Wyobraź sobie, że świat to dla ciebie za dużo. Jest za głośny, za kolorowy, za dużo w nim ludzi, za dużo dźwięków, za dużo ruchu. Wszystkiego jest w nadmiarze, a ten nadmiar nie cieszy, a budzi tak wielką panikę, że chcesz walić głową w ścianę. I czasem, jeśli nie ma przy tobie osoby, która cię zna, rozumie, opanuje – tak właśnie robisz. Krzyczysz.
Nie możesz patrzeć na ludzi, bo nie są całością, ale kawałkami dziwnych rzeczy, które budzą strach. Są przerażającym nosem, siwymi albo blond włosami, są nosem, zmarszczkami, unoszącą się ręką, drgającą niebieską żyłką na szyi. Wiesz, że musisz patrzeć tylko na jedną rzecz, ale i tak widzisz ich za wiele. Niczego nie postrzegasz jako całości.
Nie lubisz dźwięku grzmotów, piorunów, wiatru. Wtedy jest za głośno. Wszystko, co słyszysz jest za głośne i naraz. Jakby stado ptaków przelatywało ci przez głowę.
Hałasuje nawet tost, którego chrupiesz, herbata, którą popijasz, zegar tykający w pokoju obok. Czasem lubisz deszcz, bo jest miarowy i spokojny.
Gdy ktoś mówi zbyt szybko, używa za dużo słów, twoja głowa staje się coraz cięższa. Nie potrafisz zrozumieć niczego, wszystko się powtarza. Powtarza i powtarza.
Lubisz stałe i poukładane rzeczy, a każde inne budzą panikę. Układasz, na przykład widelce. Szesnaście srebrnych widelców ułożonych w linii prostej. Jeden jest wygięty, a ty nie lubisz wygiętych rzeczy, bo przez nie nic nie leży równo i prosto. To jest dla ciebie tak bardzo nie do zniesienia, że podnosisz go i rzucasz nim przez pokój. A potem znów po niego wracasz, bo lubisz jak jest równo.
Ludzie cię nie rozumieją, twoich reakcji, zachowań, a ty nie rozumiesz ich, nie potrafisz odczytywać z twarzy ich reakcji. Jesteś więźniem swojej głowy.
Wyobrażasz sobie? Ja nie.
A tak właśnie czuje wiele osób ze spektrum autyzmu. Każda inaczej, w różnym stopniu.
A można z tym żyć i osiągnąć wielki sukces.
Alfred Hitchock, Albert Einstein, Isaac Newton, Andy Warhol, Lionel Messi, wybitny argentyński piłkarz, ma zdiagnozowany zespół Aspergera, czyli jedno z zaburzeń ze spektrum autyzmu.Natalia Maria Wojciechowska, była solistka Polskiego Baletu Narodowego, laureatka wielu prestiżowych nagród w dziedzinie tańca, założycielka teatru i fundacji. Autyzm bywa nawet nazywany chorobą geniuszy, choć tak tak naprawdę to nie jest choroba tylko zaburzenie neurorozwojowe.
Zanim jednak dojdzie do „sukcesu” potrzebne jest często wsparcie bliskich. Mam przyjaciółkę, która ma syna ze spektrum autyzmu. Syna, któremu poświęca godziny na naukę i zabawę.
Na uczenie emocji. Której samej nie ma, bo składa się tylko z troski i działań, które mają pomóc jej synowi później żyć. Nie rozumiałam, co czuje, nie rozumiałam jej zamknięcia.
Do dnia, w którym przeczytałam thriller australijskiej pisarki Nicole Trope „Gdzie jesteś synku?”, gdzie Theo, jedenastoletni chłopiec ma autyzm.
„Gdzie jesteś synku” to znakomite studium rozpadu rodziny. I wiele z nas odnajdzie tam kawałki własnej historii– samotność, rozczarowanie, ból, wyparcie, złość. Mamy tu Cecelie, żonę, matkę, która przeżywa małżeński kryzys i jest zmęczona swoim życiem. Kaycce, jej córkę, dziewiętnastolatkę, która uciekła z domu na studia. Idealizuje ojca i ma ogromny żal do matki, że swoje życie poświęciła Theo. Mamy Nicka, męża, ojca, lekarza, który coraz częściej ucieka od żony. I w końcu mamy Theo, który przypadkiem staje się świadkiem straszliwej, niespodziewanej sytuacji, brutalnej próby morderstwa.
Ktoś kiedyś powiedział, że rodzinę w kryzysie może uratować tylko wstrząs. Jak bardzo duży ma być to wstrząs? Nicole Trope funduje nam jazdę bez trzymanki. Polecam wszystkim, bo takiego zakończenia się nie spodziewałam.