– Nie chcę, żeby o gwałcie mówiono anonimowo. Dlatego nie kryję faktu, że jestem kobietą, która doświadczyła przemocy seksualnej. To, jak zostałam zgwałcona nazywa się „gwałtem w białych rękawiczkach”.
„Długo nie potrafiłam nazwać tego, co się wydarzyło”
Spotykamy się w jednej z jej ulubionych knajp w Warszawie. Wita się ze mną uśmiechnięta, piękna kobieta. Nie w żadnym worku, ze spuszczonym wzrokiem, nerwowo oglądająca się za siebie. Wręcz przeciwnie – otwarta, pełna ciepła.
Ania Sadowska – dziś edukatorka seksualna i pisarka. Sama o sobie mówi, że jest kobietą renesansu. Miała zostać śpiewaczką operową, ale nie dostała się na studia, więc wybrała stosunki międzynarodowe. Jest prezeską Stowarzyszenia Stop Gwałtom i rzeczniczką osób, które doświadczyły gwałtu. A raczej braku wsparcia dla nich. Chce głośno mówić o przyjemności, jaką mogą czerpać z seksu kobiety, które doświadczyły przemocy seksualnej.
– Długo nie potrafiłam nazwać tego, co się wydarzyło. Czujesz, że stało się coś złego, ale do końca nie wiesz co – wspomina Ania i choć nie widać, że wspomnienia sprzed 10 lat wywołują w niej ból, później, po rozmowie, dowiem się, jak było jej ciężko znowu o tym mówić.
Od początku czuła, że to nie jest facet dla niej. Ania: – Obiecałam sobie, że już zawsze będą ufać swojej intuicji, bo wtedy ją zagłuszyłam. Ja – mająca ojca, który na co dzień nosił mundur i swoją córkę wychowywał twarda ręką, potrzebowałam męskiej atencji. Miałam 22 lata, gdy go poznałam. To nie była miłość, ale pewnego rodzaju ciekawość. On bardzo o mnie zabiegał. Był rok starszy. Walczył o mnie, chciał, żebyśmy byli razem. Dałam się złamać. Po latach zobaczyłam, że ten związek od początku był przemocowy. On robił wszystko, by mnie od siebie uzależnić. Mówił, że bez niego jestem nikim, że gdy jego przy mnie zabraknie będę nic nie warta.
Ania, kiedy miała 16 lat obiecała sobie, że dziewictwo straci ze swoim mężem. Nie, nie pochodzi rodziny o silnie zakorzenionym katolicyzmie. W jej domu seks był traktowany jako normalny temat do rozmów. – Na półkach stały książki, mogliśmy brać, czytać, rodzice bez problemu odpowiadali na wszystkie nasze – moje i brata – pytania. To tata kupował mi tampony, nie było sfery tabu.
I może dlatego, wiedząc, jak seks jest ważny dla człowieka, postanowiła zaczekać. I nie kryła tego przed swoim chłopakiem. – Myślę, że na temat dziewictwa dzisiaj nie chcemy rozmawiać, wstydzimy się tego, swoich poglądów, bo przecież jesteśmy tacy światowi, otwarci i chętni do doświadczania nowego. A ja chciała ten mój pierwszy raz i seks w ogóle przeżywać z kimś, kto będzie mi bliski, kogo będę kochać, kto będzie mnie kochał, kogo będę pewna i komu w pełni będę mogła zaufać. To wszystko zostało mi odebrane.
Wyjechali do jego domu rodzinnego. Ania: – Wieczorem leżeliśmy razem w łóżku, jakieś pieszczoty, nic więcej. I wtedy on spytał, czy chcę coś więcej. Zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że „nie wiem”. Bo nie wiedziałam. Nadal chciałam czekać do ślubu, ale też byłam ciekawa. Nie było mi dane podjąć tej decyzji samodzielnie. Zanim się spostrzegłam już był we mnie…
„Długo nazywałam to „niefortunnym pierwszym razem”
To jest taki stan, który trudno opisać. To jest moment, kiedy czujesz, że twoje ciało nie należy do ciebie. Że jest ci obce, a ty nie masz zupełnie nad nim władzy. W sądach pytają: „dlaczego się pani nie broniła?”. A ty nie jesteś w stanie się bronić. Nie jesteś w stanie nic zrobić. Ty nawet nie wiesz do końca, co się dzieje i dlaczego.
Ania: – Płakałam. A on przepraszał, jakby wiedział, że zrobił coś złego. Tylko, że ja nie wiedziałam, co się stało. Długo nazywałam to „niefortunnym pierwszym razem”. Analizowałam, że przecież powiedziałam „nie wiem”, a nie jednoznaczne „nie”. Że to moja wina. Ale przecież on wiedział, że nie chciałam, znał moje poglądy. Wiedział, że nie ma we mnie zgody, myślałam, że o tym moim „nie wiem” porozmawiamy, a nie, że to się po prostu stanie. „Gwałt w białych rękawiczkach” bez krwi, krzyków, przemocy.
Ktoś powie: „Jaki gwałt? Nie protestowała, więc ma za swoje. Po co z nim kładła się do łóżka. Dziewictwo – też mi coś. Miał chłopak szczęście, że mu się dziewica trafiła.”
Ania: – Dopiero po dwóch latach, to, co się zdarzyło, nazwałam gwałtem. Po terapii, po zrozumieniu, że tu nic nie odbyło się za moją zgodą. Że tylko „tak” znaczy naprawdę „tak”… Z tamtym chłopakiem rozstaliśmy się miesiąc po tym wszystkim. Dzwonił do mnie jakiś czas po gwałcie i groził, że się zastrzeli, bo wie, co mi zrobił. Fakt nie nazywał się wprost gwałcicielem i raz udawał, że nic się przecież nie stało, ale tak naprawdę wiedział, że mnie bardzo skrzywdził i jeszcze próbował swoje poczucie winy zrzucić na mnie tym, że się zabije…W ramach terapii spotkałam się z nim po kilku latach. To wtedy powiedział mi, że chciał mnie ukarać, za moje zachowanie, chciał pokazać mi do kogo należy ostatnie zdanie.
Jako osoba, która doświadczyła przemocy seksualnej przeszła różne etapy. – Stałam się frywolną kokietką. Działałam na zasadzie: jak wszystkim pozwolę, to nikt nie weźmie tego siłą. To była maska, to nie byłam ja. Działo się coś złego ze mną, z moim ciałem. Na szczęście potrafiłam to przerwać. Spojrzeć na siebie i powiedzieć: „to nie jesteś ty, nie chcę taka być”. Myślę też, że fakt, iż to od mężczyzny doświadczyłam przemocy, skierował moją uwagę w stronę kobiet, tej delikatnej i dobrej „męskości” szukałam w nich. Byłam przez jakiś czas w związku z kobietą.
„Daj spokój co to za gwałt, sobie wymyśliłaś. Powiedziałaś „nie”, broniłaś się, krzyczałaś?”
Ania woli mówić, że jest kobietą, która doświadczyła przemocy seksualnej. Słowo gwałt ciężko do dziś jej wypowiedzieć. – Wiesz, że biorąc udział w różnych konferencjach związanych z przemocą seksualną jestem w stanie powiedzieć, która z kobiet siedzących na sali doświadczyła gwałtu. Kiedyś była we mnie złość, że nie chcą o tym mówić głośno, dziś to rozumiem.
W Polsce na policję wpływa co roku do 2300 zgłoszeń gwałtu. Ile kobiet o tym, że zostały zgwałcone nie mówi w ogóle? Czasami nie jest nawet świadoma tego, że została zgwałcona, bo gwałt często ma miejsce we własnym łóżku, w zaciszu sypialni. Gwałcicielem najczęściej jest znana kobiecie osoba. Kolega z pracy podczas wyjazdu służbowego, szef, kolega męża, a nierzadko i sam mąż staje się oprawcą. Kiedyś usłyszałam, że często kobiety za swój spokój płacą ciężką monetę bitą z ich własnych ciał.
Wokół gwałtu narosło wiele mitów. Tak wiele, że kobiety same przed sobą nie chcą się przyznać, co się tak naprawdę wydarzyło. Siebie obarczają winą, bo za dużo wypiły, bo zbyt wyzywająco się ubrały, bo to kara za ich zachowanie i otwartość wobec mężczyzn.
Ania: – Moja koleżanka potrafiła powiedzieć: „Daj spokój co to za gwałt, sobie wymyśliłaś. Powiedziałaś „nie”, broniłaś się, krzyczałaś?”. My nawet w kobietach nie znajdujemy wsparcia i zrozumienia. „Sama sobie jest winna” – to najczęściej słyszy ta, która doświadczyła gwałtu. To jest mówione za jej plecami.
Największa pożywką dla gwałtu pozostaje jego anonimowość. Przemocy seksualnej mogła doświadczyć kobieta, którą codziennie spotykamy w tramwaju, może być mama jedno z kolegów naszych dzieci, to może być sąsiadka, która nigdy nie przyzna się do tego, co w jej życiu się wydarzyło. Dlaczego? Bo podobnie jak inne kobiety, które zgłosiły się na policję, nie chce być wyzywana od „zdzir”, „dziwek”, bo boi się, że może to być prowokacją dla innych mężczyzn.
„Nie chcę być kolejną odhaczoną anonimową kobietą, która doświadczyła gwałtu”
Ania nie zgłosiła gwałtu na policję, choć jej mama – policjantka, to sugerowała. – Nie oszukujmy się. Co by mi to dało. Zgwałcenie w białych rękawiczkach w aktualnych zapisach przepisów karnych nie wyczerpuje znamion przestępstwa, co najwyżej można to nazwać wykorzystaniem bezradności. I teraz dochodź swoich praw, lata po, słowo, przeciwko słowu, kiedy prawo i przekonania społeczne nie stoją po twojej stronie. Mojej mamie powiedziałam kilka lat po gwałcie. Nie zgłosiłam się na policję, ale postanowiłam skończyć z anonimowością. Nie chcę być kolejną odhaczoną anonimową kobietą, która doświadczyła gwałtu. Przeszłam zespół stresu pourazowego, choć do dzisiaj, gdy czytam o gwałtach, o przemocy wobec kobiet, boli mnie podbrzusze, moje ciało daje mi znać, że ze swoją własną traumą do końca się nie uporałam. Mówienie o tym, że gwałt nie powinien pozostać w cieniu anonimowości, że osoby, którego go doświadczyły mają prawo do szczęśliwego życia seksualnego po uporaniu się z tragedią, jaka ich spotkała, jest dzisiaj moją misją. Chcę pokazać kobietom, że nie jesteśmy ofiarami, tylko, że jesteśmy ocalałe, bo przetrwałyśmy tę tragedię, żyjemy nadal i mamy prawo być szczęśliwe. Zajmuję się dzisiaj mówieniem o pozytywnym seksie po doświadczeniu przemocy, o tym, że osoba, która doświadczyła gwałtu może w swoim dalszym życiu czerpać przyjemność z seksu, trzeba jej tylko o tym powiedzieć, pokazać, uświadomić. Na tym chcę się skupić przede wszystkim i nadal sama się tego uczę.
Sama, konsekwentnie unikając w swoim rzecznictwie słowa ofiara, nazywa siebie i osoby, które doświadczyły przemocy seksualnej Kintsukoroi – to stara japońska sztuka naprawiania potłuczonej porcelany złotem. Terapeutyczny wymiar legendy związanej z tą sztuką ukazuje prawdziwie piękno i wartość w przedmiotach popsutych i naprawionych. I to jest dla niej metaforą podnoszenia się po traumie, fakt, że po doświadczeniu popsucia można być uznanym za dzieło sztuki. Tworzy grupę wsparcia dla kobiet, które doświadczyły gwałtu w ramach Stowarzyszenia Stop Gwałtom. I mówi o pozytywnym seksie, bo tylko takiego chce już doświadczać i chce by doświadczały go inne, jak ona – ofiary przemocy seksualnej.rz