Pamiętam, że wracam któregoś dnia z pracy, wcześniej zabrałem jej klucze od domu, dzieci były u dziadków, bałem się o nie. Usiadłem na schodach, opadłem z sił. Drzwi rozniesione łomem, wyważone siłą, w środku jakby huragan przeszedł, wszystko poniszczone, wartościowe rzeczy powynoszone… – wspomina Marek, ojciec dwójki dzieci, mąż alkoholiczki.
Rzeczywistość
Marek lat 38. Jego była już dzisiaj żona jest alkoholiczką. Mają dwoje dzieci, którymi nigdy się nie interesowała, a zdarzało się, że je biła. Z problemem przemocy stosowanej przez jego żonę długo próbował poradzić sobie sam. Od 5 lat walczy z nią o opiekę nad dziećmi.
Mieszkanie, w którym żyje ze swoimi synami (4 letnim Dawidem i 6 letnim Bartkiem) jest czyste, zadbane a w powietrzu unosi się zapach przygotowywanego obiadu. Chłopcy odrabiają lekcje przy nowych biurkach. Są otwarci, życzliwi i ufni, co znających ich historię może zaskakiwać. – Taki spokój jest dopiero od ponad roku, odkąd ona z nami nie mieszka. Nie miałem innego wyjścia, jak po prostu doprowadzić do eksmisji – zaczyna opowiadać Marek. – Najpierw usiłowałem walczyć z tym sam, tłumaczyć, no wiesz, jakoś to rozwiązać. Chwalić się nie było czym, ale w końcu sąsiedzi zaczęli interweniować – kontynuuje.
Marek z trudem opowiada o koszmarnych sytuacjach, kiedy był w pracy i co chwilę dzwonił do domu, bo wiedząc do czego była zdolna jego ówczesna żona, drżał o życie i zdrowie swoich synów. Gdy w słuchawce telefonu słyszał, że jest pijana, a w mieszkaniu są jacyś obcy ludzie, mimo groźby utraty pracy, brał kolejny raz wolne, by jak najszybciej znaleźć się w domu. Zanim jeszcze dotarł na miejsce już od sąsiadów dowiadywał się, że jego żona właśnie odjechała ze swoimi kompanami do picia. Zabrała ze sobą telewizor po to, by go sprzedać, a pieniądze przeznaczyć na libacje.
– Piła, awanturowała się, była agresywna. Dochodziły do mnie informacje, że chłopcy przez pół dnia byli zamknięci na balkonie, załatwiali tam swoje potrzeby. Gdzie była w tym czasie? W mieszkaniu ze swoimi kolesiami. Chyba nie muszę ci mówić, co tam robili. Synek opowiadał mi jak mama krzyczała i za głowę wyciągała go z samochodu. Chłopcy pytali mnie później, czy mama ich kocha….- głos Marka drży.
– Zrozumiałem, że nic z tego. Albo zawalczę o swoje dzieci, wyrzucę ją z naszego życia, albo któregoś dnia dojdzie do prawdziwej tragedii. Choć od tej, którą nam zgotowała ciężko było mi wyobrazić sobie większą.
Zaczęła się batalia młodego, pokrzywdzonego ojca z urzędami: MOPS, policja, kurator sądowy, sąd rodzicielski. Instytucje te choć często chciały pomóc, miały związane ręce. – To nie tak, że nie chcieli pomagać tylko wszędzie jakieś ograniczenia prawne i paragrafy, które się często wykluczają i wszystko przez to stoi w miejscu. Eksmitować tak, ale gdzie? Przecież na bruk nie można. Kurator też przychodził starał się. Ona wtedy trzeźwiała, obiecywała poprawę, płakała. Potrafiła odgrywać oscarowe wręcz role, oczerniała mnie, mówiła że jest odwrotnie, że to ja się znęcam, że piję, że biję – irytuje się Marek.
Twierdzi, że nie ma żalu, ale zbyt często słyszał, że to jednak matka, że każdy popełnia błędy, że trzeba dać szanse. Nie ustawał mimo to w walce o bezpieczne i godne życie nie tylko swoich dzieci, ale też swoje.
– Tak w końcu jakoś się udało, choć to jeszcze nie koniec. Mamy spokój, nie mieszka z nami, nie kontaktuje się prawie, nie wiem co się z nią dzieje. Nadal walczę o alimenty na dzieci i inne sprawy. Jeszcze długa droga przede mną, wiem to, ale dla dzieci wszystko – kończy Marek z lekkim uśmiechem spoglądając na swoich synów.
Pomoc
SOS Specjalistyczny Ośrodek Wsparcia dla Ofiar Przemocy w Rodzinie w Lesku ma 20 miejsc hostelowych. Od czasu powstania do dziś ze schronienia skorzystało blisko 500 osób, głównie matki z dziećmi, ale mieszkało też kilku mężczyzn. Z pomocy ambulatoryjnej – prawnej, psychologicznej, pedagogicznej i socjalnej skorzystało ok. 900 osób, z czego kilkadziesiąt z nich to mężczyźni.
– Mitem jest fakt, że przemoc zdarza się tylko w rodzinach patologicznych i jest stosowana tylko wobec kobiet. Coraz częściej zdarza się, że to właśnie mężczyźni są ofiarami. Przemoc zdarza się we wszystkich środowiskach i grupach społecznych. Pomagamy również dzieciom pokrzywdzonych ofiar. Prowadzimy z nimi zajęcia grupowe oraz indywidualne dostosowane do wieku dziecka, pracują z nimi psycholodzy i terapeuci – mówi Joanna Szurlej dyrektorka Ośrodka SOS w Lesku.
– Ofiary ukrywają fakt przemocy. Spowodowane jest to nie tylko wstydem, stereotypami czy złymi doświadczeniami z instytucjami pomocowymi. Sprawca powtarza ofierze, że nikt jej nie uwierzy, izoluje ją od wsparcia, dlatego ta często nawet nie próbuje szukać pomocy. Do tego dochodzi jeszcze brak wiary we własne możliwości, wtórna bezradność, aż w końcu zespół stresu pourazowego. Proszę zaznaczyć, że nawet gdy rodzice stosują przemoc tylko wobec siebie, to i tak choruje cały dom. Pomoc jest wtedy potrzebna wszystkim. Oprawcy – jeśli się na to zgodzi, również. Część ofiar, która do nas trafia, usamodzielnia się, znajduje pracę, odcina się od sprawcy. Pozostałe wracają wierząc, że sprawca zmieni się, zrozumiał swój błąd.
Teoria
W 2010 roku wprowadzono zmiany w Niebieskiej Karcie dotyczące zasad postępowania przy podejrzeniu przemocy w rodzinie, które według Najwyższej Izby Kontroli kompletnie się nie sprawdziły. W ocenie Izby procedury są na tyle przewlekłe, że mogą zniechęcać do zgłaszania przypadków przemocy. Wcześniej policja podejmowała samodzielne działania siedem dni od zgłoszenia, natomiast teraz zdarza się, że dzielnicowy odwiedza rodzinę, która zgłaszała pomoc nawet dwa miesiące po zgłoszenia przypadku. Kuleją też inne instytucje odpowiedzialne za pomoc ofiarom przemocy a ośrodków interwencyjnych jest wciąż za mało.
W roku 2016 w Polsce odnotowano ponad 150 tyś. zgłoszeń o przemocy w domu.
Pytanie, ile takich przypadków rozgrywa się do dziś, w piekle czterech ścian.
Anika Zadylak
Dziewczyna z tatuażem nie jednym. Wieczna Alicja z Krainy Czarów, która uparcie wierzy w życie po Tamtej Stronie Lustra. Optymistka niepokonana przez żadne burze i kataklizmy. Otwarta na świat i ludzi, których uwielbia. Pisanie jest dla niej jak oddech. Kocha ponad wszystko swoje dzieci, wszystkie dzieci, koty i inne zwierzęta. Wegetarianka i buntowniczka, manifestująca głośno swoje poglądy.