Kradną ciuchy z szafy i ulubioną szminkę z torebki, bo akurat pasuje im do randkowego stroju, nie pytając o zdanie. Siostry potrafią być skaraniem boskim, ale są też największym błogosławieństwem. Pamiętacie Elzę i Annę z „Krainy Lodu”? Tak, to właśnie te od lepienia bałwana i posiadania mocy. W prawdziwym życiu siostrzana miłość jest silniejsza nie od lodowej mocy, ale przede wszystkim – od choroby.
Dom sztuki
W podwarszawskim domu rodziny Piwowar nie można uciec od sztuki. Obrazy, zdjęcia, grafiki wiszą na każdym kroku, a w tle zawsze słychać muzykę, także tę śpiewaną przez domowników. Mama, tata, dwóch braci, trzy siostry i kot – oto bilans domowników. 2/3 sióstr to wielbicielki tatuaży. Agata, absolwentka ASP zaczęła myśleć o karierze tatuatorki, a Zofia, najmłodsza z rodziny (poza kotem!), jest wielbicielką zdobienia ciała trwałymi malunkami. – Kiedy Agata powiedziała, że zastanawia się nad rozpoczęciem tatuowania, moja reakcja była szybka. Powiedziałam jej tylko „oddaję Ci moje ciało!” – mówi Zosia, właścicielka już kilku tatuaży. Pewnie wszystko poszłoby zgodnie z planem i Agata wymalowałaby na ciele młodszej siostry kilka pięknych dzieł, gdyby nie fakt, że przez chorobę Zofia nie może zbytnio ryzykować, pomimo tego, że ma 21 lat.
Rozsiane płytki
Kilka lat temu obok ogromnej ilości sztuki i plakatów The Beatles, na ścianach pokoju Zosi pojawiły się kartki z mantrą – „mam wystarczającą ilość płytek”. I wcale nie chodziło o płytki jej ukochanych brytyjskich muzyków, ale o płytki krwi. W styczniu 2014 roku, zaraz po studniówce, zauważyła na swoim ciele ogromne sińce, choć wcale się nie poobijała. W szpitalu okazało się, że liczba płytek jej krwi spadła do poziomu zagrażającego życiu. Przerażenie sięgnęło zenitu. Lekarze przez trzy tygodnie walczyli o jej życie, a cała rodzina robiła wszystko co mogła, żeby Zosia lepiej się poczuła. Strach paraliżował każdego, kto dowiadywał się o tej historii. No bo jak tak młoda osoba może tak bardzo chorować? Przecież to czas na pełnię życia! Jakby tego było mało, jakiś czas później okazało się, że Zocha choruje na stwardnienie rozsiane. Studia, marzenia o Liverpoolu i własnej cukierni poszły w odstawkę. Gdyby nie najbliższa rodzina, która zatrząsnęła niebem i ziemią, żeby pomóc najmłodszej z grona Piwowarów, dziś nie czytalibyście tej historii.
Zakazane marzenia
–Absolutnie kocham tatuaże; mam ich kilka. Niestety, w międzyczasie zachorowałam i nie byłam pewna czy mogę robić kolejne – mówi Zosia. – Po dwóch latach poszłam do lekarki, która potwierdziła moje obawy. Dostałam zakaz na tatuaże. Łzom nie było końca. Nie codziennie dowiadujesz się, że nie możesz spełnić swoich marzeń ze względów zdrowotnych, choćby nie wiem, jak były błahe. Najpierw problemy hematologiczne, potem SM, a na koniec jeszcze odbieranie małych-wielkich marzeń. Jesteś chora, świat ci się wali i na dodatek okazuje się, że choroba odbiera ci najmniejsze przyjemności. Z odsieczą młodszej siostrze przyszła Agata.
– Napisała mi sms’a „Nie płacz, zrobię Ci zmywalny tatuaż”.
– No proszę, pamiętasz to?! – nie kryła zdziwienia wzorowa starsza siostra, która miała już w głowie dokładny plan na obejście lekarskich zakazów. Nie ma przecież nic ważniejszego od uśmiechu osób, które kochamy, szczególnie w ciężkich dla nich, ale i dla nas, chwilach. – Kiedy Zosia była chora i mówiła mi o zakazie na tatuaże postanowiłam coś zrobić. Poszperałam, poszukałam i zorientowałam się, że można zamówić specjalny papier do zmywalnych tatuaży. Kilka tygodni temu zamówiłyśmy dwie kartki na próbę. Zofia zaczęła mi wysyłać pomysły, na to co miałabym jej zaprojektować.
Wombat, flaming, wróżka
Okazało się, że pomysł był strzałem w dziesiątkę. Papier okazał się idealny, a pierwszymi zmywalnymi tatuażami stały się wombat, flaming i wróżka. – Chciałam mieć taką prawdziwą wróżkę, bo koronę już mam! – śmieje się Zosia. – Ja zaprojektowałam jeszcze jakieś swoje pomysły i tak się zaczęło. Teraz w sumie przydałby się jakiś dodruk. – kwituje Agata, która ostatecznie siostrzaną pomoc zamieniła w mini biznes i praktykę, przed dekorowaniem ludzkich ciał na stałe. – Dla mnie to dobra opcja, bo zanim zacznę naprawdę tatuować, mogę sprzedać kilka tatuaży zmywalnych. – I tak oto powstały Znaki szczególne/Tatuaże zmywalne, którego ambasadorką jest niezmiennie Zosia. – Ja to jestem jedną wielką reklamą. W pracy pytają, kto mi robił tatuaże, w jakim studio. Chwalą i zachwycają się! Siostrzana solidarność poprawiła humor obu dziewczyn, każdej na inny sposób. Biznes biznesem, ale dobre samopoczucie u bliskiej osoby, która choruje jest po prostu bezcenne. Szczególnie, kiedy w grę wchodzi choroba nieuleczalna, którą można jedynie neutralizować drogimi lekami.
Niemożliwe nie istnieje
Dla wielu lekarski zakaz to taki, którego trzeba przestrzegać i koniec, kropka! Czasem jednak znalezienie wyjścia z krytycznej sytuacji okazuje się przełomem w leczeniu. Nie zdajemy sobie sprawy, jak ważna jest psychika. Agata nie szczędziła papieru na kolejne artystyczne dziary dla młodszej siostry. – Dla niektórych to pewnie banał, fanaberia, ale mnie to bardzo pomogło. Moje marzenie w jakimś stopniu zostało spełnione. Teraz praktycznie cały czas mam jakieś tatuaże i to nowe na przedramionach albo na dekolcie. W takich miejscach, gdzie normalnie bym nic nie zrobiła. Mam więcej możliwości. Mogę mieć wszystko, co Agata zaprojektuje – śmieje się Zosia, która jest dowodem na to, że tatuaże są tak wielkim uzależnieniem, że w głowie Zosi ciągle kłębią się myśli o tych prawdziwych, nie zmywalnych. – Chciałbym powiedzieć, że tak, że teraz to już w ogóle mi nie zależy na prawdziwych, ale to jest uzależnienie i bardzo bardzo duże marzenie. Skoro jednak mogą mi zaszkodzić, nie będę ryzykować.
Elza i Anna? Zosia i Agata!
Historii takich ja ta są dziesiątki, choć rzadko się o nich mówi, bo przecież w większości przypadków choroba przysłania cały optymizm i pozytywne strony życia. Siła sióstr to jednak niezwykła potęga, która potrafi wpłynąć na postrzeganie każdego problemu zupełnie inaczej. Tak jak w „Krainie lodu”, którą kochamy wszyscy i nie ma w tym nic złego, tak i w historii sióstr Piwowar nie ma rzeczy niemożliwych, przez co łatwiej myśleć o jutrze w kolorowych barwach, nawet w czasie choroby, która przecież nie jest uleczalna. – Tylko miłość może rozpuścić lód w sercu i naprawić smutek z okazji choroby – kwituje Zosia, ale Agata szybko dodaje: – Tylko prawdziwa miłość przetrwa każdą zimę! Ich miłość na pewno jest tą, która przetrwa nawet burzę śnieżną i inne zawieruchy.