Nie wiem, czy wiecie, ale w zasadzie starzejemy się począwszy od 20-tego roku życia. Dzieje się tak, bo nasze komórki ulegają uszkodzeniu, zmniejsza się ich zdolność do regeneracji, a najmniej odporna na ten proces jest skóra i mięśnie. Cóż… jakoś tego wcześniej nie zauważyłam, nie przejmowałam się też zbytnio opowieściami typu: „Zobaczysz po 40-tce to…”. U mnie, jedyne co zmieniło się na dzień czterdziestych urodzin, to… stan cywilny. Jednak z upływem kolejnego roku zupełnie nieoczekiwanie dojrzałam pewne zmiany albo dojrzałam do tych zmian.
„Lustereczko…”- lepiej już nic nie mów
W blasku światła reflektorów przymierzalni jednej z dużych i popularnych sieci sklepów odzieżowych dotarło do mnie, że wyglądam inaczej. Jako pierwsza, moją uwagę przyciągnęła… pupa. Otóż to właśnie ona traci na jędrności i zmienia nieco położenie – opuszcza się w dół pozostając smutnym wspomnieniem po okrągłym jabłuszku. Odłożyłam natychmiast dopasowane spodnie na bok, tym bardziej, że (o nie!) z brzuchem też jest coś nie tak. Zrobił się miękki, skóra przestała być sprężysta i jeszcze te blizny – jedna po cesarskim cięciu, inne po laparoskopii, bo mięśniaków nie dało się usunąć w inny sposób, a najgłupsza jest ta od żelazka. Tak od żelazka!
Jednym słowem płaski brzuch zagubił się gdzieś na przestrzeni lat, w świecie… kobiecości. Chociaż nie było mi dobrze z tymi nowymi odkryciami, pomyślałam: „Trudno, będę chodzić w spódniczkach. Ta krótka jest idealna, opina brzuch, nie eksponuje tyłka”. Wcisnęłam się, więc w prawdziwe cudo, a tu kolejna niespodzianka. Nogi! Nad kolanami skóra pomarszczona, uda… szkoda słów – cellulit, widzę go wyraźnie! I jeszcze łydki… też nie takie, jak były, bo a to jakieś pęknięte naczynko, a to żyły zbyt widoczne. Chciałam płakać, ale twardo nie poddaję i sięgam po bluzeczkę. „Urocza, zwiewna, z odkrytymi ramionami, poprawi mi humor” – myślę i nerwowo zerkam na odbicie w lustrze. Katastrofa! Co się stało z moimi mięśniami? Cała powierzchnia tylna mojego ramienia… obwisła.
Wyszłam ze sklepu bez zakupów, za to naprawdę przybita. Jak mogłam tego wcześniej nie zauważyć! W głowie kołatało się, że teraz będzie już tylko gorzej, bo jak tu ułożyć sobie życie, jeśli ciało takie nieatrakcyjne, a zewsząd dociera jeden przekaz – musisz być, fit i piękna, i wiecznie młoda. Pierwsza odpowiedź brzmiała: „Nie wchodź do przymierzalni właśnie tej sieci sklepów i spójrz na siebie w innym świetle!”.
Antidotum na zmiany
– Też tak masz? – pytam przyjaciółki w tym samym wieku.
– Mam – odpowiada krótko i dodaje – i jeszcze robią mi się worki pod oczami, wysycha mi skóra i nie mam tyle siły, co kiedyś.
– A ja mam zmarszczki. Zrobiły mi się pod jednym okiem. Wyglądają strasznie, naprawdę! – i tak prowadzimy tę wyliczankę, w której pojawia się jeszcze niedoskonały dekolt, zniszczone włosy, stratowane domowymi pracami dłonie.
Aż w końcu… wybuchamy śmiechem. Śmiejemy się z siebie, z głupoty wyzierającej z kolorowych pism, z tych wszystkich panów, którzy odeszli do młodszych dziewcząt – wszak one już się starzeją, tylko jeszcze o tym nie wiedzą. My wiemy natomiast kolejną rzecz – w naszym wieku pęcherz traci na wytrzymałości – to pewne, trzeba o tym pamiętać śmiejąc się do łez i przed wyjściem z domu.
To prawda, że ciało nieco zmienia się po 40-tce, ale bez przesady na przemijanie jeszcze za wcześnie. Nie jesteśmy super woman z kreskówki, tylko żywymi istotami wyrzeźbionym przez życie, a to artysta kochający realizm. Nasza twarz jest zwierciadłem duszy, której lepiej nie operować plastycznie, bo wtedy zdanie: „nie jestem idealna, ale jestem wyjątkowa” straci na ważności.
Za wszystko odpowiada układ krwionośny, nerwowy i kostny
W pewnym wieku, trzeba też zacząć ćwiczyć. Właśnie teraz jest na to najlepszy moment. Najszybciej zareaguje pupa, a u dojrzałej kobiety ta część ciała jest bardzo istotna, bowiem stwierdzenie: „mam to w dupie” zagości w jej codzienności na stałe. Niech, więc będzie jędrna i twarda – lepiej wtedy zniesiemy błędy popełnione przez serce. Biedaczysko jest mięśniem, a więc też z upływem lat traci zdolność do regeneracji. Nie ma rady – trzeba ćwiczyć i serce. Wszak ono pompuje krew, a gorzej ukrwiony organizm to zimne dłonie i stopy.
Po czterdziestce zdarza się, że nie ma ich kto ogrzać, bo… następują pierwsze zmiany w mózgu. Tak, tak – proces starzenia mózgu rozpoczyna się jeszcze przed 50-tym rokiem życia, co udowodnili naukowcy. To wiele tłumaczy… np. problemy z koncentracją, pamięcią i ze wzrokiem. Ty do niego mówisz – on myślami, gdzie indziej. Ty przypominasz, że łączy was tak wiele – on nic nie pamięta. Po wszystkim, co zrobił, powiedział, nie zasługuje na twoją miłość – ty jednak zupełnie tracisz ostrość widzenia i nadal za nim rozpaczasz. Od tej rozpaczy zapadasz się w sobie, niemalże kurczysz.
Układ kostny kobiety z wiekiem traci dwa razy więcej minerałów niż szkielet mężczyzny, trzeba więc o niego dbać i zachować odpowiednią postawę ciała – głowa do góry, plecy wyprostowane i do przodu… na nogach, one bez względu na długość, obwód i strukturę skóry, poniosą was do miejsc, do których wstęp ułatwiony jest właśnie po 40-tce, a mieszkają tam zrealizowane marzenia. Brzmi jak banał, ale wiem, co mówię. Już kilka odwiedziłam.
Aby dodać wam otuchy wspomnę jeszcze, że w tym wieku pojawiają się pierwsze problemy ze słuchem – świetnie! – jest szansa, że pozostaniecie głuche na to, co mówią o was inni, i wyciszycie głos samokrytyki. Wtedy dotrą do was słowa, które ja usłyszałam kilka dni temu: – Wygląda pani, jak dziewczynka i to nie ta z zapałkami.
Znaczy… w 40-tce mi do twarzy. Wam też!