Mój syn przyszedł ostatnio ze szkoły i w odpowiedzi na standardowe pytanie: „I jak było?” zaczął płakać. Okazało się, że koledzy z klasy mu dokuczali, a nauczycielka jego obarczyła winą za przeszkadzanie w lekcji.
Zaczęliśmy rozmawiać. Od jakiegoś czasu wiem, że w klasie mają takich ancymonów, co to lubują się w dopiekaniu innym. Zawsze jakąś szpilę włożą, coś powiedzą, coś zepsują, zabiorą niby dla zabawy. Och, jakie to śmieszne, zabawne, oni takie urwisy klasowe – uważają ich matki, które twierdzą, że każdy radzi sobie w życiu jak może. Cóż. Ok. To ich punkt widzenia, moim jest dać narzędzia synowi, żeby potrafił radzić sobie z ich zachowaniem.
Szkolna agresja jest w każdej szkole, ba – w każdej klasie. Dzieci często o tym nie mówią, bo się wstydzą, bo nie chcą zawracać głowy, bo boją się, że rodzice zareagują zbyt ostro próbując porozmawiać z wychowawcą lub co gorsza z rodzicami tych, którzy dokuczają. Dokuczają to takie bezpieczne słowo. Tymczasem dzieciaki często zwyczajnie się znęcają nad innymi – bo mają nie takie buty, nie taki model telefonu, i tak dalej.
Rozmawiacie ze swoimi dziećmi o szkolnej agresji? Tłumaczycie, jak mają sobie z nią radzić? Problem dostrzega Rzecznik Praw Dziecka, który ruszył właśnie z kampanią „Powiedzmy STOP szkolnej agresji”.
– Świadkowie są kluczowymi osobami w powstrzymywaniu zjawiska przemocy, ponieważ to oni w największym stopniu mogą wpłynąć na zmianę sytuacji. A na przemoc należy reagować zawsze, reagować stanowczo! Nie bądźmy więc bierni, reagujmy! Tym razem apel kieruję wprost do młodych – mówi Marek Michalak.
Obejrzyjcie, ale przede wszystkim pokażcie spot waszym dzieciom. Może to pozwoli rozpocząć rozmowę na temat szkolnej agresji.