Za moją zmianą życiową stała głęboka potrzeba autentyczności – wyznaje Paweł Kunachowicz, bohater spektakularnej przemiany, od radcy prawnego do przewodnika wysokogórskiego, autor praktycznego poradnika „Zmiana. Jak na nowo napisać swoją życiową historię”.
Rozmawia: Agnieszka Grün-Kierzkowska
Każde działanie poprzedza jakaś potrzeba. Co Pana skłoniło do tak radykalnej zmiany życia ( przyp. przeprowadzka do innego kraju, zmiana zawodu, stylu życia)?
Popchnęła mnie do tej zmiany potrzeba bycia sobą, odnalezienia swojej historii. Wyrastamy w różnych opowieściach, one przychodzą do nas z domu, z wychowania, z wykształcenia, ale niekoniecznie to są nasze historie. Dopiero z czasem zdobywamy możliwość dokonania wyboru własnej drogi, ale i tak zdarza się często, że nasz wybór jest zagłuszany przez rzeczywistość, w której żyjemy. Jesteśmy wmontowani w pewne sytuacje, mamy różnego rodzaju obowiązki, przyzwyczajenia, rutyny. Ale przede wszystkim ograniczenia wynikające z faktu, że życie na nas nie czeka z dobrymi decyzjami, tylko po prostu biegnie. My musimy się do tego siłą rzeczy odnosić i często zaciągamy zobowiązania, które latami na nas ciążą. Chciałem odkryć swoją opowieść, swoją prawdę i prawdę o sobie, a wiedziałem, że to w czym tkwię nie jest tym, czego szukam. A więc moją potrzebą było odnalezienie siebie.
Użył Pan w swojej książce stwierdzenia, że na zawsze stracił tytuł mecenasa, ale „odzyskał siebie”. Co oznacza „odzyskiwanie siebie” dla Pawła Kunachowicza?
To trochę jakby ironiczne ujęcie tej sytuacji, którą przeżywałem. Chciałem się z tego zaśmiać, z siebie i tych tytułów. Ja w ogóle podchodzę z dystansem i ironią do wszelkiego rodzaju nazewnictwa, takiej próby dopisywania sobie przed nazwiskiem jakiś szczególnych atrybutów. Uważam to za „stroszenie piór”, zbędne nadawanie sobie znaczenia, nadmuchiwanie balonu z pychy. Natomiast odejście z zawodu prawnika otworzyło przede mną bramy do raju ( śmiech). Stworzyło możliwość do robienia zawodowo rzeczy mi bliskich. Czyli „odzyskiwanie siebie” oznacza odkrywanie tego, co chcę robić na co dzień i prawdziwe wykonywanie tych czynności, a nie tylko świadomość pragnień. Tak pojmuję odzyskiwanie siebie, jako robienie autentycznych i ważnych dla mnie rzeczy.
Zmiana jest procesem składającym się z różnych etapów, do których należy poddawanie w wątpliwość sensu zmiany. Czy Pana również dotknął ten stan zwątpienia podczas przemiany?
Wydaje mi się, że nie ma zmiany bez takiego momentu zwątpienia. Nie ma prawdziwej podróży, odkrywania prawdziwego siebie bez wątpliwości. To jest stan, który nam towarzyszy za każdym razem, gdy walczymy o ważne sprawy. Kiedy stawiamy wszystko na jedną kartę, bo tak trzeba w pewnym momencie zrobić. Oczywiście należy być do tego przygotowanym, znać swoją motywację, czuć determinację. Wątpliwości będzie tym więcej, im stawka będzie wyższa, a zmiana bardziej wymagająca. Jeśli zmiana dotyczy wielu aspektów naszej codzienności, zwątpienie obejmuje ją również w szerokim zakresie. Ludzie rozumni mają w sobie autorefleksję, która z definicji jest procesem podważania pierwotnych założeń i postanowień. Osobiście uważam, że wątpliwości są ważne i potrzebne. Dzięki nim, tocząc wewnętrzny dialog, dochodzimy do głębszego zrozumienia siebie samych i naszego otoczenia. Wątpliwości są niezbędne w procesie zmiany, aby coś rozsądnego się wyłoniło.
A jeśli ktoś się zapętli w swoich wątpliwościach? I będzie chciał zawrócić z drogi zmiany, bo to wyda mu się łatwiejsze od trudu zmiany. Czy ma Pan złoty środek na taką sytuację?
Do pewnego momentu wątpliwości mogą nam służyć, poruszają naszą inteligencję, mądrość życiową, doświadczenie. Robią „pozytywne zamieszanie”, dzięki czemu jesteśmy twórczy. Jeśli jest ich zbyt dużo, rzeczywiście może być łatwiejsze schowanie się za wątpliwościami i krytyką. Możemy wtedy opaść z tą falą zwątpienia, poddać się i pozostać przy dawnym rozwiązaniu. Trudno jest jednak zaznaczyć w jasny sposób taką granicę, kiedy wątpliwości przestają nas inspirować, a stają się systemem obronnym przed wyjściem ze strefy komfortu. Warto zastanawiać się nad pytaniami powstałymi na bazie zwątpienia, ale również należy być uważnym na swoje reakcje. Gdy pojawi się pokusa schowania za wątpliwościami, powód do odpuszczenia ryzyka, działania, stania się biernym i krytycznym wobec zmiany. Trzeba uważać, by w konsekwencji odpuszczenia nie zostać sfrustrowanym i wyszydzającym własne autorefleksyjne myślenie nieszczęśliwym człowiekiem.
Dewaluowanie ma spowodować, że nasze poczucie straty będzie mniejsze?
Pewnie tak to można logicznie wytłumaczyć. Łatwiej jest nam pozostać w rejonie, który znamy, niż wyjść poza komfort. Zmiana wymaga wysiłku i poświęcenia.
Zastanawiam się, czy do zmiany potrzebne jest poczucie autentyczności i odwaga? Czy to warunek sine qua non ( przyp. konieczny)?
Odwaga jest kluczowa, aby cokolwiek zmienić, w sobie i w życiu. Bez odwagi, bez odważnych postaw i decyzji nie ma mowy o prawdziwej zmianie. Z kolei autentyczność jest podstawą do odwagi, nasza odwaga bierze się z autentyczności. Jeśli potrafimy odnaleźć, dotknąć, poczuć, zasmakować autentyczności wszystkimi zmysłami, wiemy, że jesteśmy prawdziwi pod każdym względem. Prawda o nas jest widoczna, gdy jesteśmy sobą, jak mówimy, jak się poruszamy lub wręcz przeciwnie, gdy kogoś innego udajemy. Kiedy przebieramy się za kogoś, udajemy lepszego, szybszego, mądrzejszego, niż jesteśmy w rzeczywistości, wtedy zatracamy też odwagę do zmian. Autentyczność buduje nam drogę do nas samych, jesteśmy szczerzy wobec siebie i świadomi swoich walorów, ale i własnych ograniczeń. Kiedy wiemy, co, z kim, gdzie chcemy robić, czujemy swoją autentyczność. Dopiero wtedy jesteśmy gotowi, mamy zasoby do rewolucji w swoim życiu. Kluczem do zmian jest odwaga rodząca się z poczucia autentyczności.
Jak Pan uważa, czy zmiana wiąże się z poświęceniem? ( tj. czy to wygląda w ten sposób, że zyskując coś, tracimy coś innego?).
W dorosłym życiu, w takim świadomym wybieraniu i zmienianiu, nigdy nie ma jednostronnych skutków, że tylko coś osiągamy i nic nie tracimy. To jest trochę tak, użyję pewnej metafory, że zamieniamy jabłka/ gruszki na pomarańcze. Oczywiście jednym z nas odpowiadają bardziej pierwsze, innym drugie owoce, ale w prawdziwych wyborach zawsze jest element straty. Czasami musimy zrezygnować z obszarów, w których kiedyś dobrze nam się funkcjonowało, ale po zmianie nie czujemy się tam już tak komfortowo. Zmiana jako proces wymaga od nas samych dyscypliny i poświęcenia czasu, uwagi na nowe umiejętności, których musimy się nauczyć przygotowując do nowych okoliczności. Poświęcenie może dotyczyć też rezygnacji, poskromienia pragnień, wyłamania z pewnych schematów. Zmiany nie są łatwymi doświadczeniami, wymagają wysiłku. Poświęcamy energię, żeby mogły się zrealizować. Tylko w ten sposób możemy poczuć autentyczną zmianę, poświęcając jej siebie.
Jaką relację byłby Pan gotów poświęcić dla ważnej zmiany?
Prawie zawsze relacje w zmianie ulegają przekształceniu. Wszystkie relacje, które mamy zostają zakwestionowane. Są wystawiane na pewnego rodzaju pytania, czasami nawet poddane próbie. Jeśli dokonuje się w naszym życiu zmiana, to odbija się na relacjach. Wydaje mi się, że będąc autentycznym, odważnym i prawdziwym w zmianie, którą przeżywamy, jesteśmy mniej podatni na zewnętrzny osąd. Mniej krępują nas relacje, czujemy się wolni w swoim wyborze. Relacje prawdziwe pozostaną takimi, niezależnie od powodu czy wymiaru zmian. Bez względu, czy dotyczą miejsca zamieszkania, zawodu, wyznania czy też orientacji seksualnej. Moim zdaniem relacje szczere, budujące mają szansę przetrwać. Podczas zmiany zauważymy, że wiele relacji w naturalny sposób się wykruszy, zakończy. Ich siła jest wątpliwa, w związku z powyższym pojawią się pytania, kwestionowanie sensu podtrzymywania takich więzi. Łatwiej nam będzie „przesiać” te relacje, pozbyć się tych nieprawdziwych. W pewnym sensie uodparniamy się na „przeglądanie w oczach innych”, przestaje to mieć dla nas znaczenie. Na początku zmiany często myślimy o osobach, z którymi wiąże nas jakaś relacja. W procesie zmiany myślimy już głównie o swojej autentyczności, dosyć długo jesteśmy w takiej samotności, okresie zmagania się z samym sobą. Potem zaczynamy odbudowywać nowe relacje i nowe związki. Rezygnacja z pewnych relacji jest naturalnym zjawiskiem, swoistym poświęceniem, ponieważ nie da się bezkosztowo zmieniać życia. W moim życiu prawdziwe relacje przetrwały, te niewiele warte odpłynęły.
Dostrzegam cechy poprzedniego życia zawodowego w Pana książce. Choćby jej forma, tak podobna do prawniczego stylu: jest syntetycznie napisana, uporządkowana w treści, precyzyjnie przedstawia początek procesu i etapy zmiany, zawiera dużo konkretnych , trafiających w sedno problemu informacji. Czy to oznacza, że poprzednie życie, pomimo dokonanej zmiany, zostawia w nas trwały ślad?
Jestem zwolennikiem precyzyjnych wypowiedzi i używania konkretnych, nawet tych obrazowych, form opisu. To jest taka moja dyscyplina, staram się samemu sobie narzucać pewne ograniczenia, żeby „nie popłynąć” w kierunku abstrakcyjnych, nijakich wywodów. Z tego powodu często odwołuję się do własnych przeżyć, przygód, czy refleksji, żeby w autentyczny sposób, bazując na konkretnym przykładzie, pokazać o czym mówię. To ułatwia czytelnikowi wyobrażenie, przybliża opisywaną sytuację, czyniąc ją bardziej znaną. Nie chodzi przecież o akademickie wywody, z których niewiele wynika. Długo miałem tendencję do odcinania się od przeszłości zawodowej. Z czasem jednak zrozumiałem, że to doświadczenie prawnicze było ważną szkołą życia, która pozostawiła cenne umiejętności. Studia humanistyczne też potrafią wykształcić w nas konkretny sposób myślenia ( śmiech). Nasze poprzednie wcielenia noszą w sobie takie elementy, które przekładamy na kolejny świat. Trudno jest całkowicie „się wyzerować”, to jest niepotrzebne, mogłoby okazać się nawet błędem. Nie warto kwestionować całości życia przed zmianą. Elementy dobre, budujące nas, powinniśmy zachować i pielęgnować w sobie. Taka refleksja przychodzi jednak po czasie. W zmianie często wypieramy poprzednie doświadczenia, uważamy to za część procesu przeistaczania.
Podoba mi się Pana szczere podejście do kwestii „gotowości na zmianę”. Doceniam prawdziwy przekaz o konieczności przygotowania się do zmiany, aby, jak Pan powiedział, nie przypominała gry w kasynie. Pana zdaniem każdy może zdobyć się na zmiany w życiu?
Myślę, że z natury każdy jest stworzony do zmiany. Występują jednak rzadkie przypadki ekstremalne, gdy ludzie postawieni przed trudnymi dylematami życiowymi, mają wielką trudność lub nie mogą dokonać zmiany. To dotyczy sytuacji skrajnych, gdy w grę wchodzi np. temat zdrowia. Zmiana nie jest uzdrawiającą bajką, to mit. Wszyscy inni mają zasoby i możliwość dokonywania zmian. Dużo zależy od autorefleksji, introwertycy są w tym lepsi. Współczesny świat lansuje ekstrawertyków, tych co potrafią się pokazać, wypowiedzieć, „wyuśmiechać”, wykręcić ogonem, zrobić wrażenie. A im jest trudniej przeżywać zmiany, kontemplować swój świat wewnętrzny, ponieważ karmią się poklaskiem i są zależni od opinii z zewnątrz.
Wszyscy, poza rzadkimi wyjątkami, mają możliwość dokonywania zmian w życiu, ale nie wszyscy z tej szansy skorzystają. Jesteśmy dość leniwi, nie lubimy wychodzić z rytmu rutyny, unikamy męczenia się i wysiłku, jeśli tylko możemy. Tkwimy w prozie życia, bo tak jest łatwiej. Zmiana „ku prawdziwości” jest wybitnie męcząca, ale jednocześnie podczas zmagania, wstępuje w nas nowa energia. To jest wyczerpujący proces, lecz od pewnego momentu, napełniamy się nowymi siłami, na nowe życie.
„Zmiana jako nieustająca podróż”, co dla Pana oznacza taka metafora?
Życie sensowne jest największą wartością, do której możemy dotrzeć. Takie życie jest pełne, nieporównywalne z jakimkolwiek stanem posiadania, władzą, popularnością, tzw. sukcesem. Jest moim zdaniem najważniejszą wartością, do której powinniśmy niestrudzenie dążyć.
Ciekawe jest to, że nawet kiedy się przeniesiemy z narzuconej nam drogi, na nasze autentyczne tory, to i tak, co jakiś czas, musimy się aktualizować. Weryfikujemy i sprawdzamy stan tych wyborów, czy zmiana dokonana kilka lat temu, jest nadal aktualna. Otoczenie cały czas się zmienia, a my będąc na autentycznej trasie życiowej wędrówki, też się zmieniamy. Ten proces nigdy się nie kończy. W tym sensie zmiana jest drogą, podróżą, nieustającą przygodą.
Paweł Kunachowicz- przewodnik wysokogórski, autor książki „Zmiana jak na nowo napisać swoja życiową historię”.