Go to content

Tacierzyństwo to macierzyństwo przez „T”, ja jestem orędownikiem ojcostwa

Ojcowie zranieni, wykluczeni, unieważnieni w dzieciństwie przez swoich ojców, widząc swoje dziecko i  jego potrzeby, są w stanie bardzo szybko się skontaktować z własnymi ranami – opowiada Jacek Masłowski.

W Dzień Ojca rozmawiamy o męskim rodzicielstwie z Jackiem Masłowskim, psychoterapeutą, ekspertem od tematu  męskości,  współczesnych ojców.

Agnieszka Grün-Kierzkowska: Jak postrzega Pan termin „tacierzyństwo”?

Jacek Masłowski: Nie przepadam za tym określeniem, ponieważ nie oddaje ono w pełni roli ojca, jaką realizuje w życiu dzieci. Jest to neologizm polegający na naśladownictwie, macierzyństwo przez T, ale rozumiem potrzebę pojawienia się tego ruchu, nie jestem jego przeciwnikiem. Uważam jednak, że to jedynie element szerszego procesu, przemiany  i kształtowania się współczesnego ojcostwa. Opisuje zjawisko, ale nie przedstawia tożsamości. Doszło do spotkania  dwóch potrzeb, głębokiej potrzeby ze strony mężczyzn do przypodobania się kobietom poprzez obecność i współtowarzyszenie w rozwoju potomstwa i  potrzeby niezależności u kobiet, które wreszcie uświadomiły sobie, że ojcowie są bardzo  potrzebni w życiu rodziny i pozwoliły mężczyznom na realizację ich celów. Kobiety „zrobiły miejsce” mężczyznom i to jest ich duży udział w odczarowywaniu ojcostwa, które kojarzyło się  w ostatnich kilkudziesięciu latach, raczej z nieobecnością fizyczną i emocjonalną. Słowo „ojciec” miało pejoratywny wydźwięk, budziło lęk, często rozczarowanie i złe skojarzenia (przemocowość, nieobecność). Tacierzyństwo jest próbą budowania relacji z potomstwem, bazującą na wzorcu matek, w początkowym okresie rozwoju dzieci ojcowie wchodzą w rolę i opiekują się już coraz młodszymi dziećmi. Co zresztą jest o wiele łatwiejsze, wbrew pozorom, niż w przypadku dzieci starszych, np. nastolatków. Wyzwania zaczynają się dopiero w okresie dojrzewania, kiedy pełniejszą wartością okazuje się ojcostwo. Ojciec przewodnik, szczególnie w przypadku chłopców, jest budulcem przyszłego  człowieka, z jego stuprocentową obecnością, tu i teraz, bez smartfonów i tabletów. Ojcostwo powoduje, że mężczyźni zatracają się w kontakcie z dziećmi, mogą czerpać przyjemność z sytuacji, które wcześniej były dla nich niedostępne. Dając siebie, w pewien sposób siebie też odzyskują, utracone dzieciństwo, niespełnione marzenia małych chłopców. Głęboką relacją ze swoim potomstwem, realizując się w roli ojca, wypełniają często pustkę po swoich ojcach. To oczyszczająca sytuacja, podczas której mężczyźni przechodzą ogromne przemiany, rzutujące na jakość ich dalszego życia.

Co w takim razie się kryje za pojęciem „ojca zaangażowanego”?

Młodzi ojcowie są najbardziej potrzebni w początkowym okresie życia dzieci, gdy wymagają obecności, uwagi, nie można ich zostawić samych. Matki, przez wiele godzin przebywające w towarzystwie dzieci, wciąż się nimi zajmujące, oczekują wsparcia ze strony ojców dzieci, aby choć na chwilę się oderwać, móc zrobić coś innego, dla siebie. Ojcostwo nie kończy się w momencie, gdy dzieci idą do przedszkola. W wieku nastoletnim rola ojca- nie „tacierzyńcy” (naśladowcy) jest kluczowa. Ona się dopiero tworzy, będzie wypracowana. To będzie duże wyzwanie dla mężczyzn, które nie może być po prostu kalką zachowania matek.  Póki co, ojcowie sprawują opiekę nad dziećmi. Zaangażowane ojcostwo, zwane tacierzyństwem, to czas spędzany z dziećmi bardzo małymi, gdy ojcowie realizują obowiązki rodzicielskie komplementarnie z matkami dzieci.  Kwestia wychowania dzieci,to sztuka niebywała i niestety mało się o tym mówi. Dotyczy to czegoś zupełnie innego, niż opieka nad dziećmi, to zupełnie inna problematyka. Jak obserwuję, to wychowanie jest wypadkową wielu zmiennych, głównie generowanych przez smartfony i różnego rodzaju urządzenia z ekranami. To tutaj zaczynamy mieć klęskę. Tylko w samym maju b.r. dziewięciu ojców zgłosiło się do Fundacji (przyp. Masculinum) z prośbą o udzielenie  wsparcia, w sprawie ich nastoletnich synów (15+), całkowicie „przyklejonych” do smartfonów i komputerów, niewychodzących z pokoju, z pytaniem: co oni mają z tym robić?! I to byli tylko ojcowie…Nie twierdzę, że matki się tym nie interesują, tylko wskazuję, że to właśnie ojcowie szukają rozwiązań tej sytuacji.

Jakie korzyści wnosi do życia dzieci, rodziny obecność ojca, ta fizyczna i emocjonalna?

Może zacznę od tego, co znaczy w ogóle obecność emocjonalna i fizyczna ojca. Mamy tutaj takie niezrozumienie, gdy zaczynamy myśleć w kategoriach: „fifty fifty”. A w kontekście partnerstwa- o symetryźmie, a nie o komplementarności. Czyli, ja osiem  godzin, ty osiem godzin.

Generalnie nie jest możliwe, aby ojciec spędzał z dziećmi tyle czasu, ile spędza matka. To jest statystycznie nie do zrobienia, z jednego powodu. Mianowicie, statystycznie więcej matek, niż ojców, nie pracuje zawodowo. Krótko mówiąc, zawsze znajdziemy więcej mężczyzn, mających na sobie ciężar utrzymania rodziny, niż kobiet. Ta obecność nie mierzy się w godzinach, tylko mierzy się w zaangażowaniu. To oznacza  zaangażowanie tu i teraz, kiedy nie myśli się o innych sprawach w tym czasie. To jest najbardziej istotne z perspektywy dzieci, że ojciec zaangażowany to taki, który jest obecny, a nie spędzający w domu 16 godzin na dobę. To jest naprawdę bardzo ważne!

Wartość dla dzieci jest następująca. Ojciec do dziecka „ze świata przychodzi”, inaczej niż matka, która jest tym samym ciałem, które dziecko na świat wydaje. Jak dziecko się rodzi, to przez trzy miesiące w ciele dziecka i matki dalej funkcjonuje fizjologiczna symbioza, która powoli zaczyna wygasać. Dziecko zaczyna funkcjonować samodzielnie i uwalnia się od procesów, którym było podporzadkowane w łonie matki. Ojciec jest reprezentantem świata, kimś obcym. I właśnie ojciec to dziecko „zabiera do świata od matki”. W ten sposób ojcostwo buduje poczucie wartości i niezależności u dziecka. To komunikat wysyłany do dziecka: jesteś dla mnie ważny! Ojciec podejmuje funkcję separacyjną wobec matki,odprowadza dziecko od zależności bycia w relacji z matką i uczy dziecko  autonomii. To oczywiście jest wieloletni proces, rozłożony w czasie. Ponadto wyraźnie zaznacza się różnica: „tata to tata, a mama to mama”. To znaczy, że jesteśmy różnymi ludźmi, każde z nas ma swój potencjał, różne kompetencje, ale i różne doświadczenia. Dzięki temu, dziecko otrzymuje kontakt z różnorodnością.To buduje paletę barw, na której dziecko zbuduje sobie odpowiedzi na ważne dla niego  pytania, np. kim jestem, jak chce żyć, co jest  dobre, niedobre itd.?  Ojciec oferuje dziecku swoją obecnością inny wszechświat, niż matka.

Ciekawi mnie, czy ojcostwo uruchamia się w naturalny sposób, jak macierzyństwo u kobiet, po urodzeniu się dziecka?

Generalnie z  tym bywa różnie, najczęściej zauważam taką tendencję, czy motywację u mężczyzn, którzy mają własną ranę, zadaną im przez ojca. Ojcowie zranieni, wykluczeni, unieważnieni w dzieciństwie przez swoich ojców, widząc swoje dziecko i  jego potrzeby, są w stanie bardzo szybko się skontaktować z własnymi ranami. Wtedy dociera do nich często świadomość, że mają w sobie niezwykłą moc przerwania tego łańcucha traumy, przekazywanej z ojca na syna. Między innymi dlatego mężczyźni korzystający z warsztatów lub zgłaszający się na terapię, kierują się chęcią przerwania zaklętego kręgu raniących ojców. Chcą się nauczyć siebie, swojej emocjonalności, chcą zaleczyć mechanizmy utrudniające im nawiązywanie i trwanie w relacjach. Chcą być ojcami dla swoich dzieci, bez bagażu  traum i ograniczeń. Nie nazwałbym tego instynktem ojcowskim, tylko świadomością istnienia własnej rany i brakiem zgody na przekazywanie tej traumy dalej.

Mężczyźni mogą liczyć na wsparcie w przebudowie męskiego etosu, czy są samotni podczas tej drogi ku zmianie?

Nigdy nie było w historii świata czegoś takiego, jak jeden etos męskości. W tym samym czasie, równolegle, funkcjonowało  kilka różnych etosów w kulturze. Pewne etosy są w tej chwili w zmianie, a pewne nie. Najbardziej wydaje się być kontestowany etos wojownika, z drugiej jednak strony zbytnie przywiązywanie uwagi do podziwu ze strony kobiet gubi mężczyzn.

Etosy męskości są generowane i przekazywane mężczyznom przez mężczyzn, pomimo kobiet. Nie wbrew kobietom, jednak nie kobiety decydują ostatecznie, co jest męskie. Kiedy zabrakło mężczyzn w życiu synów, kobiety weszły w ich rolę, ale niestety nie były w stanie wypełnić tej luki po ojcach. Synowie-przyszli mężczyźni chcieli spełnić najpierw oczekiwania matek, potem partnerek, żon i pogubili się w gąszczu tych oczekiwań.  I wtedy ujawniła się ich samotność, najbardziej powszechna dolegliwość współczesnych młodych mężczyzn w kulturze zachodniej. Samotność, która nie polega na tym, że oni nie mają relacji, ale że są sami w odkrywaniu męskości, w wyborze najwłaściwszej partnerki życiowej. Mężczyźni są samotni również w poszukiwaniu akceptacji u kobiet, to jest ich najgłębsza potrzeba relacyjna. Ta sytuacja, z kolei, nie jest winą kobiet, pragnę to mocno podkreślić! Przyczyną jest brak dojrzałych, zaangażowanych mężczyzn, szczególnie na etapie dzieciństwa. I nasza Fundacja jest właśnie odpowiedzią na ten problem.

Brakuje we współczesnym świecie tradycji, rytuałów, obrzędów, które w pewnym sensie ( oprócz magicznej otoczki) miały bardzo praktyczny wymiar, bo wprowadzały kobiety i mężczyzn w nowe role. Pomagały przekraczać granice, w pewnym sensie wyznaczały etapy życia.

Jak samodzielnie można funkcjonować bez takiego oparcia, jak mężczyźni sobie radzą lub nie radzą w tej sytuacji?

Tradycje dawały pewną ramę, a to z kolei dawało poczucie bezpieczeństwa. W dorosłym życiu pomagało podejmować samodzielne decyzje, gdy miało się ten punkt odniesienia. Autonomia nie oznaczała jednak samotności, bo było się częścią wspólnoty, plemienia. Wszelkie obrzędy były czymś w rodzaju egzaminu dojrzałości, takim rytuałem przejścia. Tęsknota za  obrzędem, tradycjonalizmem jest mocno zauważalna u współczesnych młodych mężczyzn. Widząc niezbyt udane relacje swoich rodziców wpadają na pomysł, że patriarchalny model jest antidotum na wszelkie niepowodzenie w związkach. To jest bardzo jasny przekaz na temat tego, co jest pożądane, a czego ma nie być, co jest męskie, a co niemęskie, co robić, a czego nie robić. Nie mogąc spełnić, wygórowanych ich zdaniem, oczekiwań kobiet, postanowili sami na nowo ustalić zasady współżycia. I to wydaje się być dla nich atrakcyjne, pozwala pozbyć się całej masy pozornych wątpliwości,jest też uwodzące. Współczesna męskość została poddana dewastacji bez pomysłu na to, czym ją zastąpić.

Co jest zatem najważniejszym zadaniem ojca?

Ojciec „robi klin” między matką a światem, to ojciec „odprowadza syna” ( i nie tylko syna)od matki, aby ten syn umiał w życiu  stać na własnych nogach. Dopiero wtedy młody mężczyzna jest gotowy, aby „na własnych nogach” stanąć naprzeciwko kobiety i być jej partnerem. Partnerem, a nie podopiecznym, dorosłym dzieckiem itd.

Ojciec przewodnik?

Ta rola jest istotna szczególnie dla syna, ponieważ ojciec jest nośnikiem męskości. Cały czas rozmawiamy o kryzysie męskości, braku modelu męskości. Współczesny syn funkcjonuje na dużej pustyni wzorców, w przeciwieństwie do córki, która ma tych wzorców mnóstwo (matki, nauczycielki, babcie, ciocie). W przypadku córki rola jest równie ważna, ale w innym aspekcie. Bardziej zbudowania poczucia bezpieczeństwa, niż przecierania szlaków życia.

Życie współczesnego mężczyzny- w dwóch zdaniach?

Polega przede wszystkim na udawaniu, przed sobą i przed całym światem. Udawaniu, że ja, to nie ja, że to mnie nie dotyczy, albo że jestem kimś innym, niż w rzeczywistości. To  życie w masce, permanentne udawanie, powoduje, że większość mężczyzn żyje w samotni. Jak się udaje, to nie jest się w stanie tak naprawdę zbliżyć do siebie, ale i do drugiej osoby. Ciągłe wypieranie siebie powoduje osamotnienie.

Po tym wszystkim, co usłyszałam, zastanawiam się, jak to jest „być mężczyzną”?

Zajebiście jest być mężczyzną! Generalnie bycie mężczyzną to absolutny power pack, jeden z najsilniejszych elementów mojej własnej tożsamości. Bycie mężczyzną jest nieprawdopodobną wartością, jeżeli się z tą wartością odzyska kontakt i przestanie się mierzyć z legendami na temat mężczyzn, ojców, synów itd.  Najważniejsze jest realizowanie męskości w bliskich relacjach z osobami, którymi jest się otoczonym i w zgodzie z samym sobą…

Jacek Masłowski filozof, psychoterapeuta, coach, prezes Fundacji Masculinum, autor publikacji wspierających mężczyzn w poszukiwaniu męskości i w ojcostwie, współtwórca warsztatów dla mężczyzn, tzw. męskich kręgów.