Opowiem, wam jak wygląda życie z alkoholikiem z perspektywy obserwatora. Otóż w moim domu ojciec pije odkąd pamiętam. Jednak do mojej mamy to, że on jest alkoholikiem i że jego picie nie jest normalne dotarło cztery lata temu. To wtedy zamieszkała w osobnym pokoju. Ojciec i tak gwałci ją raz w miesiącu. A, nie przepraszam – on jest mężczyzną i po prostu tak musi. Takie męskie potrzeby, które trzeba zaspokoić.
Kiedy miałam sześć lat mówiłam mamie, że nie chcę takiego ojca, że nie chcę z nim nigdzie wychodzić. Że jak już mam gdzieś iść to tylko z mamą. On pił. Najczęściej w weekendy. Zaczynał w piątek, kończył w niedzielę – późnym wieczorem. Słyszałam, że jestem nic nie warta. Tak wiem, zawsze chciał mieć syna, marzył o nim, a tymczasem urodziłam się ja. Dziewczynka. Kobieta, którą przecież zawsze pogardzał. Bo do dziś pogardza moją matką. Ona dla niego jest najgorszym śmieciem, który chodzi po ziemi. Mam przytaczać wszystkie epitety, którymi ją obrzucał? Kiedy mówił, że jest nic nie warta, że jest nikim, że do niczego się nie nadaje. Dla niej to nie była żadna nowość. Rodzice też ją mieli za nic. Ważniejsza była jej młodsza siostra.
Jak miałam sześć lat babcia mnie uderzyła, bo jej nie posłuchałam i poszłam z koleżanką. Nikt nie zareagował. Dla wszystkich było normą, że dzieci się bije. Przeprosiła po kilku latach, kiedy jej o tym przypomniałam.
„Twoje miejsce jest przy mężu” – słyszała, kiedy mówiła, że jej mąż pije. Przecież to nic wielkiego, trochę alkoholu w weekend. To on jest głową rodziny, a ona ma być służącą, która wypierze, posprząta i obiad pod nos poda.
Dlaczego kobiety są z takimi mężczyznami?
Dlaczego tak bardzo chcą być ofiarami przemocy psychicznej i seksualnej. Czy one nie widzą, że to nic dobrego? Że to nie jest normą takie traktowanie, że mają prawo zawalczyć o swoje szczęście? Pierwszy raz na policję zadzwoniłam, kiedy w weekend ojciec kopał w drzwi od mamy pokoju próbując się do niej dostać. Nie wytrzymałam. Już musiałam zareagować. Do mnie? Nie nigdy się nie dobierał. Czasami szarpał, kiedy jeszcze jako nastolatka dawała się mu sprowokować. Wtedy obrzucałam go wyzwiskami, mówiłam, że nienawidzę. Kopałam go po nogach i tłukłam pięściami. Później zrozumiałam, że to on był panem sytuacji. Że prowokując mnie miał poczucie, że mi na nim zależy. A mi nie zależy.
Zastanawiam się, kiedy zapije się na śmierć. Nie jest mi go szkoda. Tak, wiem, że alkoholizm to choroba, ale to nie zmienia faktu, że każdego alkoholika traktuję jak śmiecia. To jego życie, niech nie próbuje mnie w nie wciągać. Wystarczy, że moja mama chce cały czas o nim rozmawiać. Przychodzi do mnie do pokoju i mówi, że on pił, że wyszedł, że wrócił późno, a może za wcześnie. A ja nie chcę tego słuchać. Wtedy ona się denerwuje, wrzeszczy na mnie. Mówi, że mam się tak do niej nie odzywać. Czasami wpada w szał, gdy niechcący ją potrącę ramieniem, albo dotknę niespodziewanie.
Życie bez nadziei
Mama od dwóch lat choruje na depresję. Kiedy oglądamy film o normalnej rodzinie, gdzie rodzice przytulają rodziców, a mama z tatą się kochają, to mama zawsze płacze. Przytula mnie wtedy mocno i mówi, że kocha. Nie może zatrzymać tych łez. Nie wierzy, że ktoś jej pomoże. Ja nie chcę być jej rodzicem, chcę mieć swoje życie. Namówiłam ją na terapię, teraz w końcu ma dobrego terapeutę, wcześniejszy – mężczyzna – bronił ojca alkoholika. Nie chce wnieść pozwu o rozwód. Myślę, że cały czas ma nadzieję, że coś się zmieni, że on zrozumie, że ją kocha. Nie wiem, na co liczy. Przecież to się nigdy nie zmieni. Tyle lat ją poniżał, do dziś wykorzystuje seksualnie. Znęca się nad nią psychicznie. Ale ona znikąd nie dostała wsparcia. Terapeutka jej powiedziała: „Niech Pani spyta swoją matkę wprost, czy stanie po Pani stronie”. Usłyszała, że babcia chce tylko rozmawiać o dobrych rzeczach. Jasne, najlepiej wszystko zamieść pod dywan. Inni udają, że nie widzą, nie słyszą, nie chcą się wtrącać, bo to w końcu „nie ich sprawa”. Ja nigdy nie ukrywałam, że ojciec pije. Jeszcze w ogólniaku, kiedy kolega miał przyjść naprawić mi komputer, uprzedziłam, że ojciec jest alkoholikiem. Powiedział, że rozumie.
Dlaczego ofiara musi pozostać ofiarą?
Na alkoholizm jest ciche przyzwolenie. Czasami zastanawiam się, która z kobiet ma męża alkoholika. Mnie nikt nigdy nie spytał, jak się czuję, czy wszystko w porządku. Kiedyś tylko wychowawczyni, gdy moja mama się przy niej rozpłakała, powiedziała, że to przeze mnie. Spytałam, czy wie, co mówi. Cisza. Nikt nie reaguje. Nawet sąsiedzi za ścianą, którzy słyszą awantury, krzyki i odgłosy demolowanego mieszkania. A przecież mogliby uratować komuś życie. A może im kiedyś też nikt nie pomógł.
Ja musiałam sobie pomóc sama. Dużo czytam, rozmawiam z psychologami, piszę maile do prawników. Na terapię nie poszłam, myślę, że nie jestem współuzależniona, nie jestem dzieckiem DDA. Kiedyś czytałam w jakie role wchodzą dzieci alkoholików – bohaterów, maskotek, błaznów. Do mnie żaden z tych opisów nie pasuje. Jestem sobą. Czy jestem podobna do ojca lub matki? Charakterem? Do żadnego z nich. Mam wiele swoich własnych cech, których im nie zawdzięczam. Unikam ludzi, którzy są ofiarami, którzy nie radzą sobie ze swoim życiem. Mam kolegę – chorował na depresję, a potem zaczął pić, nawet na maturę przyszedł pijany. Nie, nie zataczał się. Każdy pije na swój sposób. Faktycznie po alkoholu robił się bardziej towarzyski. Nie dałam się w to wciągnąć. Pisał do mnie SMS-y, jak mu źle, ile wypił.
Moja mama nigdy nie zaznała czułości ze strony swoich rodziców. Nie poznała prawdziwej miłości. Mówiła, że wiedziała, że ojciec pije wychodząc za niego za mąż. Ale przecież jej wartość stanowił mężczyzna u boku. A ten chciał przy niej być. I tak został.
A ona nie ma siły walczyć. Nie wierzy, że ktoś jej pomoże. Ja ją wspieram, zawsze jestem po jej stronie, ale nie chcę jej niańczyć. Mówię, że wyjadę za granicę, że ułożę sobie życie, a ona musi poradzić sobie w końcu sama, musi stanąć na nogi.
Ona zbiera na mieszkanie, ale zarabia najniższą krajową. Myślę o tym, żebyśmy zamieszkały razem, a z drugiej strony czemu to my mamy się wyprowadzać, czemu to jego nie eksmitują. Dlaczego ofiara musi zostać ofiarą, a oprawca ma zawsze lepiej? Ja nigdy nie będę ofiarą. Nigdy nie pozwolę się w ten sposób traktować. Jestem silna. Dam sobie radę. Nie powielę stereotypu mojej matki, choć babcia próbowała mi wmówić, że mam być grzeczna i słuchać tego, co mówią mężczyźni. Mężczyzna, w którym się zakocham musi szanować swoją matkę. To najważniejsze. Dziś mam 20 lat, wierzę, że stworzę normalną rodzinę. NORMALNĄ, nie taką jak moja.