Go to content

Magdalena Witkiewicz: nie czekam, aż coś spadnie mi z nieba, tylko dążę do tego

Magdalena Witkiewicz
fot. Anna Powałowska / domena publiczna

Niektórzy skaczą na bungee, inni decydują się na skok z bankowego świata do krainy wyobraźni. Magdalena Witkiewicz, autorka bestsellerowej powieści „Uwierz w Mikołaja” zostawiła za sobą świat liczb i analitycznych modeli ekonometrycznych, aby zatopić się w krainie literackich opowieści, które zdobyły serca czytelników na całym świecie. Decyzja o opuszczeniu pracy w banku na rzecz pisania to była podróż pełna ryzyka, ale dla Witkiewicz było to wezwanie do odkrywania nowych, nieznanych obszarów.

„Uwierz w Mikołaja” to owoc tej odważnej decyzji – opowieść, która zdobyła miliony czytelników, docierając nawet do
Kazachstanu, Wietnamu czy Litwy. To nie tylko bestsellerowa książka, ale także poruszająca komedia romantyczna, której
ekranizacja właśnie wkroczyła na ekrany polskich kin. Witkiewicz udowadnia, że czasem, aby napisać najpiękniejsze historie, trzeba opuścić znane ścieżki i skonfrontować się z własnymi marzeniami.

Jak praca w banku stała się trampoliną do świata, gdzie magia słów staje się potężniejsza niż matematyczne równania?
Zapraszamy na wywiad z autorką jednej z najbardziej porywających świątecznych opowieści, jakie trafiły na ekrany polskich kin.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Jak doszło do tego, że z analityka tworzącego modele ekonometryczne, stałaś się pisarką? Co skłoniło Cię do podjęcia tej radykalnej decyzji?

Magdalena Witkiewicz: Ja zawsze coś pisałam. Pisałam pamiętnik w liceum. Mam jeszcze w piwnicy w starym mieszkaniu kalendarz, w którym pisałam ten pamiętnik i boję się bardzo do niego zaglądać. Potem pisałam bloga. Była taka platforma blog.pl, gdzie miałam nawet kilka blogów i wywnętrzałam się tam i te blogi zdobyły nawet bardzo dużą popularność i były bardzo chętnie czytane. Jednak moja droga zawodowa poszła w stronę biznesu, zarządzania i faktycznie, byłam analityczką, która robiła skomplikowane obliczenia i tworzyłam modele ekonometryczne, ale cały czas mi się wydawało, że powinnam zająć się bardziej twórczą pracą.

Gdzieś tam jeszcze po drodze zmieniałam pracę, ale tak naprawdę zaczęłam pisać książki, kiedy urodziłam córkę i wydaje mi się, że bardzo często jest tak, że w życiu kobiety ten okres, kiedy staje się mamą jest bardzo przełomowy i to nie tylko prywatnie, ale też zawodowo, bo okazuje się, że musi ileś rzeczy razem pogodzić. Kiedy urodziłam córkę, która dodam, że
była dosyć grzecznym dzieckiem, bo zasypiała o godzinie 20 i ja wtedy miałam sporo czasu, to stwierdziłam, że może jednak
coś by tutaj napisać. Oczywiście, nikomu się do tego nie przyznałam, bo wydawało mi się w tamtym czasie, że tylko nienormalni ludzie piszą książki, bo przecież to jest takie bardzo dziwne i irracjonalne wręcz, że ja będę pisała książkę, ale zaczęłam pisać i napisałam kilka rozdziałów. Pamiętam, że byłam wtedy na takim forum świeżo upieczonych mam i wysłałam dziewczynom kilka rozdziałów i bardzo im się spodobało.

Potem wysłałam to mojej mamie, która jest ogromnym molem książkowym i pamiętam, że zadzwoniła do mnie i powiedziała: „Ale fajne jest to, co mi wysłałaś. Co to jest?” A ja jej powiedziałam: „Mamo, to jest książka ”. Na co moja mama odpowiedziała: „A kto to napisał?” Na co ja: „No mamo, ja”. Moja mama była zdziwiona i powiedziała: „Dziecko, to ty tak piszesz?”. Więc to były takie początki, ale jeszcze nie miałam odwagi, żeby rzucić wszystko i zająć się pisaniem. To dopiero nastąpiło po którejś z kolei książce, chyba po „Szkole żon ”, kiedy prowadziłam firmę marketingową razem z moim wspólnikiem i widać było, że to moje serce bardzo idzie w stronę pisania i podjęliśmy tę trudną decyzję o rozwiązaniu tej spółki i w tym momencie stanęłam dwiema nogami w świecie literackim i zostałam pełnoetatową pisarką, ale muszę przyznać, że ciągnie mnie trochę w kierunku analiz i to mnie bardzo odpręża, więc kiedy jestem zmęczona pisaniem to bardzo często sięgam po Excela i to, że mam wydawnictwo teraz umożliwia mi to, że mam co liczyć.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Twoje powieści zdobyły ogromną popularność na całym świecie. Czy spodziewałaś się takiego sukcesu, pisząc swoje książki?

Magdalena Witkiewicz: Nie, kompletnie się tego nie spodziewałam. Pisząc moją pierwszą książkę w ogóle nie myślałam o tym, że to może kiedyś być jakaś moja droga życiowa, że to będzie mój późniejszy zawód. Śmieję się, że całe szczęście, że tak się stało, bo ja się kompletnie do żadnej roboty nie nadaję, więc bardzo dobrze, że tak się wydarzyło, ale nigdy w życiu nie przypuszczałam, że tak to się wszystko potoczy.

Oczywiście, były marzenia związane z tym, żeby moje książki były za granicą, i ja staram się pomagać realizować tym marzeniom. Jeszcze za dobrych przedwojennych czasów byłam na targach książki w Moskwie i to, że moje książki są w
Kazachstanie to jest właśnie pokłosie tego mojego wyjścia w świat, więc to też tak nie jest, że to się samo dzieje. Ja staram
się o to – może jednak ta żyłka biznesu gdzieś tam we mnie została i nie siedzę i nie czekam, aż coś fajnego spadnie mi z
nieba, tylko dążę do tego, ale w życiu się nie spodziewałam takiego sukcesu i on mnie nadal zaskakuje. To jest dla mnie coś niewiarygodnego.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Czy istnieje jakaś konkretna historia lub doświadczenie życiowe, które było bodźcem do napisania „Uwierz w Mikołaja”?

Magdalena Witkiewicz: Tak, moja koleżanka prowadzi dom seniora w Gdańsku i muszę powiedzieć, że część opowieści, które są w książce to prawdziwe historie, które ona mi opowiedziała. Oczywiście, czasami są one podkręcone, czasami pisząc je zastanawiałam się, co by było gdyby, ale faktycznie jest taki dom seniora, moja koleżanka jest jego właścicielką i dzieją się tam bardzo różne rzeczy. Czasami wręcz zaskakujące i takie o których seniorów byśmy nie podejrzewali.

Anna Borkowska, Ohme.pl: „Uwierz w Mikołaja” stało się inspiracją do nakręcenia filmu. Co czułaś, gdy dowiedziałaś się, że Twoja historia trafi na wielki ekran?

Magdalena Witkiewicz: To było moje ogromne marzenie. Ja już wcześniej sprzedałam jakieś prawa filmowe do książek, ale nic za tym nie poszło. Tutaj również zdawałam sobie sprawę, że może być różnie, ale kupiła tę książkę Ilona Łepkowska i Tadeusz Lampka, więc pomyślałam sobie, że te dwa nazwiska są gwarancją tego, że ta książka będzie na ekranie. I to była
niesamowita radość, wręcz euforia, bo myślę, że marzeniem każdego pisarza jest zobaczyć na ekranie to, co właśnie napisał.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Scenariusz do filmu „Uwierz w Mikołaja” , stworzyła królowa polskich komedii romantycznych – Ilona Łepkowska. Czy miałaś wpływ na dobór obsady filmowej? Czy Ilona konsultowała się z Tobą w kwestiach związanych z adaptacją?

Magdalena Witkiewicz: Ja mam taki sposób na swoją pracę i życie, że uważam, że niech każdy zna się na swojej robocie
najlepiej jak tylko potrafi. Wierzę, że każdy wykonuje tę swoją pracę najlepiej i jeżeli Ilona Łepkowska zabrała się za
scenariusz to wiedziałam i wierzyłam w to, że ona to zrobi tak, żeby to było dobrze, więc bardzo starałam się nie wtrącać i
chyba się nie wtrącałam. Pamiętam, jak dostałam pierwszą wersję scenariusza to Ilona napisała mi: „Magda, ja wszystkie
zmiany obronię ”. Byłam nieco wystraszona, co tam się wydarzyło, ale przeczytałam scenariusz i powiedziałam: „Nic nie musisz bronić, jest wszystko ok”. Wszystko mi się bardzo podobało.

Jeżeli zaś chodzi o wpływ na dobór obsady filmowej – nie miałam tego wpływu, ale okazało się, że ja się zupełnie na tym nie znam. Tak jak kiedyś myślałam sobie, że ten czy inny aktor mógłby zagrać świętego Mikołaja, to potem okazywało się, że nawet ci aktorzy, których widziałam w tej roli, przychodzili na castingi i oni w ogóle nie pasowali do tej roli i to jest zupełnie dla nas, laików filmowych, coś innego zobaczyć kogoś na zdjęciu i pomyśleć sobie, o ten aktor pasowałby do mojej roli a potem zobaczyć kogoś jak gra i to zupełnie nie pasowało. Dlatego naprawdę wyznaję zasadę, że niech tym zajmują się tym ludzie, którzy się na tym znają.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Czy miałaś możliwość pojawienia się na planie filmowym? Jeśli tak, to jakie były Twoje doświadczenia związane z tym procesem?

Magdalena Witkiewicz: Tak, dwa razy byłam na planie filmowym. Pierwszy raz byłam na planie w Bielsku Białej i byłam na planie domu seniora, więc to były dla mnie niesamowite doświadczenia. W Bielsku Białej statystowałam w filmie i zauważyłam, jak po raz trzeci oglądałam film, że pojawiłam się przez jakiś ułamek sekundy na ekranie, więc gdzieś tam jestem na jarmarku świątecznym i nie wycięto mnie, jak wcześniej myślałam. To było coś niesamowitego, bo scena trwała może pół minuty, a kręciliśmy ją cały dzień, więc to strasznie długo trwa, a my sobie nawet nie zdajemy z tego sprawy, ile osób jest w to zaangażowanych, ile osób marznie na tym śniegu i ile osób przechodzi ciągle z jednej strony rynku na drugą, żeby potem na filmie to był ułamek sekundy czy pół sekundy.

Drugim planem, na którym wprawdzie nie występowałam, ale oglądałam, jak to wszystko się dzieje, był plan domu seniora, na którym miałam okazję spotkać się z wieloma aktorami starej daty. I jak przyszłam do nich i przedstawiłam się mówiąc, że jestem autorką książki, to ktoś zawołał: „O matko, ty? Takie dziecko i taką książkę napisałaś?”. To było bardzo sympatyczne. Nawet mi podziękowali za to, że dzięki mojej książce mieli okazję zagrać ze sobą, bo niektórzy z nich spotkali się na tym samym planie zdjęciowym po jakichś 30 latach, więc to było bardzo miłe.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Twoja książka „Uwierz w Mikołaja” to opowieść o magii świąt i miłości, która splata losy bohaterów w niezwykłą opowieść o solidarności, dobroci i potędze wspólnie spędzanego czasu. A czy Ty prywatnie lubisz świąteczny czas?

Magdalena Witkiewicz: Bardzo lubię ten czas. On mnie zawsze wzrusza i sprawia, że człowiek staje się lepszym człowiekiem. Kocham przygotowania do świąt. To jest takie dziwne, że czasami nie same święta są dla mnie takie ważne, ale właśnie ta cała atmosfera przed. Bardzo lubię, jak u mnie jest Wigilia, bo wtedy mam wszystko tak, jak chcę. Mam nadzieję, że w tym roku też się uda zrobić tak, że u mnie jest Wigilia. Bardzo lubię ten czas, lubię choinkę, lubię dekoracje świąteczne i już od 1 listopada czekam na te święta.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Twoje powieści zdobyły serca czytelników w różnych krajach. Jak myślisz, co sprawia, że są one tak uniwersalne i trafiają do ludzi na całym świecie?

Magdalena Witkiewicz: Wydaje mi się, że ludzie na całym świecie są dokładnie tacy sami. Myślę, że ludzie żyjący w różnych czasach też byli tacy sami. Wszyscy mamy takie same marzenia, takie same pragnienia, wszyscy chcemy być szczęśliwi, kochani i mieć kogoś u boku. Najbardziej zaskoczył mnie ten Wietnam, w którym myślałam, że są zupełnie inni ludzie, ale tak naprawdę żyją tam dokładnie takie same dziewczyny. Oni są bardzo podobni do nas i to mnie bardzo zaskoczyło, że niby kultura może być inna, to gdzieś tam w środku wszyscy jesteśmy dokładnie tacy sami.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Co skłoniło cię do założenia wydawnictwa FLOW? Jakie cele stawiasz sobie w tej roli?

Magdalena Witkiewicz: Wydaje mi się, że to było taką naturalną koleją rzeczy. Przy wielu, wielu książkach współpracowałam w zakresie redakcji z Anią Seweryn, która zajmowała się tymi moimi książkami naprawdę z czułością i je wszystkie redagowała. Przez ten czas zdążyłyśmy się poznać i zaprzyjaźnić. To była naturalna kolej rzeczy, że chciałam stanąć na własne nogi i chciałam decydować o tym, jak będą wydawane moje książki, jak będą sprzedawane, komu będą sprzedawane i podjęłyśmy z Anią taką decyzję, że chcemy stworzyć takie wydawnictwo, które będzie wydawało książki nie tylko moje, ale też innych autorów, które będą dokładnie takie, jakie chcemy. Chciałyśmy, żeby były to książki wydawane z czułością i myślę, że po prawie dwóch latach funkcjonowania tego wydawnictwa, nam to wyszło.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Jak radzisz sobie z wyzwaniami związanymi z zarządzaniem wydawnictwem i jednoczesnym kontynuowaniem kariery pisarskiej?

Magdalena Witkiewicz: Głównym mózgiem całego wydawnictwa i osobą zarządzającą jest Ania Seweryn i to ona głównie zajmuje się wydawnictwem, a ja gdzieś tam oczywiście strategicznie ją wspomagam. Wszystkie decyzje podejmujemy razem i zajmuję się jakąś częścią rzeczy, bo jednak praca pisarska jest dla mnie bardzo ważna, ale wiadomo, że jak ja będę pisała dobre książki, to będzie to z korzyścią dla wydawnictwa, więc mamy taki jasno określony podział, którego się trzymamy, dlatego tutaj o zarządzaniu wydawnictwem trudno mówić, bo ja chyba się do zarządzania jednak zupełnie nie nadaję.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Czy masz swojego ulubionego bohatera wśród tych, których stworzyłaś?

Magdalena Witkiewicz: Bardzo lubię dzieci w moich książkach, np. z cyklu o „Małej Przytulnej” jest to Gabrysia, która jest
naprawdę fantastyczna i bardzo lubię charakterne staruszki. Tutaj nie ma takiego konkretnego bohatera. Zwykle to są
bohaterowie drugoplanowi, którzy nadają moim książkom takiego fajnego wyrazu.

Anna Borkowska, Ohme.pl: W jakim stopniu Twoje własne doświadczenia i życiowe historie wpływają na Twoje opowieści?

Magdalena Witkiewicz: Wydaje mi się, że to jest tak, że rozwijamy się i na pewno duża część mnie jest w tych moich
książkach. Gdzieś tam, jak czyta się te książki chronologicznie to widać, jak ja się zmieniałam, co było dla mnie ważne na
danym etapie. Na początku, przy pierwszej książce, bardziej była dla mnie ważna relacja kobieta-mężczyzna, małe dzieci. A
w „Zielarni pod starym dębem” mamy takie rzeczy, jak relacje z nastolatką czy relacje z dorosłą córką. Piszę o problemach,
które są wokół mnie i to jest chyba fajne. Myślę, że te moje czytelniczki, które są ze mną od początku, czyli od 15 lat, też
gdzieś tam ze mną dojrzewają i dlatego tak dobrze się rozumiemy.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Co uważasz za najbardziej satysfakcjonujący moment w Twojej karierze literackiej?

Magdalena Witkiewicz: Mam kilka takich momentów. Pierwszym z nich była na pewno moja pierwsza książka, mój debiut, bo to nie jest łatwe. I to nie było łatwe 15 lat temu i teraz też nie jest łatwe. A drugą rzeczą jest na pewno film, który właśnie trafił do kin. Fajnie by było, gdyby jeszcze kilka tych filmów było.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Jakie są Twoje plany i cele na przyszłość, zarówno jako pisarka, jak i wydawca?

Magdalena Witkiewicz: Chciałabym teraz napisać fajną książkę z historią w tle, która byłaby inspirowana moimi poznańskimi korzeniami. Gdzieś tam z tyłu głowy myślę o tej powieści i dojrzewam do niej, więc muszę do niej przysiąść i się nad tym zastanowić. A jako wydawca – to chcemy z Anią skupić wokół siebie takich autorów, z którymi po prostu mamy flow.
Tak samo, jak wydawnictwo się nazywa flow, tak my też chcemy skupiać autorów, z którymi mamy flow. Chcemy wydawać
książki autorów, którzy chcą u nas wydawać i też się u nas czują dobrze. Nie chcemy mieć 50 tytułów rocznie, tylko chcemy się skupić na jakości i na tym, żeby nasi autorzy byli coraz bardziej rozpoznawalni i coraz bardziej czytani, więc to są nasze plany.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Jakie słowo lub fraza najlepiej opisuje Twoje podejście do życia i pisania?

Magdalena Witkiewicz: Mój tata zawsze mi mówił: „Jest dobrze, a będzie jeszcze lepiej” i ja się tej wersji trzymam. To jest rzecz, którą zawsze sobie powtarzam. Mówię sobie też inną rzecz, którą powtarzam także czytelniczkom – że jeżeli nie jesteś jeszcze szczęśliwa, to nie jest jeszcze „end”, czyli „happy end”. Ja raczej jestem optymistką i uważam, że każdy jest kowalem
swojego losu i szczęściu można pomóc.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Jakie są Twoje rady dla aspirujących pisarzy?

Magdalena Witkiewicz: Pierwsza rada to usiąść i skończyć książkę. To jest najtrudniejsze, jak się okazało, bo jest wiele
zaczętych i rozgrzebanych książek, i one nie są skończone. To jest chyba najtrudniejsze i najważniejsze. I nie załamywać się
krytyką i hejtem, bo hejt zawsze był i zawsze będzie i nigdy się wszystkim nie dogodzi.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Jaki wpływ posiadanie czterech kotów ma na Twoje życie codzienne i twórcze? Czy Twoi pupile inspirują Cię w jakikolwiek sposób podczas pisania?

Magdalena Witkiewicz: Od kilkunastu lat mam kota Puszysława. Jest to kot brytyjski, niebieski, zwany przez nas takim arystokratą i faktycznie – on ma taki charakter arystokratyczny. A podczas pandemii, prawie trzy lata temu, mój mąż przyniósł z działki trzy małe kotki. Najmniejszy z nich ważył 200 gramów, czyli tyle, co kostka masła. Te koty przygarnęliśmy i karmiliśmy je butelką co trzy godziny w nocy. Moja córka była kocią mamą. I na początku jak mój mąż je przywiózł to mówiłam, że nie, że od razu oddajemy je, jak tylko dorosną. No i oczywiście, jak trochę dorosły to nikt nie miał serca ich oddać i zostały z nami, więc mam cztery koty i jakby mi ktoś kiedyś powiedział, że będę miała cztery koty to bym powiedziała, że coś tu jest nie halo, ale one są naprawdę cudne, każdy z nich jest inny. One wyłapują emocje i samopoczucie człowieka, czy nawet chorobę i przytulają się.

Czasami jak ja piszę to ładują mi się na kolana czy na klawiaturę komputera i mówią – teraz nie będziesz pisała, tylko będziesz mnie głaskała – więc koty są cudowne. Jak w nocy siedzę i piszę to one wszystkie cztery siedzą ze mną w pokoju, śpią sobie gdzieś tam na kanapach, a jak ja udaję się już spać, czyli idę do łazienki, a później wychodzę z tej łazienki, to wszystkie cztery czekają już na mnie koło mojej sypialni, bo już jest dzień skończony. Naprawdę uważam, że koty to jest coś niesamowitego, to jest bardzo fajne zwierzę i jak mówi się, że koty nie przywiązują się do ludzi, tylko do miejsca to jest to nieprawda.

Anna Borkowska, Ohme.pl: Dziękujemy za inspirującą rozmowę i życzymy Ci niezapomnianych, magicznych świąt. Niech przyniosą Ci nie tylko radość, lecz także inspirację do stworzenia kolejnych fascynujących opowieści.

Magdalena Witkiewicz: Wszystkim czytelnikom życzę wesołych świąt i żeby wierzyli w szczęście i w Mikołaja, bo inaczej
prezentów nie będzie.

***

Magdalena Witkiewicz – bestsellerowa polska pisarka, nazywana specjalistką od szczęśliwych zakończeń. Jak nikt potrafi opowiadać o życiowych sprawach w lekkim, a czasami nawet w bardzo lekkim stylu. Absolwentka Uniwersytetu Gdańskiego, Gdańskiego Studium Bankowości oraz Gdańskiej Fundacji Kształcenia Menedżerów. Swoją literacką karierę rozpoczęła debiutując w 2008 roku powieścią zatytułowaną „Milaczek”. Od tego momentu wydała ponad trzydzieści dzieł, których łączny nakład przekroczył imponującą liczbę miliona egzemplarzy.

Jej talent literacki przekracza granice, gdyż jej opowieści znalazły uznanie nie tylko w Polsce, lecz także poza jej granicami – przetłumaczono je na język wietnamski, angielski, rosyjski, litewski i niemiecki.

W kwietniu 2022 roku postanowiła wziąć sprawy w swoje ręce i wspólnie z Anną Seweryn założyła Wydawnictwo FLOW, gdzie wydała dotąd: „Listy pisane szeptem” , „Telefon od Mikołaja”, „Perfumerię na rozstaju dróg”, „Zielarnię pod starym dębem” i „Zimę w Małej Przytulnej”.

Nagradzana w prestiżowych literackich konkursach. Wielokrotnie nominowana w plebiscytach na Najlepszą Książkę Roku portalu Lubimyczytać.pl (zdobyła nagrodę za powieść „Czereśnie zawsze muszą być dwie”). 10 listopada tego roku do polskich kin zawitała komedia romantyczna „Uwierz w Mikołaja”, której scenariusz oparty jest na jednej z jej popularnych książek o tym samym tytule. Prywatnie, Magdalena jest żoną Tomasza, matką dwójki dzieci córki i syna, a także opiekunką czterech kotów, w tym wyjątkowego Puszysława, który stał się bohaterem książki napisanej we współpracy z Alkiem Rogozińskim, zatytułowanej „Biuro M”.

Anna Borkowska