Od wieków uważa się, że to my, kobiety, jesteśmy bardziej skomplikowane. A panowie to ci konkretni, rzeczowi. Tylko, czy jednak nie lepiej mówić otwarcie o swoich uczuciach i spostrzeżeniach, niż kryć je w sobie? I przyznawać się niechętnie, i to dopiero gdy namolna koleżanka dziennikarka, atakuje takim pytaniem z samego rana, a wiecie, że nie odpuści? I wyciągam z was, wszelkimi sposobami, dwojąc się i trojąc, kilka odpowiedzi na jedno pytanie. Czego jeszcze w nas nie lubicie, drodzy panowie?
1. Rozdrabniamy sprawy i mamy kłopoty z pamięcią (?)
Krótko. Według facetów, mamy umiejętność rozkładania każdej sprawy na czynniki pierwsze, bardzo dokładnie podchodząc, do każdego szczegółu. Niestety, robimy to na poziomie nie do ogarnięcia, przez męski umysł. Więc chyba nadaremne nasze trudy. A co do pamięci, to nasza jednak jest zbyt dobra, zbyt, powiedziałabym, szczegółowa. Faceci twierdzą, że jej największe przebłyski, mamy przy kłótniach, że wtedy idealnie potrafimy coś wypomnieć. Z dokładnością co do daty, koloru jego koszuli, wypowiedzianych wraz z przecinkami słów. Zgoła inaczej jest, przy sprawach bardziej przyziemnych. No faktycznie, jak tak o tym pomyślę, to trochę w tym racji jest (odrobinę musimy im przytaknąć), bo gdy on pyta, gdzie wsadziłam ostatni rachunek za prąd, to rzadko kiedy pamiętam.
2. Jesteśmy utrapieniem, gdy oczekujemy od nich wsparcia w momencie, gdy oni sami go potrzebują
Mówią, że jest tak: wracają do domu po podłym dniu w pracy, zmęczeni, źli, poniżeni, dramat. Każdy ma takie dni, i ciężko się z tym nie zgodzić. I wtedy my, oczywiście podajemy obiad, czy chociaż pytamy, czy nie jest głodny i zamiast dać mu spokój, wszczynamy śledztwo. Czy aby to tylko o pracę chodzi, że jest taki dziwny, nieobecny, podejrzany? Tylko się tak tłumaczy, a pewnie ma mnie już dość, chce odejść. Acha! On kogoś ma i chce mi to w końcu powiedzieć! Wpadamy w rozpacz, pęka nam głowa. Jemu już z tego wszystkiego chce się płakać. My te zaszklone oczy, odbieramy jako potwierdzenie, że to koniec. Serio, aż takie jesteśmy? Niemożliwe…
3. Zadajemy za dużo pytań, a zwłaszcza podchwytliwych!
Podobno to najgorsza katorga – z tymi pytaniami. Na nasze pytania nie tyle trzeba odpowiedzieć, co odpowiedzieć w sposób odpowiedni. Dobierając starannie słowa, cały czas intensywnie myśleć i ciągle starać się to myślenie ukryć. Bo przecież my kobiety jesteśmy bardzo spostrzegawcze i jak tylko to zauważymy, to od razu pomyślimy, że kombinuje. Nie, że się stara wybrnąć, żeby nas nie urazić. Tylko, że już coś jest na rzeczy, bo czemu nie odpowie wprost?! Aż takie bywamy nieznośne?
4. Robimy porządki w jego rzeczach, choć nikt nas o to nie prosił
Coś, co u niewprawnego kobiecego oka wygląda jak chaos, jest w rzeczywistości przemyślaną, często tygodniami budowana misterną konstrukcją. Umożliwia ona znalezienie najmniejszego i najbardziej potrzebnego przedmiotu, nawet w ciemności. Tzw. porządkowanie to zamach na wrodzony, inżynieryjny geniusz mężczyzny. Zjawisko to jest jeszcze groźniejsze, jeśli któraś z nas ( czyli większość, dobra bądźmy szczere – wszystkie) posiada umiejętność chowania rzeczy w tzw. „bezpieczne miejsca”. To w zasadzie, po temacie. Szukaj wiatru w polu. Przedmiot, który tam umieścimy, faktycznie dostaje status bezpiecznego na wieki, bo niemożliwego do odnalezienia.
No cóż, no każdemu się może zdarzyć…
5. Wymagamy zdolności telepatycznych oraz każemy im się domyślać, o co nam chodzi
Na to wygląda, że własnego faceta nie można zapytać, co będziemy robić za tydzień, po 18. Albo czy będzie nas równo mocno kochał za 23 lata. Albo czy za rok polecimy na te Teneryfę w końcu. Bo od razu usłyszymy, że wymagamy, żeby byli wróżbitami. Argumentują to tym, że nawet jutro jest niepewne, po co wybiegać aż tak w przyszłość? Że przecież nie może mi dziś powiedzieć na pewno, bo jutro może z jakiś przyczyn zwolnią go z pracy. Że jest jeszcze czas.
Oni zawsze maja na wszystko czas, zauważyłyście? A i jeszcze robimy tak, że wysyłamy sprzeczne informacje do tych, które chciałybyśmy, żeby on się domyślił. Serio, potrafimy tak?
6. Traktujemy swoje matki jak wyrocznie i dodatkowo, doskonale wiemy, co ich denerwuje i wykorzystujemy to
Słuchamy rad i wskazówek swoich mam, do tego stopnia, że przestajemy używać własnych mózgów, przez co blokujemy swoje umysły. Prowadzi to nas do całkowitej utraty gwarancji niezależnego, suwerennego myślenia. O rany, faktycznie źle z nami dziewczyny. Suwerenne myślenie, szlag trafił. No i wytknięto nam naszą ” tajną broń”, czyli dolewanie oliwy do ognia, wbijanie szpili, gwoździa do trumny – zwał jak zwał – wiemy, co ich drażni i w odpowiednim momencie potrafimy tej wiedzy użyć.
No ale zaraz, o co pretensje. Jeśli już nawet się coś takiego zdarza, to nie jest tak, że ot tak to robimy, dla hobby. Wy przedstawiacie swoje argumenty, to my swoje też! 🙂
7. Złota siódemka, czyli galerie handlowe i…prowadzenie za naszych mężczyzn auta, włącznie z lepszą orientacją w terenie
Oni wchodzą do jednego sklepu, wybierają: koszulę, spodnie, kurtkę, krawat, szalik, płacą i wychodzą. Akcja trwa 15 minut, w porywach do 25. My, zanim wybierzemy sklep, do którego najpierw wejdziemy z miliona innych planowanych, potrzebujemy dwa razy tyle czasu. I proste rozwiązanie brzmi, żeby każde z nas chodziło osobno na wojaże galeriowe. My możemy z koleżankami. No pewnie, dźwigajcie też same, i same się brońcie przed natrętami koło przymierzalni. A potem wracamy i słyszymy, że ta sukienka za krótka, a w tej bluzce dekolt za duży.
Przejdźmy lepiej do tego samochodu. Zawsze, ale to zawsze podobno pytamy facetów, czy aby na pewno dobrze jedziemy. Nigdy, nie powinnyśmy o to pytać! Bo facet zawsze zna drogę, nawet gdy jej nie zna. Sam przed sobą się za nic nie przyzna, że pomylił trasę, a co dopiero przed nami! Zresztą, oni nigdy nie błądzą. Zawsze jest to wina złej mapy, nie takiego oznaczenia lub jego braku. No, i wszystko jasne. Po prostu, niech jedzie ostrożnie! Nie matkuj, o f*ck, zapomniałam. Ale co tam.
Tak sobie pomyślałam, że skoro za tyle rzeczy nie do końca nas lubicie panowie, to chyba jutro z rana przyatakuje innym pytankiem. W takim razie, za co nas tak kochacie, że żyć bez nas nie umiecie?