyna estetyczna. Botoks i owszem, jeśli jest już konieczny. Ale zwracajmy uwagę na to, by oddać się w ręce bardzo dobrego specjalisty, który będzie wiedział gdzie, kiedy i ile go wstrzyknąć. Ja jednak skłaniam się do naturalnych metod. Mówi się obecnie o wstrzykiwaniu osocza krwi i to polecam. Do Polski niecały rok temu wprowadziłem komórki macierzyste do odmładzania skóry twarzy i wiem, że to będzie wiodący trend w najbliższych latach. Powinniśmy iść w stronę naturalnych metod, korzystać z naszych wewnętrznych dobrodziejstw. Między innymi właśnie z osocza, komórek macierzystych, czy laseroterapii, która naturalnie pobudza procesy obronne organizmu i w ten sposób ujędrnia skórę.
Jaki jest koszt zabiegów?
Weźmy pod uwagę kobietę 40+, której ja zawsze będę proponował zabieg laseroterapii mający pobudzić komórki do wytarzania kolagenu tak, by skóra była jędrniejsza. Koszt takiego zabieg to około 3000 złotych. Jest to dużo. Ale trzeba wziąć pod uwagę, że taki zabieg robimy raz w roku. I jeśli zobaczymy, ile pieniędzy wydajemy na kremy, maseczki, wizyty u kosmetyczek, to okaże się że jest to podobna, a często i wyższa kwota wydana na coś, co nie przynosi efektu. Ja osobiście apeluje do pań 35+, żeby postawiły sobie skarbonkę lub otworzyły subkonto i odkładały pieniądze na zabieg po czterdziestce.
Przekonuje Pan sceptyków
Cieszę się. Uważam, że temat trzeba najpierw dobrze poznać. Porozmawiać ze specjalistą, wybrać lekarza, który powinien być także dobrym psychologiem. Warto, aby miał artystyczne zacięcie, żeby widział przestrzeń, nie twarz, dostrzegał mankamenty i wiedział, jak pomóc. Idealnie by było, gdyby nie był nastawiony na kasę. Niestety większość lekarzy stawia na zarabianie pieniędzy a jedynie mniejszość wykonuje swój zawód z pasją.
Umiemy się starzeć?
Ta starsza generacja tak. Kobiety 55+ są pogodzone z tym, że się starzeją i wcale nie chcą wyglądać jak dwudziestki. Problem jest z naszym pokoleniem. Bywają kobiety, które czasem wariują. Nawet jak odmłodzimy je o kilka lat, to chcą wyglądać jeszcze i jeszcze młodziej.
Odmawia Pan wtedy?
Absolutnie tak. Tłumaczę, że to nie pasuje do wieku. Co da odmłodzenie twarzy, jeśli skóra rąk i szyi odkrywają prawdę? Samą medycyną estetyczną nie załatwimy wszystkiego. Nie wystarczy iść na skróty i zrobić sobie zabieg. Cały nasz styl życia powinien wpływać na to, jak wygląda nasza skóra, jak my wyglądamy.
Jest jeszcze jedna istotna kwestia. Nawet jak ktoś jest ładny zewnętrznie, a brzydki wewnętrznie – nieszczęśliwy, niepogodzony ze swoimi wiekiem, to obojętnie, co nie zrobi w gabinecie lekarskim, to w jego oczach nie będzie blasku. O tym również piszę w mojej książce. Polecam przed podjęciem decyzji o kolejnych zabiegach medycyny estetycznej, uporać się także ze swoim nastawieniem do upływającego czasu. Jeśli ktoś kocha siebie, uśmiecha się, to widać urodę w jego oczach. Na każdej swojej konsultacji staram się mówić, o tym pięknie wewnętrznym i o uśmiechu. Bo jeśli ktoś się upiększa, odmładza, a nie kocha siebie, to nigdy swojego piękna nie wydobędzie.
dr n. med. Krzysztof Gojdź to jedyny w Polsce certyfikowany lekarz American Academy of Aesthetic Medicine. Dyplom obronił z pierwszą lokatą. Pracuje jako wykładowca szkolący lekarzy z całego świata w zakresie laseroterapii, medycyny estetycznej i regeneracyjnej. W Polsce jest właścicielem Holistic Clinic, z której usług korzysta wiele polskich gwiazd.