Go to content

Książki naszej młodości. Takie, w których bohaterki dorastają, dojrzewają, zakochują się, odkochują, głupieją i mądrzeją – czyli książki z duszą

Fot. iStock / pixitive

Zawsze marzyłam o tym, żeby mieć córkę. Nie, nie po to, żeby zaplatać jej warkocze i ubierać w kolorowe sukienki. Towarzyszyły mi bardziej egoistyczne pobudki :). Otóż myślałam o tym, że będę mogła z moją córką wrócić do swoich ukochanych powieści z okresu, kiedy sama miałam lat naście. Takich, o których mówi się, „to dla dziewczyn”, a chłopcy podsumowują je słowem „nuda”.

Takich, w których bohaterki dorastają, dojrzewają, zakochują się, odkochują, głupieją i mądrzeją. Przechodzą jakąś przemianę, uczą się świata i jego reguł, dowiadują się czegoś o sobie, o innych kobietach, dziewczynach, mężczyznach… A czytelniczka? Z wypiekami na twarzy przerzuca kilka kartek do przodu, żeby koniecznie zobaczyć „co będzie dalej”.

Siedem lat temu moje marzenie się spełniło: urodziła mi się córeczka. Więc teraz z niecierpliwością czekam na moment, w którym będzie wystarczająco duża, żebym mogła jej podrzucić moje ukochane „młodzieńcze” powieści. Zrobiłam sobie nawet taką małą listę. Na dobry początek.

1. Ania z Zielonego Wzgórza (Lucy Maud Montgomery)

Wstyd się przyznać, ale w moim egzemplarzu tej książki niektóre kartki wybrały absolutną niezależność: można je swobodnie wyjąć z okładek… Nic dziwnego, znacie chyba ten poziom uwielbienia powieści, który określa się mianem „do zaczytania”? Przygody rudowłosej Ani Shirley znam na wyrywki. Tak jak niektóre powiedzonka głównej bohaterki, na przykład: „tu nie ma pola do wyobraźni”. Tylko czy powieść napisana z delikatnością impresjonistycznego pędzla spodoba się dzisiejszym nastolatkom?

2. „Kłamczucha” (Małgorzata Musierowicz)

Ile jest w stanie zrobić młoda, zwariowana dziewczyna o nietuzinkowej osobowości by być blisko swojego wybranka? O, nie uwierzycie jak wiele. Aniela nawet przeprowadzi się do innego miasta, zapisze do szkoły poligraficznej i pod pseudonimem Franciszka Wyrobek zatrudni się w domu rodziców swego ukochanego – jako pomoc domowa. Cóż z tego, że Pawełek okaże się nic nie wart? Aniela zyska przyjaciół, przeżyje niezapomniane sytuacje, a nawet sprawi, że serce pewnego młodego poligrafa zabije mocniej.

Jeśli znacie opowieść o rodzinie Borejków, nie muszę was przekonywać, że to literatura, która zapada w nas na długo, kształtuje i… krzepi w ciężkich chwilach. Ciepło płynące z kart tych powieści, to chyba najlepszy znak rozpoznawczy Jeżycjady. I jeszcze to, że autorka skonstruowała (i nadal konstruuje) historię w taki sposób, żeby losy bohaterów przeplatały się, tworząc prawdziwą, wielopokoleniową sagę.

book-748904_1920

Fot. Pixabay / Hermann / CC0 Public Domain

3 „Za minutę pierwsza miłość” Hanna Ożogowska

Jak mówić o emocjach towarzyszących pierwszemu zakochaniu? Jak rozmawiać z dorastającymi dziećmi o ich miłościach, rozczarowaniach, nadziejach? Jeśli znacie Irkę, Ewę, Kostka i Marcina, na pewno będzie wam troszkę łatwiej. Bo chyba nie wszystko, od momentu naszego dorastania zmieniło się tak bardzo?…

4 „Małgosia kontra Małgosia” (Ewa Nowacka)

Siedemnastoletnia Małgosia przypina do piersi rubinową broszkę i… przenosi się w przeszłość. Z charakternej, zdecydowanej i odrobinę pyskatej nowoczesnej dziewczyny musi nagle stać się pracowitą, spokojną i wstydliwą panienką… Niebawem okazuje się, że ta Małgosia, na której miejsce wskoczyła powędrowała w przyszłość i radzi tam sobie naprawdę dobrze. Dorzućmy do tego jeszcze pojawiającą się na horyzoncie miłość. Czy to się może nie udać?:) A jak wiele można się o sobie dowiedzieć, gdy sięjest wystawionym na taką próbę… Kto jeszcze pamięta tę powieść, Małgosię i tajemnicze dytko?…

5 „Duma i uprzedzenie” (Jane Austin)

No tak… Świat koronek, kurtuazji, eleganckich bali i elokwentnych rozmów to musi być dla współczesnych nastolatek coś absolutnie niezrozumiałego:)… Czy pan Darcy zyskałby przychylność w oczach naszych córek? A jednak, Jane Austin wiedziała, pisząc swe powieści, że pewne mechanizmy rządzące światem i relacjami między kobietą a mężczyzną są uniwersalne. I dlatego te nasze córki, prędzej czy pózniej również ulegną czarowi tej niezwykłej literatury. Ba! Przez jakiś czas będą nawet mylnie odnajdywać jakieś cechy pana Darcy’ego w co drugim koledze ze szkoły…

Już w tej chwili myślę o kilku powieściach, które za moment dopiszę do swojej listy. Całe szczęście, większość z nich widziałam wczoraj w księgarni, przyglądając się półkom z napisem „literatura młodzieżowa”. Przejrzałam też kilka  bardziej „współczesnych” propozycji. I wiecie co? Brak mi w nich tej delikatnej wrażliwości, ciepła, poczucia humoru i wyczucia, z którym pisały „moje” autorki.

A Wy? Które „dziewczęce” powieści wspominacie z czułością? Do których wrócicie?