Ledwo muzyczny świat otrząsnął się po śmierci wokalisty Soundgarden, Chrisa Cornella, a już dobiegła do nas informacja o samobójstwie jego przyjaciela, innego muzyka- Chestera Benningtona . I znowu szok, niedowierzanie, ogromny smutek. Może również chwila refleksji. Odebranie sobie życia to tak dramatyczny, desperacki i „ostateczny” krok, że niewielu z nas potrafi zrozumieć, co musi dziać się w umyśle osoby, która się na niego decyduje. Co takiego musi się w człowieku stać, żeby postanowił, że już dłużej „nie może”?
Choć obaj wokaliści nie ukrywali, że od lat zmagają się z depresją i uzależnieniami, nie zabrakło krzywdzących komentarzy. „Miał wszystko”, „Był egoistą, zostawił żonę i dzieci”, „Najłatwiej umrzeć, najtrudniej walczyć o siebie i żyć”, „To zwykłe tchórzostwo” – możemy przeczytać pod artykułami o samobójstwach tych artystów. Jest to jasny sygnał, że o depresji wciąż wiemy niewiele, że stale nie rozumiemy jej istoty i wolimy ferować bezmyślne wyroki niż poświęcić chwilę na zgłębienie tego, co dzieje się z głowie i sercu osoby, która cierpi na to niebezpieczne zaburzenie psychiczne.
Nie nazywaj „tchórzem” kogoś, kto pod wpływem depresji decyduje się na tak desperacki krok, jakim jest odebranie sobie życia. Jego wewnętrzny ból staje się obciążeniem nie do wytrzymania. Nie potrafisz pojąć, że depresja odbiera całą wewnętrzną moc, wolę życia, chęć walki o siebie, a co dopiero o innych. Nie wiesz jak wielka jest ta siła.
Uwierz, naprawdę można mieć miłość, miliony dolarów na koncie, można mieć świat u swoich stóp, można to wszystko zauważać i doceniać, i nadal – nie chcieć żyć. To nie żaden grzech. Tak działa ta straszna choroba.
To znamię, brzemię, niesione w samotność (bo nawet ze wsparciem najbliższych, pod opieką specjalisty, mając do dyspozycji najlepsze lekarstwa, z depresją mierzymy się jedynie „sam na sam”) nie ma nic wspólnego z logiką, ani uczuciami, jakimi darzysz swoich bliskich.
Wyobraź sobie, że budzisz się pewnego dnia i czujesz się nic nie warty. Może z powodu błędów, które popełniłeś, a może z jakiś innych powodów, na które zupełnie nie masz pływu. A może w ogóle bez powodu. Nie pomaga racjonalne tłumaczenie twojego partnera, że przecież jesteś kimś wyjątkowym, wspaniałym, że na koncie masz tyle osiągnięć. Odtąd, nosisz w sobie ciągłe poczucie niepokoju, odczuwasz brak stabilności emocjonalnej, nie widzisz szans na poprawę tej sytuacji. Nie. Bo nie…
Ogarnia cię rozpacz, która jest tak wyczerpująca, że nie masz siły by rano wstać, a wieczorem nie możesz zasnąć. Ale zachowujesz to wszystko dla siebie, ponieważ nie chcesz być dla nikogo ciężarem. I nic, naprawdę nic już nie ma znaczenia. Nie ma znaczenia, czy jesteś studentem, mamą, księgowym czy znanym artystą.Nie ma znaczenia, czy o depresji wiesz wszystko, bo pisałeś o tej chorobie artykuły, bo zbadałeś ją jako naukowiec, czy może spotykasz się z nią pierwszy raz.
Nie ma znaczenia, czy jesteś bogaty, czy biedny, wykształcony, czy nie.
Depresja sprawia, że czujesz się zupełnie sam. Myśli o śmierci pojawiają się jako realny sposób na to, by się od niej uwolnić. Możesz nosić na zewnątrz maskę, a w domu codziennie płakać, lub godzinami patrzeć się w ścianę. Czuć nieokreślony bliżej, niewytłumaczalny ból, coś czego nie potrafisz zdefiniować i to przeraża cię jeszcze bardziej, bo najgorzej walczyć z czymś, czego nie potrafisz sobie racjonalnie wytłumaczyć.
Jeśli na to pozwolisz, depresja okaże się silniejsza niż twoja mądrość i wartości, które wyznajesz. Silniejsza niż miłość, bo jest podstępna i wytrwała. Może sprawić, że poczujesz się jak stary mężczyzna w wieku 27 lat. I może sprawić, że poczujesz się zagubiony jak dziecko w wieku 52 lat.
Rozumiejąc to wszystko, nie zapytasz, jak to możliwe, że ktoś, kto na ekranie był osobą tak pogodną i radosną jak Robin Williams, nie radził sobie z prawdziwym życiem. Oczywiście „nieradzenie sobie z życiem” jest tutaj sporym, może nawet krzywdzącym uproszczeniem. Walka z chorobą jaką jest depresja to przecież walka nierówna, bo wciąż tak naprawdę nie wiemy, co sprawia, że nas dopada, dotyka, tłamsi i zmienia na zawsze naszą codzienność. Pamiętajmy, że zachorować może każdy z nas, a jeśli trzeba – szukajmy pomocy.