Go to content

„Trzy miesiące temu rozstałam się z partnerem. Do dziś walczę z nim o swojego ukochanego psa….”. Po czyjej stronie jest polskie prawo?

Kobieta z psem
fot. iStock

Wiktoria napisała do naszej redakcji z prośbą o pomoc. W kwietniu tego roku zostawił ją partner. Od trzech miesięcy nie może odzyskać ukochanego psa, owczarka niemieckiego. Owszem, pies mieszkał z nią i partnerem, na adopcje zdecydowali się wspólnie, ale to ona pojechała do schroniska, na nią jest też umowa adopcyjna. Wiktoria jest też zarejestrowana w przychodni weterynaryjnej jako opiekun psa.

Zanim porozmawiam z Wiktorią przesyła mi pliki i nagrania, screeny wiadomości.

Nagranie 1

– Nagrałam partnera, kiedy grzebał mi w rzeczach osobistych, chciał zabrać umowę adopcyjną, która była na mnie i dokumenty psa. To było zaraz po tym, jak kazał mi się wyprowadzić. Wróciłam ze szkoleń z Krakowa, usłyszałam, że mieszkanie ze mną już jest dla niego niekomfortowe, ma kogoś nowego. Najlepiej, jak wyprowadzę się od razu. To była niedziela wieczór– wspomina Wiktoria, która w związku z Tomkiem była dwa i pół roku.

– Tamtego wieczoru doszło do awantury. Sąsiadka chciała wezwać policję. Tomek siłą zabrał mi kluczyki do wspólnego auta. Byłam tak zdenerwowana, że wyszłam z domu tylko z dokumentami i telefonem.

W poniedziałek Wiktoria wróciła po swoje rzeczy: chciała też zabrać psa, ale były partner zaczął się szarpać, wyrywać jej zwierzę. – Wezwałam policję – wspomina.

Dwa i pół roku temu nie przyszedłby jej do głowy taki scenariusz. Oboje byli w sobie zakochani. – Wtedy bagatelizowałam to, że jego zachowanie jest typowe dla osób z zaburzeniami narcystycznymi: bombardował mnie miłością, wyznaniami – wspomina Wiktoria.

Nagranie 2

Wiktoria: – Tamtego dnia przyjechała policja i próbowała z moim eks porozmawiać. Wyjaśniali mu spokojnie, że umowa na psa jest na mnie, że przecież jest prawnikiem, zna prawo. On nie chciał go oddać, krzyczał, mówił, że to jest jedyna istota, z którą ma więź emocjonalną i żeby mu go nie zabierać. Policjanci powiedzieli do mnie, że widzą, że pan ma jakiś problem i radzą mi, żebym najpierw zabrała rzeczy, a potem wróciła po psa, w środę. To był poniedziałek. Wiktoria przyjechała w środę, ale psa już nie było. Były narzeczony stwierdził, że to stresująca sytuacja dla zwierzęcia, musiał go wywieźć.

Tego samego dnia zgłosiła sprawę na policję. „A może był jakiś powód, że on tak panią nagle wyrzucił” rzucił jeden z funkcjonariuszy. Zgłoszenie, jak twierdzi Wiktoria, przyjęto z łaski, nie dopytywano o żadne szczegóły.

Dopiero potem sprawę przejęła policjantka. Była już empatyczna, dokładna. Nie wydała jednak nakazu wydania psa, bo – jak stwierdziła– wszystko powinno być dokładnie sprawdzone, bo przecież po drugiej stronie jest prawnik. Sprawę przekazano prokuraturze.

Notatka 1

Niniejsza sprawa ma charakter cywilnoprawny. Prokuratura nie jest organem właściwym do kompletowania materiału na potrzeby postępowania cywilnego”.

– Prokuratura z kolei umorzyła sprawę i odesłała mnie do sądu. Jak to jest możliwe? Mam wszystkie dokumenty świadczące o tym, że pies należy do mnie, ale nie mogę go odzyskać? Mogę iść do sądu i walczyć kolejne dwa lata.

Nagranie 3

Mężczyzna z psem na spacerze. Podbiega kobieta, zaczyna wołać psa po imieniu, mężczyzna szarpie psa i zaczyna uciekać w drugą stronę.

Po dwóch miesiącach. Wiktoria zdesperowana brakiem pomocy, przemierza z przyjaciółmi trasę, którą zazwyczaj chodziła z psem, z nadzieją, że spotka tam Tomka. Rzeczywiście, w końcu zauważa swojego owczarka z eks partnerem. Ale on zamiast rozmawiać, ciągnie psa w drugą stronę, choć pies cieszy się na widok Wiktorii.

– Tym razem znów wezwałam policję, miałam przy sobie umowę adopcyjną, gdzie jest jasno napisane, że jestem wyznaczona jako opiekun psa. Eks rzucił: „Ale przecież prokuratura umorzyła sprawę”. Policjanci rozłożyli ręce: „Mamy nadzieję, że wygra pani sprawę w sądzie” powiedzieli.

Były partner odciął się od Wiktorii. Nie ma zamiaru oddać psa, przeczipował go (bez wiedzy byłej partnerki) również w schronisku.

Wiktoria wysłała maila do dyrektorki tej placówki:  „Przyznam, że jestem zaskoczona faktem, że pies bez żadnego kontaktu ze mną został przeczipowany na byłego chłopaka. Zgodnie  z umową jestem właścicielką psa, XX- owczarka niemieckiego (numer chip XXXX zawartą dnia 18.01.2021, zawartą między Schroniskiem X a mną”.

I później: „Zgłaszam ponownie – jako kierownikowi Schroniska XXX – fakt potencjalnego naruszenia powyższej umowy z Państwa udziałem poprzez: dokonanie zmian w systemie znakowania zwierząt Safe-animals poprzez przepisanie numeru chip przyporządkowanego do mojego psa (tu numer) na osobę trzecią Pana Tomasza (nie przekazuje danych ze względu na RODO) co jest naruszeniem moich praw umownych oraz stoi w sprzeczności z moim obowiązkiem wynikającym z zapisów pkt VII.7.10 Regulaminu schroniska tj. „Osoba adoptująca zobowiązuje się do nieprzekazywania zwierząt osobom trzecim po adopcji”.

Zwracam się z prośbą o przywrócenie przez Schronisko (do 1.07.2022 r.) jako podmiot inicjujący zmianę w bazie safe animals (https://www.safe-animal.eu/pl/ ) chipa XXX albo podanie aktualnego numeru i przepisanie na mnie, zgodnie z zawartą umową„.

Na tego maila nie dostała odpowiedzi.

Ponowiła próbę kontaktu: Czy czip został przepisany na mnie? Do dziś nie dostałam żadnej informacji.

Odpowiedź była krótka: Jeszcze nie z powodu braków w personelu. Prosimy o cierpliwość.

„Żyję nadzieją, ze odzyskam psa jakoś, a to muszę potraktować jako lekcję życia” mówi podczas rozmowy.

Wiktoria jest psychologiem i terapeutką w trakcie certyfikacji. Prowadzi praktykę psychoterapeutyczną. – Pierwszy raz doświadczam sytuacji przemocy i kompletnej bezradności w tym. Można przeczytać ileś książek, mieć wiedzę, przygotowanie, a takim momencie mieć poczucie absolutnej derealizacji. Chcę mówić o tym głośno, żeby inne kobiety też się nie bały szukać pomocy i mówić głośno jeśli jej nie dostają. Czuję pozostawiona sama sobie, mimo tego, że prawo jest po mojej stronie.
Teraz, gdy analizuję ten związek, wiem, że wiele sygnałów bagatelizowałam. Gdybym dziś miała tę wiedzę o moim byłym partnerze, wyprowadziłabym się podczas jego nieobecności w domu, zabrałabym psa. A tak nie mogę odzyskać naszego wspólnego samochodu ani pieniędzy ze sprzedaży, nie mogę też się z eks w żaden sposób porozumieć.

W jednym z artykułów w Wirtualnej Polski czytam: Jeśli para zaadoptowała zwierzę ze schroniska, to po ewentualnym rozstaniu prawo do dalszej opieki posiada jego właściciel. Jest nim osoba, która podpisała umowę adopcyjną. – Zawsze umowę podpisuje tylko jeden człowiek, niezależnie od tego czy jest w sformalizowanym, czy w niesformalizowanym związku. Dzięki temu mamy jasną sytuację w kwestii formalnej odpowiedzialności za zwierzę – tłumaczyła Izabela Olejniczak ze schroniska „Na Paluchu”.

Jak widać niekoniecznie.

Zgodnie z art. 1 ustawy o ochronie zwierząt z dnia 21 sierpnia 1997 r., „zwierzę, jako istota żyjąca, zdolna do odczuwania cierpienia, nie jest rzeczą. Człowiek jest mu winien poszanowanie, ochronę i opiekę”. Ten sam przepis, w ust. 2 mówi o tym, że „w sprawach nieuregulowanych w ustawie do zwierząt stosuje się odpowiednio przepisy dotyczące rzeczy”.
Spytałam Marcjannę Dębską, adwokatkę i mediatorkę: W przypadku sporu stron co do sprawowania opieki nad zwierzęciem po rozstaniu, zwierzę wciąż traktuje się jako rzecz, a zarazem składnik majątku. Zdaniem Marcjanny Dębskiej te sprawy są trudne do rozstrzygnięcia i ludzie zazwyczaj porozumiewają się co do opieki. Wiktoria boi się, że po dwóch latach walki w sądzie pies zostanie z byłym partnerem z uwagi na czas i zerwanie więzi z poprzednią właścicielką. Marcjanna Dębska twierdzi, że jest to możliwe, bo sąd będzie miał przede wszystkim na uwadze dobro zwierzęcia.