Pyk! Nie planowałeś tego, tak po prostu wyszło i poczułeś się jak w liceum, znowu te motylki w brzuchu… a może planowałeś?? Apka randkowa dla zabawy, czy może przelotne spotkanie, niewinna rozmowa z zabawnymi podtekstami? Brzmi znajomo? A tu – czyli w domu – nuuuda … szkoła, dzieci, samolot leci … tip, top … baba, chłop. Masz pracę, pasję, realizujesz się. Ona pozwala, bo dlaczego nie. Najtrudniej skłamać pierwszy raz, później idzie już łatwo.
Delegacja, pilny wyjazd, chłopaki robią imprezę. Trenujesz coś amatorsko, dla zdrowia … no to zawody, treningi wyjazdowe na drugim końcu Polski. Nagle okazuje się, że masz mnóstwo okazji by wyrwać się z miejsca, w którym trzeba skosić trawę, dokręcić cieknący kran, pojechać z dzieckiem kupić buty, czy inne nikomu niepotrzebne pierdoły. Tymczasem dla tej drugiej jesteś najlepszy na świecie. Jesteś cudownie wielbionym bóstwem doskonałości przejawiającej się w najdrobniejszej czynności. Jak to cudnie łechce twoje ego. Sypiesz pomysłami na wspólne chwile, jesteś troskliwy, opiekuńczy, zapewniasz bezpieczeństwo. Odnajdujesz w sobie tego jedynego, idealnego faceta, z pewnością dlatego że trafiłeś na tą jedną idealną kobietę … tylko gdy wracasz, czujesz to kłucie w żołądku – czyżby jakaś niestrawność?
Nie patrzysz we wsteczne lusterko, bo wiesz kogo mógłbyś tam zobaczyć i tworzysz w głowie scenariusze kryjące prawdę. Z czasem staje się to coraz łatwiejsze, tylko niestrawność rośnie. Przyczyną złego samopoczucia jest stare życie, „stara” baba, która ciągle coś chce i marudzi, więc zaczynasz jej to wytykać. Nakręcasz się, jak to wspaniały królewicz z sukcesami na każdym polu, musi cierpieć w towarzystwie pospólstwa. Widzisz pierwsze łzy. Na chwilę trzeźwiejesz, później już nawet łzy nie robią na tobie wrażenia, a wyzwiska jeszcze bardziej utrzymują cie w przekonaniu, że druga ona jest lepsza.
Snujecie sobie wizje wspólnej, wspaniałej przyszłości, rodzina patchoworkowa, wspólne mieszkanie. Rozmawiacie otwarcie o uczuciach, problemach i sposobach rozwiązania. Tylko gdzieś głęboko starasz się ukryć, że już to przerabiałeś, byłeś dużo młodszy, pełen energii, sypiący pomysłami, a świat stał otworem. Nie było żadnych barier i tylko was dwoje, innych dwoje… Telefon staje się twoim organem wewnętrznym, nie możesz bez niego żyć. Zmieniasz hasła dostępowe do wszystkiego, co może być dowodem przeciwko tobie. Kasujesz wszystko na bieżąco, te dwa światy nie mogą się połączyć, ale czujesz się coraz gorzej. Nie chodzi już o jakieś wyrzuty sumienia, umówmy się, nagroda jest w stanie przykryć nawet najgorsze, ale okłamujesz samego siebie. Andrzeja w kontaktach zmieniasz na prawdziwe imię i wstawiasz zdjęcie, nie masz jaj żeby samemu załatwić temat, niech temat załatwi się sam.
SMS. Ten wyraz twarzy, którego już nigdy nie zapomnisz. To jak roz*ebałeś komuś cały świat, jak zabiłeś jedyną osobę, która była w stanie cie znieść takiego jakim jesteś naprawdę. Nie możesz znieść widoku rozdzieranej duszy, patrzysz w podłogę, boisz się podnieść wzrok, nie chcesz oglądać osoby z której wyrwałeś życie i po prostu wyjebałeś na śmietnik. Zmieliłeś, pożarłeś i wyrzygałeś kilkanaście lat. To co czujesz w tym momencie jest niczym do tego co czuje ona, ale tego nie wiesz, chcesz, żeby ta scena już się skończyła.
Uwierz mi, będziesz ją pamiętał już zawsze, to będzie twoja klątwa. Zawsze będziesz pamiętał tą niemą rozpacz, puste oczy, w których zawsze była miłość do ciebie idioto. I wreszcie to uwalniające cię słowo, którego tak naprawdę oczekiwałeś, jak pociągnięcie cyngla, które uśmierca was oboje – wypie*dalaj!!! To ostatnia noc w waszym wspólnym domu, leżysz w salonie na kanapie i kombinujesz, jak to jutro rano ogarnąć. Masz co chciałeś, ale czy na pewno? Jeszcze nie wiesz, że to będzie najwspanialszy poranek w twoim życiu: „Kocham cie, gdybym mogła cofnąć czas …” Dostałeś idioto najwspanialszy przejaw bezwarunkowej miłości, na którą nie zasłużyłeś! Nie spie*dol tego, bo drugiej szansy nie będzie