Go to content

Nie, nigdy nie zdradziła swojego męża. Obiecali sobie, nigdy się nie spotkać, nigdy nie wypić kawy… nigdy

Fot. istock / splendens

Nie, nigdy nie zdradziła swojego męża, nigdy.

Przez tyle lat była mu wierna, oddana, wspierająca, kochająca. Wybaczyła mu nawet to, co dla innych mogło być nie do przebaczenia. Wychowywała mu dziecko, gotowała mu, sprzątała, dbała o relacje rodzinne i te dalsze. Nie pracowała zawodowo, teoretycznie siedziała w domu, ale bardzo nie lubiła tego określenia…była jedną z tych kobiet które zawsze „wisiały” na telefonie i to ona kończyła rozmowę telefoniczną bo się śpieszyła, nigdy nie można jej było zastać w domu, a umawianie się z nią zawsze odbywało się przy otwartym jej kalendarzu i ustalaniu przez nią godzin. Nieustannie kogoś zawoziła, umawiała spotkania, załatwiała. W pędzie życia jakie prowadziła nie miała czasu by się zatrzymać, spojrzeć wstecz, zastanowić…po co to wszystko?

Mówiła zawsze, że żyje się chwilą, nie lubiła planować, (pomimo jej obszerny kalendarz na to nie wskazywał) ani rozpamiętywać przeszłości.

Któregoś dnia umówiona była z panią od ubezpieczeń, by ustalić warunki umowy, mąż wcześniej wyjaśnił i obgadał szczegóły, ona miała tylko podpisywać papierki.

Siedząc na kawie, czekając na panią, która się już spóźniała dostała właśnie od niej sms-a, że miała stłuczkę w centrum miasta i nie dotrze, prosi jednocześnie o przesunięcie terminu. Odpisała natychmiast, umówiła następny termin, zapisała przypomnienie w telefonie i w kalendarzu dla pewności.

Popijając kawę dostała następnego sms-a, była przekonana, że pani od ubezpieczeń jeszcze chce coś ustalić. Jednak nie. Obcy numer, a słowa w wiadomości spowodowały, że serce waliło jak szalone.

Odnalazł ją!

On, na którego punkcie kiedyś oszalała, gdy była jeszcze głupią nastolatką, tak zresztą się poczuła przez tę chwilę – jak głupia, szalona nastolatka! Wszystko nagle wróciło, obudziło się dzikie pożądanie do niego. Wrócił zapach, smak, wzrok, dotyk. Dostała gęsiej skórki, wypieków na policzkach. Pisała z nim non stop, nie odbierała innych telefonów, nie wróciła do domu o umówionej godzinie. Zatraciła się kompletnie w tym irracjonalnym pisaniu. Wysłał jej zdjęcie… oczy jej się zaświeciły, uśmiechała się sama do siebie i odruchowo przytuliła głupi telefon! Nagle to on był czymś najczulej traktowanym, bo ich łączył, bo im przywrócił wspomnienia i wszystko to co tak mocno ich wiązało. Czuła coraz bardziej, całym swoim ciałem, że chce go tu i teraz! Nie potrafiła oszukać swojego ciała, a ono reagowało na wszystko co do niej pisał.

W iluś zdaniach wymieniali się informacjami o sobie, rodzinach i… , że nie chcą tego stracić, ale to było gdzieś w tle, na drugim planie. Chemia jaka między nimi wirowała, a właściwie między tymi głupimi telefonami była nie do zniesienia. Dzwonił do niej. Nie odebrała za pierwszym razem, przestraszyła się. Po chwili napisał, że będzie tak do niej dzwonił dopóki nie odbierze. Odebrała za piątym razem, nie potrafiła już szybko i rzeczowo rozmawiać jak to miała w zwyczaju, nie poznawała siebie z tym lekko drżącym głosem.

Chcieli siebie tylko fizycznie i metafizycznie, chciała mu się oddać i zrobić z nim wszystko.

On być z nią, w niej od „a” do „z”.

Mieszkali w innych miastach, daleko od siebie. Otaczali się innymi ludźmi, prowadzili skrajnie inne życie, praktycznie nic ich nie łączyło prócz szczeniackiej miłości, zamglonych wspomnień które powracały. To co teraz się między nimi działo to dzikie, zwierzęce pożądanie.

Ona się strasznie tego przestraszyła, nigdy nie czuła wcześniej takiego rozdwojenia pomiędzy ciałem a umysłem. Wszystko mówiło jej, że teraz, tu chce wszystkiego z nim i nic więcej się nie liczy. Nie myśli po prostu, że mąż, że dziecko, że kredyt na mieszkanie, że minęło 20 lat, e jago rodzina, jego żona, jego dzieci, jego dom,że inne miasta…

Obiecali sobie, że nie będą tego robić. Pisać, dzwonić, oglądać swoich zdjęć, w ogóle kontaktować. Przestraszyli się sami siebie, co by było gdyby się zobaczyli, spotkali. Wszystko sobie zresztą opisali i powiedzieli, te pikantne szczegóły.

Nie zrobią z tego nic, bo mieli oboje zbyt dużo do stracenia. Wszystko to, co każde z osobna budowało w swoim własnym świecie. Mówili sobie prawie płacząc do telefonu, że mają dobre życia, że nie chcą zmieniać, zwłaszcza tak zmieniać! Te wszystkie dzikie żądze w ich głowach, podniety i wyobrażenia paraliżowały ich coraz bardziej.

Obiecali sobie, nigdy się nie spotkać, nigdy nie wypić kawy, nie jeść razem ciastek czekoladowych które razem uwielbiali, nigdy nie spotkać się na lunch czy kolację pod pretekstem pogadania o dawnych czasach…

Nigdy.

Ona długo nie mogła dojść do siebie, przez moment była kimś innym, a może właśnie była wtedy sobą (?)

Zostawiam to jej do rozważenia. W sercu, albo w głowie.

Nawet opowiadając mi tę historię drżał jej głos, oczy świeciły niespotykanym blaskiem, a wypieki pojawiały się w pewnych momentach. Po tamtej rozmowie uważałam, że nie była sobą, przecież znam ją parę dobrych lat! A może teraz dopiero ją poznałam…?