Jedna z moich znajomych udostępniła kiedyś na swoim facebookowym profilu taki cytat: „Najlepsze, co mężczyzna może dać swojemu synowi, to pokazać mu, jak bardzo kocha jego mamę”. W pierwszym momencie zgodziłam się w myślach z tymi słowami, ale potem pomyślałam, że przecież nie zawsze tata dziecka kocha jego matkę, a czasem kocha ją, ale to jest zła miłość, która bardziej krzywdzi, niż uszczęśliwia. Poza tym, rolą ojca, jako rodzica, jest przecież jest cała masa zupełnie innych rzeczy, składająca się na wychowanie. A co do jego relacji z matką syna czy córki, najważniejsze, co można w tej sprawie dziecku przekazać, to szacunek.
Moja przyjaciółka rozstała się właśnie ze swoim partnerem i samotnie wychowuje trzyletniego synka. Chłopiec chodzi do przedszkola, jest wesoły, czuły i bardzo kocha swoją mamę. Tatę kocha też, choć trochę się go boi. Z mamą jest dobrze, spokojnie. Ale kiedy jej syn się złości, w emocjach wykrzykuje słowa, dobrze znane, bo słyszane wiele razy, kiedy jeszcze jego rodzice mieszkali razem. „Odejdź, jesteś głupia” – wypalił ostatnio, na placu zabaw, kiedy zdenerwowany (bo Piotruś jest bardzo nerwowy) rzucił w moją przyjaciółkę łopatką, a potem stanął przy niej blisko i patrząc jej w oczy zawołał: ”Podnieś to, szybko, niezdaro”. Łzy płynęły po jej policzkach, ale opanowała je szybko i jak zwykle, ze spokojem wzięła go za rękę i ukucnęła tak, by ich oczy znalazły się na tej samej wysokości. „Piotrek, nie wolno tak mówić do mamy. Nie wolno w mamę niczym rzucać. Ty wiesz, że to bardzo niedobre zachowanie i rozumiesz, dlaczego”. Tak, on już trochę to wie. A jednak stale się uczy, że to, co widział w domu, było złe.
Dlaczego moja przyjaciółka zareagowała tak spokojnie? Bo wie, że to nie jego wina. Piotruś od najmłodszych lat widział, że jego mama jest „kimś gorszym”, rodzajem służącej w ich domu. Że z jej łzami i uczuciami nie ma się co liczyć, że można ją łatwo zranić, że skoro tata tak robi, to widocznie tak trzeba. Widocznie tak już jest. Mamę można uderzyć, kiedy jest się zdenerwowanym, a potem obwinić za swój zły humor. Tatę nie, tata jest duży i silny. A ten, kto jest silny, ma rację. Ten kto jest silny – decyduje. To Piotrek wie już od dawna.
Jego ojciec bardzo go kocha, okazuje mu czułość, rozmawia z nim, chodzi na spacery. Ale zawsze sam, nigdy w obecności byłej partnerki, a mamy Piotrusia. Bo ona tego nie chce. Nie chce być poniżana w obecności swojego syna, bo wkłada ogromną pracę (razem z psychologiem) w to, żeby jego zachowanie zmienić. Głównie miłością i konsekwencją.
Takich opowieści jest mnóstwo. Ojcowie, którzy w obecności dzieci upokarzają ich matki wyrządzają olbrzymią krzywdę swoim synom. Oczywiście, córkom też, ale to synowie będą w przyszłości powielać zachowanie zaobserwowane u mężczyzny, który odgrywa w ich życiu kluczową rolę. Mężczyzny, który powinien pomóc im wejść w dorosłe życie, nauczyć rozróżniać dobro od zła, wybierać priorytety, podejmować słuszne decyzje, szanować drugiego człowieka. Szanować kobietę. Tę, która go wychowuje i tę, która pewnego dnia zostanie jego partnerką. Tę, która pracuje jako kasjerka w hipermarkecie i tę, która sprząta jego biuro. Tę, którą spotka na imprezie u znajomego i tę, z która się kiedyś rozstanie. Tę, z którą będzie miał dziecko, niezależnie od tego, czy wciąż ją kocha, czy już nie. Czy naprawdę tak trudno to zrozumieć?