Go to content

Matka po urlopie jest tak styrana, że marzy… o urlopie, albo żeby szkoła się już zaczęła

Fot. iStock / Choreograph

Wakacje. Myślisz sobie: Super, wypoczynek, drink, lajcik. Ale, gdy jesteś matką trójki dzieci to może niekoniecznie. Wiele matek, gdy słyszy pytanie: „Mamo, co robimy w wakacje?” dostaje białej gorączki. I znów myślisz sobie: Ale jak to? Z dziećmi, miło, słodko, cudnie. Dla wielu matek urlop równa się koszmar. Ale zacznijmy od początku.

PLANOWANIE

Wybór miejsca. Ma być atrakcyjne dla dzieci w wieku od czterech do dwunastu lat. W miarę atrakcyjne dla rodziców i przystępne cenowo. I najlepiej niedaleko domu. Oczywiście tak się nie da, więc szukanie hotelu/pensjonatu/domku/pola namiotowego chwilę trwa. Przy okazji pokłócisz się z mężem milion razy. No ale ok, wybraliście, rezerwujecie. W końcu zbliża się dzień wyjazdu. Robisz listę.

Zobacz też: Sprytne triki na tańsze wakacje – naprawdę sporo zostaje w kieszeni!

PAKOWANIE

Podpunktów na liście dziesiątki. Na pierwszym miejscu leki. Ala przy trójce dzieci ma przykład matka musi być przygotowana na biegunki, zatwardzenia, kaszelki, katarki, wymioty, zatrucia pokarmowe, alergie, bóle ucha i gardełka, ukąszenia owadów. Prócz szamponu, pasty do zębów, żelu jeszcze kremy z filtrem, spreje. Aż matce by się chciało wziąć leki na uspokojenie z procentami 😉 No ale:) Torby spakowane. Czas wyruszać.

PODRÓŻ

Ledwo wsiedli do auta/pociągu/autobusu/samolotu to pojawia się kultowe pytanie, ze Shreka: „Daleko jeszcze?”, więc matka zaczyna spektakl zabawiania dzieci lub łagodzenia konfliktów, bo:
To moje!
Też takie chce!
Mamo, ona mnie bije! 
Mamo weź go!
Ugryzł mnie!
Więc matka się dwoi, troi, żeby te dzieciaki ogarnąć. Gdy na chwilę zasną jakimś cudem, celebruje ciszę, bo już wie, że gdy się obudzą to będzie litania pt: „siku, kupa”. Gdy zaplanujecie postój i dzieciarnia się wysika, odświeży, może i wybiega, wsiadacie z powrotem np. do auta po czym po kwadransie znowu: „Mamo siku!”. Matce ręce i cycki opadają. Ojcu nie powiem co;)

JEDZENIE W DRODZE

Chcecie coś zjeść. Robicie postój. W knajpie zamawiacie. Najpierw wybrzydzanie. W końcu ustalone. Dostajecie swoje dania i się zaczyna:
On ma więcej/mniej,
Za słone, za zimne, za ciepłe,
Daj spróbować,
Nie smakuje. Ble!
Summa summarum dzieci jedzą dania rodziców, a rodzice dzieci. Życie.

NA MIEJSCU

Dojechaliście. Padacie na twarz. Dzieciaki śpią. Trzeba je nieść, do tego torby. W pokoju jesteście tak zmęczeni, że zasypiacie w ubraniach.

Fot. iStock / gilaxia

POBYT

Myślicie sobie:
Będzie cudownie, spędzimy czas z dzieciakami. Pogadamy, pobawimy się. Po pierwszym dniu matka ma już dość  zabawiania, zagadywania, namawiania, przekonywania, jedzenia po dzieciach/za dzieci, pamiętania o tym, co najszybciej z
sobą wziąć jeśli opuszczacie pokój/mieszkanie. Tachasz całe torby, a chłop pyta: „Po co tyle tego nabrałaś?”, a gdy czegoś brakuje komentuje: „Tego nie wzięłaś?”

I znów matce opadają i ręce, i cycki.
Co chwila te same litanie:
Nie chcę!
Nudno mi!
Za ciepło, za zimno!
Boli, szczypie!
Siku, kupa, pić, jeść!
Niedobre!
Ja też chcę!
Mamo weź go/ją!

Więc matka robi za klauna, animatora, mediatora, pielęgniarkę, ochroniarza. Nie ma chwili wytchnienia. Marzenia o cudownym urlopie rozpłynęły się już w drodze na miejsce. Matka wraca do domu i po urlopie jest tak styrana, że w sumie marzy albo o
urlopie (samotnym) po urlopie albo o tym, żeby szkoła znowu się zaczęła. 🙂