– Nie wiem dlaczego każdy, kto jest w związku, patrzy na mnie jak na wariatkę. Jak to?! Że można nie szukać, nawet na siłę, faceta? Że można naprawdę fajnie żyć i czerpać radość z każdego dnia? – patrząc na moją przyjaciółkę sama mam ochotę rzucić swojego partnera, po którym ciągle muszę sprzątać skarpetki i którego muszę błagać o wyjście na imprezę, bo on jest typem domatora i nie będzie patrzył na nawalonych ludzi. – Ich miny są bezcenne, kiedy mówię, że można być szczęśliwą singielką. „Tak, na pewno” słyszę ich sarkastyczną odpowiedź. A ja im odpowiadam: tak, na pewno. Taka istnieje. Ma 27 lat, fajną pracę i nie uzależnia swojego szczęścia od pary męskich gaci.
Popieram ją całkowicie. Osobiście uważam, że można być szczęśliwą singielką. Sama taka byłam i w sumie to czasami za tym tęsknię. Rozmowa z nią wywołała we mnie wspomnienia. Dlaczego było mi tak dobrze, gdy byłam sama? Znalazłam także inne kobiety, które szczerze z ręką na sercu mogą przysiąc, że ich największym marzeniem naprawdę nie jest znalezienie faceta.
Lubią żyć same
Wiele kobiet ceni sobie w swoim singielstwie to, że same decydują o tym, jak spędzą swój czas. Nie muszą naginać się do nikogo, ani rezygnować ze swoich planów. I nie, nie wynika to z egoizmu, co wiele osób im zarzuca. Na forum zawsze_podpięta pisze: „Jest mi dobrze samej ze sobą, mam sporo przyjaciół, więc nie czuję się samotna. Szkoda mi moich koleżanek, które z zaciśniętymi zębami wstają rano, robią śniadanie, spóźniają się do pracy, bo przecież ON nie może wyjść w niewyprasowanej koszuli… najgorsze jest to całe tłumaczenie: że spotkałam się z kolegą, ale on dla mnie nic nie znaczy, że wychodzę z kumplami ze studiów na piwo itd…”. Singielki doceniają też to, że nie muszą nikomu z niczego tłumaczyć ani określać godziny, o której wrócą. Ich czas należy po prostu do nich.
Mogą poznawać mężczyzn bez poczucia winy
Chyba każdy, kto był w związku przeżył to nie raz. Poznałaś interesującego mężczyznę, wymieniliście się numerami telefonu, bo zgadaliście się, że oboje uwielbiacie wspinaczkę. Dla ciebie jest jedynie osobą, z którą będziesz mogła porozmawiać o swojej pasji i podzielić się wrażeniami. Kiedy na niego patrzysz, widzisz zwykłego znajomego. Niestety, twój facet widzi w nim rywala i twojego przyszłego kochanka, na którego na pewno już teraz masz ochotę. Dlatego nie ma się co dziwić, że singielki cenią to, że nie muszą spowiadać się z każdej zawartej znajomości z przedstawicielem płci męskiej. – Mogę wreszcie wdawać się w krótkie, nic nieznaczące gadki z obcymi mężczyznami bez obaw, że podleci zaraz tu kogut, który skoczy niewinnemu facetowi do gardła – opowiada 31-letnia Monika, która od pół roku jest singielką po prawie 2-letnim związku. I oddycha z ulgą.
Eksperymentują w łóżku
– Bardzo lubię seks, dlatego często się na niego umawiam za pośrednictwem aplikacji lub z facetami poznanymi na imprezie. Zawsze się zabezpieczam, żeby nie wpaść lub nie złapać jakiegoś syfa – 29-letnia Hania jest typem imprezowej singielki, która jest świadoma swojej seksualności i atrakcyjności. Patrząc na jej długie nogi i piękne, rude włosy, aż nasuwa się pytanie: dlaczego jest sama? Ale nie zadaję go głośno, bo wiem, że dostałabym porządny ochrzan. – Oczywiście, jeśli zauważę coś niepokojącego, to zmykam. Lubię się ostro zabawić, ale w granicach rozsądku – uspokaja. – Uwielbiam ten dreszcz, kiedy kocham się z kimś po raz pierwszy i nie znam jego ruchów – szeroko się uśmiecha i widać, że jest naprawdę zadowolona z tego, jak żyje. – Z facetem, który okazuje się dobrym kochankiem, lubię poeksperymentować. Nie czuję się skrępowana, bo prawdopodobieństwo, że się jeszcze spotkamy, jest małe. Dzięki temu, że miałam wielu partnerów seksualnych, lepiej poznałam swoje ciało, wiem, jaki dotyk sprawia mi przyjemność i pozbyłam się wstydu – dodaje, a ja po części jej zazdroszczę tych dreszczyków spowodowanych odkrywaniem nowego ciała.
Mogą wszystko rzucić i zacząć od nowa
Ile razy czułaś, że już dłużej nie wytrzymasz i klęłaś, żeby to wszystko trafił szlag? Już rzuciłaś się na walizkę, żeby pakować swoje rzeczy. Kiedy szukałaś spodni, twój wzrok trafił na zdziwionego mężczyznę, z którym żyjesz, a o istnieniu którego w tym momencie kompletnie zapomniałaś. Dobrze, że się teraz napatoczył, bo inaczej przypomniałabyś sobie o nim otwierając portfel na stacji benzynowej. Grzecznie odkładasz z powrotem swoje rzeczy na miejsce oraz żegnasz swoje myśli o wyjeździe i rzuceniu tego wszystkiego w piz**. Nie możesz tak po prostu wszystkiego zostawić – w przeciwieństwie do singielki, która może wyjechać zawsze, kiedy tylko będzie miała na to ochotę. Singielka, jeśli nie ma kredytu i większych zobowiązań, może rzucić wszystko i znaleźć się tam, gdzie tylko zabraknie i pozwolą jej na to możliwości.
Mogą imprezować do woli
Oczywiście, jeśli lubią. – Uwielbiam swoje życie! – krzyczy 28-letnia Marysia, singielka. – Każdy weekend przeznaczam na spotkania z przyjaciółkami, które również są singielkami. Chodzimy po klubach, dobrze się bawimy i poznajemy nowych facetów – jej entuzjazm wywołuje u mnie wspomnienia naszych wspólnych imprez. – Sobota i niedziela zazwyczaj mijały na leczeniu kaca, pamiętasz? – uśmiechamy się do siebie ze zrozumieniem. – A jak wygląda teraz twój weekend? Chodzicie do kina, albo siedzicie w domu. A my mamy prawdziwą zabawę i świetne wspomnienia – zwraca się do mnie, a ja muszę przyznać jej rację.
Mogą wydawać pieniądze na swoje przyjemności
Mogą kupić te obrzydliwie drogie buty i nikomu nie muszą się z tego tłumaczyć. – Zarządzam swoim budżetem i jeśli sobie pozwolę na jakiś okropny wydatek, to nie będę wciskać smażonej cebuli mojemu partnerowi, bo na nic innego nie będzie nas stać do końca miesiąca. Sama będę musiała ją jeść! – śmieje się 33-letnia Karolina. – Płacąc 1/4 pensji za okulary przeciwsłoneczne stanął mi przed oczami widok moich rodziców, którzy kłócili się o to, że mama wydała na cośtam za dużo pieniędzy. I wtedy pomyślałam sobie, że jestem szczęśliwą posiadaczką przepięknych okularów.
Historie tych dziewczyn naprawdę pokazują, że bycie singlem to nie jest koniec świata i powód do życia obok życia. Mam nadzieję, że wreszcie zacznie się zmieniać postrzeganie kobiet, które żyją same. Że przestaną być traktowane jako gorsze (niestety, takie opinie się zdarzają), nieszczęśliwe i tak naprawdę to tylko udają, że są takie szczęśliwe, bo nie można być przecież szczęśliwą bez partnera.
I mam nadzieję, że wreszcie zrozumieją to też babcie, ciotki i cała rodzina, która potrafi durnymi pytaniami zepsuć spotkanie. Singielkom już się nie chce tłumaczyć, dlaczego nie siedzą zaszyte w domu i nie snują marzeń o partnerze. Dlatego serdeczna prośba o uświadomienie sobie – szczęśliwe singielki istnieją.