Powiem Wam, że to całe dorosłe życie jest mega skomplikowane. Szczególnie w przypadku kobiet, które to z reguły biorą na siebie rolę Pani Domu (czytaj – Pani Gospodyni). Gotujemy, sprzątamy, ogarniamy. Wykonujemy te wszystkie, z pozoru proste, banalne i nic nie znaczące czynności i jesteśmy zażenowane, gdy nagle dowiadujemy się, że przez całe życie robiłyśmy to źle. Wiem, że niektóre z was mogą nie mieć w sobie tyle ciekawości, żeby niektóre swoje zwyczaje weryfikować, więc spieszę z pomocą. Pomimo całego mojego zamiłowania do stylu życia EKO, który sam z siebie wydaje się być żmudny i mozolny (choćby to mieszanie różnych dziwnych mikstur, żeby ograniczyć użycie chemii), jestem wygodnicka. Ba! Wygodnicka i leniwa. No ale każda z nas ma jakieś swoje dziedziny, w których jest perfekcyjna i takie, w których odpuszcza. Ja na przykład uwielbiam sprzątać i czystość jest dla mnie ważna. Przegryzę tętnicę każdemu, kto powie, że mam w domu syf. Ale dla odmiany… Nie znoszę gotować. Jak Boga kocham, szlag mnie trafia, gdy muszę stać przy garach. Nie wiem, czy kurs gotowania by tu cokolwiek zmienił. Po prostu chyba istnieją kobiety, które nie znoszą szatkować, mieszać, doprawiać, ugniatać, zagniatać i cudować. No i te przepisy? Dla kogo one są pisane? Jak czytam „filiżanka mąki” i patrzę na 3 różne, które mam w szafce, to generalnie zamykam książkę kucharską i zamawiam pizzę.
No ale dziś nie o tym.
U mnie w domu często serwuję ziemniaki. Nie, nie same, choć zwykłe połączenie ich z kefirem i jajkiem sadzonym uważam za najlepsze danie pod słońcem. Biorąc pod uwagę fakt, że dietetycy już dawno obalili mit, jakoby ziemniaki były potwornie tuczące, chętnie po nie sięgam. Są tanie i proste w przygotowaniu (chociaż wybór smacznych ziemniaków to już wyższa szkoła jazdy, serio!). Można obrać je wcześniej, wstawić do garnka i niech czekają na „porę obiadową”, tak?
I guzik prawda!