Na pozór zwykła rodzina. Rodzice i córka, która samotnie wychowuje trzyletniego syna. Spotykają się często, oni pomagają jej w opiece nad dzieckiem, ona odwdzięcza się… swoją obecnością na niedzielnych obiadach, bo na razie na niewiele więcej może sobie pozwolić. Z zewnątrz wszystko wygląda, jakby było w porządku. Ale mało kto wie, że właściwie ze sobą nie rozmawiają. To znaczy, nie rozmawiają o sprawach ważnych, o takich, które ich dotyczą, bolą, które gdzieś w powietrzu „wiszą” między nimi i nie pozwalają im się porozumieć naprawdę, odetchnąć. Od lat. Czego się boją? Dlaczego to dla nich takie trudne?
Ewa, matka
Kocham moją córkę. Uważam tylko, że nie radzi sobie życiowo tak, jak powinna. Wiąże się z nieodpowiednimi facetami, właściwie od początku. Ojciec Maciusia zostawił ją jeszcze w ciąży, teraz jedynie przesyła marne grosze na utrzymanie synka. Nie mieści mi się to w głowie, ale nic już nie mówić, bo co ja mogę? Powtarzałam jej, że musi wystąpić o większe alimenty, że nie ma co się dumą unosić, ale ona się boi, że tamten zechce się widywać z Maciusiem.
Kasia dobrze wychowuje syna. Może tylko trochę zbyt wiele od niego wymaga. A może to czasy się zmieniły, teraz chłopców i dziewczynki traktuje się równo. Ja syna bardzo rozpieszczałam, przyznaję. Kasia mogła nie czuć, że kocham ją tak samo mocno. Ale teraz on wyjechał i mieszka za granicą, rzadko go widuję. A Kasia jest tu z nami, jej problemami żyjemy oboje z mężem. Jasne, że pomagamy jej finansowo. Nie pozwolę, żeby mojemu wnukowi czegoś brakowało. Nie ma ojca, ale ma nas. To dużo więcej.
Czuję, że Kasia często ma do mnie pretensję. Nie bardzo wiem o co, staram się jak mogę, by jej pomóc, by było jej lżej. Mimo wszystko, wydaje mi się, że z biegiem czasu lepiej się rozumiemy niż wtedy, kiedy wchodziła dopiero w życie.
Mam dobry związek, po tylu latach nie mogę narzekać na męża. Wiele razem przeszliśmy, ale teraz jest między nami spokój. Nie wiem, czy mogę to nazwać miłością, na pewno jest stabilizacja i przywiązanie. Może czasem brakuje mi bliskości, rozmowy innej niż ta o tym, jak zaplanować dzień, zakupy. Ale nie można mieć wszystkiego.
Kasia, córka
Jestem zależna finansowo od rodziców. Bez ich pomocy nie dałabym rady. Jeszcze nie teraz. Marzę o chwili, kiedy będzie mnie stać na samodzielne utrzymanie siebie i synka. Maciusia bardzo kocham, jest najlepszym, co mi się przytrafiło w życiu.
Rodzice dobrze zajmują się moim synem, tata jest naprawdę świetnym dziadkiem. Moja mama bywa niestety szalenie bezkrytyczna, pozwoliłaby Maćkowi na wszystko. Nabrałam odwagi, kiedy coś mi się nie podoba, reaguję. Niewiele to daje, bo moje prośby (na przykład o ograniczenie słodyczy), zazwyczaj są ignorowane. Jest między nami olbrzymie napięcie. Zwłaszcza między mną a mamą, ona stara się wszystko kontrolować. Z tatą jest trochę lepiej.
A jednak nie potrafię z nimi szczerze rozmawiać. Mama zawsze wszystko ukrywała, „zamiatała pod dywan”, była apodyktyczna, decydowała o wszystkim za dwoje rodziców. Tata miał niewiele do gadania. Nigdy o tym nie mówiliśmy, ale przez pewien czas miał romans z koleżanką z pracy. Dowiedziałam się o tym przypadkiem, podsłuchałam, jak doniosła o tym mojej mamie jej przyjaciółka. Miałam wtedy 12 lat. Zawalił się mój świat. Do tej pory żyłam w przekonaniu o nierozerwalności związku małżeńskiego. Czy jakiegokolwiek związku. A jednak, stanęłam wtedy po jego stronie. W ogóle zawsze kochałam go bardziej i więcej mogłabym mu wybaczyć, nawet to, że właściwie rzadko go widziałam.
Z perspektywy czasu widzę to inaczej. Rozumiem, co musiała przechodzić wtedy moja mama. Sama przez to przeszłam. Rodzice nie rozwiedli się, tata został, myślę, że ze względu na mnie i na mojego brata. Nie sądzę, by wciąż kochał mamę. Ją trudno kochać.
Byłam „niewidzialnym” dzieckiem, od którego się wymagało, żeby się dobrze uczyło i nie sprawiało kłopotów. Za to, kiedy coś mi nie poszło tak jak trzeba, mama karała mnie ciętymi uwagami. I była strasznie zimna.
Za to mój młodszy brat, był jej oczkiem w głowie. Mama wybaczała mu wszystko, mi nie wybaczała nic. Teraz on wyjechał i właściwie nie utrzymuje z nami kontaktu. Myślę, że mama bardzo cierpi z tego powodu, ale jak zwykle nie daje po sobie nic poznać.
Paweł, ojciec
W młodości popełniłem błędy. Nie byłem dobrym partnerem, ojcem raczej też nie. Często myślałem o tym, żeby odejść od żony, ale nigdy się na to nie zdecydowałem. Teraz już jest na to za późno. Staram się naprawić, co mogę.
Martwię się o córkę. Chciałbym, żeby ułożyła sobie życie, nie błąkała się tak, jak do tej pory. Chciałbym, żeby była bezpieczna, żeby znalazła kogoś, kto się nią dobrze zaopiekuje.
Mam wspaniałego wnuka, z którego jestem bardzo dumny, uwielbiam się nim zajmować. Tak, jak nigdy nie zajmowałem się moimi własnymi dziećmi. Bardzo tego żałuję.
Moja żona jest dobrym człowiekiem, uważa, że chroni naszą rodzinę. Całe życie to robiła i tak już będzie do końca. Trudno mi jest odpowiedzieć na pytanie, czy ją kocham.
Często myślę o synu, nie widzieliśmy go dwa lata. Uważam, że to on nie chce z nami utrzymywać kontaktu, ale nie potrafię zrozumieć dlaczego.