Go to content

Przestańmy zachowywać pozory. Zadbajmy o to, co dla nas najważniejsze

Fot. iStock/wundervisuals

Kiedy ktoś pyta, co jest dla ciebie najważniejsze, właściwie bez zastanowienia odpowiadasz: rodzina, przyjaźń, miłość. A już z pewnością wymieniasz jedną z tych trzech rzeczy.

Jeśli jesteś rodzicem życzysz sobie przede wszystkim zdrowia swoich dzieci. Nie ma ważniejszej rzeczy dla rodzica. Rodzicielstwo jest jedną z najcudowniejszych rzeczy, jaka może się nam w życiu przydarzyć. Obok radości, miłości, euforii, która przychodzi do nas wraz z narodzinami naszego dziecka, pojawia się jednak niepostrzeżenie strach. Kompletnie nie mamy na to wpływu. Ba, nie zdajemy sobie nawet sprawy z jego obecności, dopóki nie zdarzy się coś, co zaburzy nasz spokój – zbyt wysoka gorączka, kolki, ząbkowanie – to na początek, kiedy chcielibyśmy pomóc naszemu maleństwu, a stajemy się zupełnie bezradni. Ile razy myślałyście: „Niech mnie boli, niech ja choruję, byleby tylko jemu/jej nic nie było”.

Często też słyszę: „Jak zacznie mówić, to będzie wiadomo, co mu jest, co boli”. I faktycznie im dzieci starsze, tym my, rodzice, stajemy się spokojniejsi. Odchodzą trochę w niepamięć choroby, ale zaczyna się zupełnie nowy rozdział w życiu naszych dzieci – ciekawość świata.

Z małych brzdąców, dzieci stają się tymi, którzy chcą poznawać wszystko, co wokół, chcą wyjść spod stworzonego przez nas bezpiecznego klosza, wyswobodzić się i ruszyć w nieznane. Pamiętacie jeszcze naukę jeżdżenia na rowerze? A może pierwsze łyżwy, narty, rolki? Zawsze powtarzam, że najfajniejsze w posiadaniu dzieci jest to, że my sami cofamy się do lat dzieciństwa, chcemy też spróbować – rolek, łyżew, chcemy na nowo eksplorować świat. Trochę wtedy usypiamy czujność, którą wybudzają zdarte kolana i łokcie naszych dzieci.

I chociaż głośno deklarujemy, że najważniejsze jest dla nas bezpieczeństwo i zdrowie naszych dzieci, to często mam wrażenie, że kompletnie to ignorujemy. Na lodowisku niewiele dzieci jest w kaskach, na rowerach podobnie. „Nie chce założyć, mówi, że mu niewygodnie” – tłumaczą rodzice, a przecież wystarczy chwila nieuwagi…

Na zlecenie Nationale Nederlanden przeprowadzono badania, które obnaża trochę nas – rodziców i naszą dbałość o bezpieczeństwo naszych dzieci.

I chociaż martwimy się bardzo często i rozmawiamy z dziećmi o zachowaniu bezpieczeństwa, to jednak posiadamy nikłe pojęcie choćby w zakresie udzielania pierwszej pomocy. Chcielibyśmy się doszkolić, ale przyznajmy, że rzadko kiedy robimy cokolwiek, by wziąć udział w kursie, który da nam pewność, co zrobić w przypadku wypadku. W końcu ranę wiemy jak opatrzyć, jak dziecko się zakrztusi niegroźnie, to także wiadomo, jak się zachować. Czy to jednak zawsze wystarczy? Trochę bagatelizujemy wypadki, bo przecież naszemu dziecku one się nie zdarzają. Zresztą same badania pokazują, że niewiele ponad 23% rodziców potwierdza, że ich dziecko uległo wypadkowi – to średnio co czwarte, piąte dziecko. Nieustannie mamy nadzieję, że nasze jest w tej szczęśliwej części, której nic się nie przytrafi.

Zobaczcie, jakie to naiwne. Z jednej strony bezpieczeństwo naszego dziecka stawiamy ponad wszystko, a z drugiej, co robimy, żeby naprawdę mu je zapewnić? 81,3% biorących udział w badaniu deklaruje, że rozmawia ze swoim dzieckiem na temat bezpieczeństwa. Czy jednak sama rozmowa wystarczy? Przecież wiadomo, że dziecko nie uczy się tego, co do nich mówimy, tylko naśladuje nas w naszym zachowaniu. To czyny, a nie słowa są istotne w wychowaniu, a także w nauce bezpieczeństwa. Więc, co z tego, że rozmawiamy z dziećmi na temat bezpieczeństwa, jeśli jedynie 61,9% zapewnia, że zapina dziecko w pasy w foteliku samochodowym, a niewiele ponad 50% pilnuje, by dziecko na rower, rolki, łyżwy zakładało kask? Gdzie tu bezpieczeństwo naszych dzieci? Wśród tych 50% rodziców, którzy biorą udział w zabawach dziecka, mają na nie tak zwane „oko”? Przecież nie będziemy całe życie kontrolować tego, czy dziecko jest bezpieczne.

Czas najwyższy zweryfikować to, co dla nas najważniejsze. Bo jeśli bezpieczeństwo dziecka, to zróbmy rachunek sumienia, jak naprawdę o nie dbamy i czy faktycznie robimy wszystko, by nie doszło do wypadku, którego skutki mogą być naprawdę różne? Niech każdy sam sobie odpowie na to pytanie…


Artykuł powstał przy współpracy z Nationale Nederlanden