Mam 35 lat, jestem facetem i nie mogę patrzeć, jak kobiety same siebie oszukują. Wczoraj na kolację zaprosiliśmy kilka przyjaciółek mojej żony. Lał się alkohol, dziewczyny zaczęły się zwierzać, pytać o rady, ale jak próbowałem powiedzieć im prawdę, żona kopała mnie pod stołem, a w kuchni strofowała: „Nie możesz być taki brutalny i ostry”. Ale jak można nie być ostrym, jak Wy nie rozumiecie subtelności?
Zacznę od początku.
Pierwsza pani.
Jedna z przyjaciółek mojej żony od pół roku spotyka się z żonatym. Omijam aspekt moralny, bo nie o to tu chodzi. Jest zakochana, cierpiąca. Czeka. Koleżanki ją wspierają, pocieszają. A ja mam ochotę potrząsnąć tą kobietą. Czy ona jest szalona? On się do niej całymi dniami nie odzywa, a ona czeka? Potem przyjeżdża, bzyka, znika, a ona znów czeka? Bo on jej sprzedaje parę gładkich słówek? A potem mówi, że kocha żonę jak przyjaciela? Wywal na zbity pysk kolesia, który mówi Ci takie dyrdymały o swojej żonie.
Naprawdę rozumiem, że zdarzają się różne rzeczy w życiu, ludzie się w kimś niespodziewanie zakochują. Ale wtedy zostawiają swoich partnerów i budują życie z kimś innym. Koniec kropka. Tu mamy do czynienia z gogusiem, który kursuje między żoną a kochanką i robi w konia jedną i drugą. Dlaczego wy się na to godzicie? Nie rozumiem.
A jak się wam mówi wprost, że macie sobie darować, to mówicie: „Ale ty nie znasz dokładnie tej historii, to nie jest tak, jak myślisz”.
Aha, jasne.
Druga pani.
Randki z Tindera. Facet ewidentnie ją spuszcza, odpisuje lakonicznie, a ta myśli, że on jest zajęty. Zapracowany. I godzi się na bycie weekendową opcją, choć facet wyraźnie pokazuje, że nie chce się wiązać. Wciąż te same rozmowy. Co zrobić, żeby zadzwonił, dlaczego on się nie odzywa, a co ma na myśli. Jezu, on nic nie ma na myśli.
Trzecia pani.
Trzyletni związek. Partner wyraźnie wykorzystuje ją finansowo. My, jej przyjaciele doskonale to widzimy. Dlaczego ona nie widzi? Płaci za jego wyjazdy, bo on „później jej odda”, płaci w knajpach, bo on „zapłaci kolejnym razem”. Wyciąga od niej non stop pieniądze, chce pożyczać pieniądze od jej przyjaciół. Ale jak próbuję jej powiedzieć, że koleś jej używa, słyszę, że się nie znam i on jest inny. Czytaj: święty, cudowny, kochany. W końcu któryś interes mu się uda. Szczerze wątpię, a nawet jeśli, ona do tego czasu zostanie bankrutem. I to nie jest głupia dziewczyna. Wysokie stanowisko w banku, ścisły umysł, mocny charakter. Dała się omamić.
Wy potem nazywacie tych facetów narcyzami, debilami, manipulatorami. Ale przecież dajecie się na to wszystko nabierać. To dlaczego potem płaczecie?
Powiem wprost. Jak się zakochałem w mojej przyszłej żonie, nie była wolna. Nie była w związku małżeńskim, ale mieszkała z facetem od siedmiu lat. Ona chciała dziecka i stabilizacji, on nie chciał.
Dopóki jej nie spotkałem, nie myślałem o stałym związku, byłem tak samo niezdeklarowany, jak ci wyżej opisywani kolesie. Nie dlatego, że chciałem robić kobiety w konia, sam nie wiedziałem, czego chcę.
Z żoną poszło szybko. Poznaliśmy się w pracy, dałem jej do zrozumienia, że mi się podoba, ale nie wcinałem się w związek. Potrafiłem jednak przejechać 700 kilometrów jednego dnia, żeby ją widzieć przez godzinę. Bo pojechała z koleżanką nad morze, a ja tęskniłem. Codziennie dzwoniłem, od razu odpisywałem na wiadomości, a jak nie mogłem gadać, pisałem, że nie mogę i odezwę się później. Proste? Proste.
Nie kombinowałem, gdy skończyła swój związek, od razu razem zamieszkaliśmy. Chciałem z nią być. Tyle. I uwierzcie, jak facet chce z Wami być, dowiedziecie się o tym.
- Jak on dłużej nie dzwoni, to widać nie chce.
- Jak unika spotkań, to nie chce.
- Jak wciąż jest zajęty, to nie chce.
- Jak nie odpisuje godzinami i znika wieczorami, to nie chce.
Ile można Wam razy to tłumaczyć? To nie jest skomplikowane. Nasze mózgi nie są skomplikowane. Coś jest, albo tego nie ma.
Owszem, czasem się boimy, też nie wiemy, czy wyciągnąć rękę, jak coś zrobić. Ale w końcu to robimy. Nie mamy tak, że milczymy ileś miesięcy, ileś dni. Nie znam takich przypadków. A jeśli Ty go spotkałaś, to po co Ci niezdecydowany facet?
Nie bądźcie takimi frajerkami, bo potem płaczecie nie przez nas, facetów, a przez siebie. Jesteście mistrzyniami bagatelizowania oznak. Ktoś Wam pluje w twarz, a Wy mówicie, że to deszcz. Po co? Jesteście masochistkami, czy jak? Bo już sam nie wiem.
Pozdrawiam przyjaciółki mojej żony. Inaczej nie miałem jak Wam tego powiedzieć.
Zakochany w swojej żonie mąż.