Jak to było? 1 kg cukru na miesiąc, tabliczka czekolady na dwa…. Kto pamięta? Trzeba było sobie jakoś poradzić i jakoś sobie wszyscy radzili. Do dziś nie jadłam pyszniejszej „czekolady” niż blok z kakao robiony przez mamę mający, choć na chwilę, osłodzić tę szarzyznę.
Do dziś wzdycham na wspomnienie smaku wody z „sokiem” z tzw. saturatora (aż dziw, że żywcem nie pożarła nas salmonella), wciąż mam przed oczami lody „cudownie śmietankowe” Bambino i oranżadę wściekle czerwoną, zieloną i żółtą w foliowych torebkach. Albo te gumy do żucia, które pewnie miały więcej cukru niż szklanka coli, pamiętacie?
W sumie z sentymentem to wspominam. Brak mi jednak sentymentu do tamtych wnętrz. Słowo – klucz – półkotapczan jawi mi się do dziś jako największy koszmar. Ba! Ja miałam regało-łóżko-biurko, taki kombajn w sosnopodobnej okleinie na wysoki połysk, dramat w trzech aktach.
Meble Emilia, fotel z gąbki i porcelanowe klosze w kwiatki
To był szczyt designu. Na ścianach – wałek. Kto pamięta o co chodziło z wałkiem? Dobra, młodzi wiedzą, bo moda na powtarzające się na ścianach wzory powraca, jest to nawet zabawne i ciekawe, na pewno oryginalne.
Ta szara bylejakość była dla nas często jedynym wyborem. Byli szczęściarze mający ciocię w USA. No ale przecież nikt przy zdrowych zmysłach nie przysyłał z Ameryki abażuru czy sofy, najwyżej szybkowar czy markowe „adidasy”. Nasze dzieciństwo to trzepaki, zimy stulecia i półkotapczany, regał zajmujący większą część pokoju i komplety (dwa fotele + tapczan obity granatowym pluszem).
Czy to nam coś dało, czegoś nauczyło? Pewnie! Nie mieliśmy innego wyboru, musieliśmy być kreatywni… i tak nam zostało.
Czary mary w twoim domu – możesz zrobić wszystko
Bardzo jestem ciekawa czy macie w swoich wnętrzach coś bardzo innego, nie kupionego gotowca tylko przedmiot wykreowany, absolutnie własny, wymyślony i stworzony własnoręcznie. Lampę, abażur, meble ogrodowe, kawowy stolik… ci bardziej kreatywni robią sami kuchenne meble bo niby kto powiedział, że musi być określona liczba górnych i dolnych, określony gabaryt, materiał, struktura?
PALETY
Najszybciej przekonaliśmy się do mebli z europalet. Na stałe zagościły na naszych tarasach, balkonach i we wnętrzach. Z dobrze wyszlifowanej palety zrobić można praktycznie każdy mebel. Stolik kawowy, fotel, narożnik, posłanie dla kota… wystarczy szlifierka, farba, impregnat, czasami kółka żeby nadać meblowi mobilności. Palety i drewniane skrzynki to także fantastyczne półki, w których wyeksponować możemy książki czy kolekcję miniaturowych aut (najładniejsze skrzynki to te po dobrych winach aktualnie dostępne w wielu marketach – po uprzednim poproszeniu i wybłaganiu kierownika zmiany ☺ ).
Z desek po paletach można zrobić blaty (te kuchenne też bo niby czemu nie!?) a nawet położyć je jako deski podłogowe (to wersja dla odważnych). Jeśli jednak mąż nie daje się przekonać uważając, że paleta na której przyjechał transport do dyskontu w żadnym wypadku nie może stanąć w waszym salonie jako pełnoprawny stół, namów go chociaż na blat… kupcie najprostszy stolik z okleiny w popularnej sieciówce, a deski przybijcie równo na wierzchu blatu, zaręczam, że po dokładnym wyszlifowaniu absolutnie nikt nie zorientuje się, że kiedyś to były deski przemysłowe, a stolik kosztował 19,99 😉 polecam wykorzystać taki trik. Działa.
A co zrobić jeśli nie dysponujemy farbami, bejcami, lakierami? O tym chyba będzie osobny tekst, ale na szybko podpowiem, że cudowne efekty daje przetarcie drewnianych desek fusami po kawie, liściem z ogrodu czy wykorzystaną saszetką po herbacie. Zaręczam zaskoczenie efektem finalnym.
KLOSZE
Z czego można zrobić ciekawe klosze lamp? Banalna odpowiedz brzmi – ze wszystkiego! Tym bardziej, że żyjemy w erze nowoczesnych, ledowych żarówek, które nie rozgrzewają się już do czerwoności, możemy więc spokojnie przykryć je kloszem nawet z papieru czy bibuły bez obawy o pożar w domu. Bardzo polecam zwykłe, czarno białe gazety (są takie jeszcze w druku?) przestrzegam tylko przed treścią… dziwnie by było gdybyście zrobili abażur z „jedynki” brukowca i przy niedzielnym obiedzie rodzinnym teść dojrzałby nagłówek o silikonowych piersiach czy obniżce emerytur 😉
Cudowne abażury to także zwykły kawałek materiału, koronki, obrusa niedbale narzucony na lampę. Desenie i kolory tkanin bardzo ładnie rozpraszają światło, dają ciekawe efekty i możliwość wielu kombinacji. Polecam.
Kloszem może być też… brak klosza. Czemu nie? Mam nawet taki w domu. Wykorzystałam piękną, ogromną dekoracyjną żarówkę w stylu retro (poszukajcie na portalach aukcyjnych), a rolę klosza spełniają dwie metalowe obręcze, pozostałość po poprzednim abażurze. Wygląda to ciekawie, absolutnie nie banalnie i dosłownie każdy gość pyta mnie o co chodzi 😉 uwielbiam!
Wersja hard, dla odważnych – koleżanka ma w domu… uliczną latarnię, która stoi dumnie w przedpokoju i „robi” klimat paryskich bruków. To dopiero hit.
SZPULE I SZPULKI
Nie. Nie te, na które nawijamy nici. Te, na które nawijane są grube kable. Wiecie, że jest wiele fabryk, które chcą się takich szpul pozbyć? A co możemy zyskać? Otóż rozmiary i stan tych znalezisk jest na tyle dobry, że spokojnie mogą nam służyć za stół i zestaw ogrodowych krzeseł. Gwarantuje wielkie „łał” waszych znajomych.
DRUGIE ŻYCIE
Bańki po mleku potrafią stać się wazonem (uwaga, przeciekają) stare, zaśniedziałe lustro nie musi być jedynym w łazience, skoro już mało co w nim widać, niech będzie „obrazem”, niech odbija światło czy powiększa optycznie wnętrze. Stare krzesła ciotki Jadwigi, które planowała wywalić na śmietnik są zapewne cudowne, trzeba tylko kupić fantastyczny, kwiecisty materiał i wymienić obicia….
A po co to robić?
Dla siebie. W czasach, kiedy mamy wszystko, kiedy wszystko jest proste i wszystko jest szybko, bardzo trudno jest zdobyć się na oryginalność. Czasami prościej kupić niż rozejrzeć się dookoła, pomyśleć, zrobić samemu. Rozumiem brak czasu, sama cierpię na takowy, rozumiem brak talentów plastycznych, ale braku chęci już nie ☺ Rozejrzyjcie się po waszych wnętrzach. Jak jest? Pięknie, od linijki, ekskluzywnie, z jajem…. Może być różnie ale czy jest INACZEJ? Czy macie mebel, którego nie sprzedaje żadna sieciówka? Czy macie coś, co zrobiliście sami od projektu po realizację? Czy macie mebel, z którego jesteście dumni bo np. ohydną, zgniłą zieleń przemalowaliście na skandynawską, cudowną biel?
Jak jest z wami, moje czytelniczki?