Koce zimą w oknach, grzyb na ścianach, spanie na gołym betonie, marzenia o własnym łóżku i półce, na której będą znajdować się tylko i wyłącznie ich rzeczy. Tak wygląda rzeczywistość wielu dzieci w Polsce, którym rodzice nie są w stanie zapewnić odpowiednich warunków do życia i rozwoju. Do drzwi takich rodzin, często mieszkających w zapuszczonych budynkach gospodarczych bądź starych oborach, pukają Oni – Piękne Anioły. To ci, którzy chcą dać dziecku nadzieję na to, że jego życie może być kolorowe i radosne. Chcą mu pokazać, że nie musi już dłużej stać na przerwach z boku ze spuszczoną głową i ma prawo do cieszenia się dzieciństwem bez poczucia wstydu. I chyba tylko oni wiedzą, jak własne łóżko i kolorowe ściany przywracają dzieciom chęć do życia i wiarę w dobro.
Dać dzieciom kolorowy świat
Raz trafili do „domu” w okolicach Nowego Sącza, którym dla matki z dziećmi był stary, rozpadający się budynek gospodarczy. Bez ogrzewania, bez wylewek betonowych. Kobieta uciekła od męża przemocowego z czterema córkami i jedną siatką, nie zdążyła wziąć nic więcej ze sobą. Nie miała mebli, pościeli i podstawowych przedmiotów. Na podłodze rozłożyła pocięte kawałki gąbki budowlanej. Zadbała, żeby każda z dziewczynek miała swoje łóżko. O grubości 5 centymetrów, na zimnym betonie. Nie było to ani wygodne, ani odpowiednie dla dzieci. Tej rodzinie pomógł Zakład Karny. Dyrektor zgłosił ją do Pięknych Aniołów, które ruszyły wyremontować budynek. Pomogli więźniowie. Wszyscy ciężko pracowali. Ale każdy wiedział, że właśnie zmienia czyjeś życie, a dzieci wreszcie będą miały normalne warunki. Dzięki ich pomocy dziewczynki dostały nowe łóżka i już nie muszą spać na betonie. – My nie chcemy, żeby dzieci ponosiły winę za błędy rodziców – mówi Katarzyna Konewecka-Hołój, prezes stowarzyszenia Piękne Anioły.
Kiedyś pomogli rodzinie, której nie było stać nawet na łóżko. Rodzice przynieśli starą, wysłużoną wersalkę, z której wychodziły sprężyny. Matka zaklejała je grubą taśmą, bezskutecznie. Trójka maluchów musiała w nocy uważać, żeby się nie skaleczyć. Nie stać ich było na nowe meble, dlatego urządzili pokój tym, co znaleźli na śmietniku bądź dostali od kogoś. Śpią na tym, co ktoś już uznał za nienadające się do spania. A dla nich to jedyna możliwość zapewnienia dzieciom minimalnych warunków do funkcjonowania. Piękne Anioły wyremontowały im pokój. Ściany pomalowali na kolorowo, przywieźli nowe łóżka i pościel.
– My nie działamy w sferze dziecięcych marzeń – podkreśla pani Kasia. – Jesteśmy wszędzie tam, gdzie dziecko nie ma warunków, by się prawidłowo rozwijać. W pokoju dziecka musi być miejsce do wyspania się, do nauki i do zabawy. Jeśli te warunki nie są spełnione, wkraczamy – dodaje.
Remont pokoju przywraca wiarę w lepszą przyszłość
Piękne Anioły pomagają tym, których los nie oszczędza lub, gdy dorośli nie mają możliwości podjęcia pracy zawodowej. – Wyciągamy rękę do tych wszystkich, którzy udowodnili, że sami chcą zawalczyć o lepszą przyszłość i dla siebie, i dla swoich dzieci. Tam jesteśmy zawsze – mówi pani Prezes. – Są to rodziny z różnymi problemami, głównie jednak z terenów wiejskich. Tam, gdzie dawniej ci ludzie w miarę samodzielnie funkcjonowali, w latach 90-tych i prowadzili drobne rolnictwo, z którego się utrzymywali i nie korzystali z pomocy opieki społecznej. To gospodarstwo dawało im utrzymanie. W tamtym czasie nastolatkowie, którzy pomagali rodzinom w tych małych gospodarstwach rolnych, nie zdobyli wykształcenia, bo nie było im to potrzebne. Od rana do wieczora pracowali w polu, na roli. I teraz oni mają ok. 40 lat, mają już swoje dzieci, ale niestety rolnictwo podupadło, bo jak wiadomo przetrwali tylko najwięksi z tej dziedziny – dodaje.
Smutne jest, że są to osoby, które nie umieją odnaleźć się w nowej rzeczywistości. – I teraz dodatkowo oprócz dzieci, mają oni także na utrzymaniu swoich zniedołężniałych rodziców. Dlatego kwestia pójścia do pracy przez oboje rodziców jest niemożliwa. Bo zawsze ten jeden musi doglądać gospodarki – tłumaczy. Właśnie takie rodziny zgłaszają sądy rodzinne, pracownicy socjalni. To są rodziny, które walczą o zmianę swojej sytuacji i chętnie współpracują z ośrodkami. Próbują coś robić, aby ich sytuacja się polepszyła.
Trudna sytuacja w rodzinie wpływa na dzieci i ich psychikę. – Zawsze mamy takie sytuacje, że te nasze dzieci są wyizolowane od grona rówieśników, są nieobyte z dobrami materialnymi. Dla nich te pokoje są takimi pokojami, jakich one nigdy nie widziały. Dla nich to jest taki kosmos we własnym domu – mówi pani Kasia. – Dzieciaczki też mają udział w remoncie. Pomagają , angażują się. My się ich pytamy, co lubią, jakby chciały mieć urządzony pokój. Ale one najczęściej nie potrafią odpowiedzieć, bo nie widziały nigdy pokoi, jakie chciałyby mieć. Nie chodzą do kolegów, bo się wstydzą – dodaje. Ale najczęściej proszą o kilka rzeczy. Pościel, własną półkę, na której będą tylko i wyłącznie ich skarby.
Dla tych rodzin remont jednego pokoju jest początkiem zmian. – Świetną filozofią jest to, że remontujemy tylko jedno pomieszczenie. Chcemy, żeby to był początek zmian w życiu tych ludzi. W 80 proc. przypadkach ten nasz remont idzie dalej. Mieliśmy taki przypadek, że rodzice taką zmieloną kredę rozdrobnioną we wrzątku pomalowali ściany i sufit. Do tego zrobili wzorki na tych ścianach. Zaprosili nas do siebie i chcieli nam zrobić niespodziankę – opowiada ze wzruszeniem.
Pokoje pełne złych wspomnień
Wiele z tych dzieci w młodym wieku zostało doświadczonych przez życie. – Chłopcy mieli po 4 i 5 lat jak zostawiła ich mama i poszła w świat – opowiada. – Mieszkali w wiejskiej chatce. Ojciec opiekował się nimi, pomagała babcia. W zeszłym roku tata na ich oczach dostał ataku serca. Zmarł na ich rękach. Oni pozostali w tym domku z traumą nie tylko po stracie rodziców, lecz także z traumą tego pomieszczenia, w którym z tatą się bawili, jedli, spali – pani Kasia jest poruszona ich historią. – Oni nawet nie chcieli wchodzić do niego. Ale musieli, bo to była typowa malutka, wiejska chatka. Odnowiliśmy im ten pokój, pokolorowaliśmy. Po raz trzeci zaczynają nowe życie. To będzie taki tylko ich świat w tym pokoju – tak właśnie zmieniają świat Anioły.
Są też tacy rodzice, którzy korzystając z tego, co posiadają, chcą dać dzieciom przytulny i kolorowy pokój. Wykorzystują to, na co ich stać. Prezes stowarzyszenia wspomina, jak jedna matka chciała zakryć grzyba, który zaatakował ściany i sufit. Kupiła na wyprzedaży rolkę tapety i zaklejała nią ścianę. A ta się co chwila odklejała. Ale matka ciągle ją doklejała. Walczyła, żeby ten pokój wyglądał jako tako.
Sytuacja tych rodzin nie sprzyja rozwojowi dzieci. Nie mają one warunków do normalnego funkcjonowania i nauki, nie osiągają dobrych wyników. – W domu nie ma hasła „biurko”. Najczęściej siedzą w kuchni, przy jednym stole, bez odpowiedniego oświetlenia – tłumaczy prezes. I aż ciężko uwierzyć, że takie warunki panują w XXI wieku.
Dlatego Piękne Anioły każdemu dziecku dają biurko i lampkę. Pewna dziewczynka była tak zadowolona z nowego oświetlenia, że nie potrafiła nawet opisać słowami, co czuła. To, w jaki sposób dotykała kolorowy materiał, wyraził najwięcej, a jej wzruszona twarz oddała wszystko. W nowym pomieszczeniu dzieci nabierają chęci do nauki.
Jak na ziemi pojawiły się Piękne Anioły
Pomysł założenia stowarzyszenia, którego celem jest zmienianie świata dzieci, narodził się u pani Kasi przypadkiem. Zamieszkała wraz z rodziną w podkrakowskiej wsi. Zimowym popołudniem wracała do domu. Na przystanku zobaczyła dwoje dzieci, które czekały na autobus. Było bardzo zimno, więc zapytała się czy ich nie podwieźć. Jechali polnymi drogami, aż podjechali pod ich dom, który domem ciężko było nazwać.
– Była to drewniana chata, z popękanymi i pozaklejanymi szarą taśmą oknami, drzwi były zamknięte na rygiel, zero dymu z komina. Byłam wstrząśnięta – wspomina.Porozmawiała z koleżanką, która znała tę rodzinę. Okazało się, że uciekli z domu, matka od męża przemocowego i zamieszkali w opuszczonym budynku gospodarczym przeznaczonym do rozbiórki.
Pani Kasia postanowiła im pomóc, zorganizowała zbiórkę, która okazała się sukcesem. Wtedy znajomi zaczęli ją namawiać, aby założyła fundację. Jednak ona miała wątpliwości. – Postanowiłam, że założę fundację, jeśli jakaś gwiazda się zaangażuje – wspomina pani Kasia. Kupiła kilka gazet i za pośrednictwem Facebooka wysłała wiadomości. Odpowiedziała jej Anna Czartoryska, która do dziś wspiera Piękne Anioły.
Fundacja działa od 2013 roku i pomogła setkom rodzin i przede wszystkim dzieciom. Teraz to jednak oni znaleźli się w potrzebie. – Nie działa nasza strona internetowa. A bez niej nie dotrzemy do osób, które mogłyby nam pomóc lub którym my możemy – mówi pani Kasia. I ma nadzieję na to, że znajdzie się ktoś, kto także im pomoże. Strona internetowa znajduje się tutaj.
Zapraszamy także na profil stowarzyszenia na Facebooku