Dlaczego nie słyszymy o kryzysie 30-latków? Ja do tej pory słyszałam tylko o kryzysie wieku średniego, ale jakoś o 30 latkach w tej kwestii, jest cisza.
Jak do tej pory myślałam, że to tylko kwestia, który w jakiś magiczny sposób dotknęła mnie po przekroczeniu (a nawet chwilę przed) tej słodkiej granicy lat 30. Bo tak naprawdę nie chodzi o sam fakt ukończenia 30 lat. Rozmawiając z przyjaciółką, okazało się, że jednak nie jest to temat jej obcy. Opisywała mój stan sprzed kilku miesięcy. Dosłownie. A może i obecny?
Prawda jest taka, że po skończeniu studiów w tym wieku jesteśmy już mocno ukierunkowani na to co mamy w życiu robić, Potem pozostają dodatkowe kursy, szkolenia, aplikacje, dodatkowe studia podyplomowe itp. Ale kończąc studia zazwyczaj podejmujemy pierwszą pracę. Jest zadowolenie, satysfakcja z pierwszej pensji. Ale kiedy jednak po kilku latach pojawia się pytanie: czy to jest to co naprawdę chce robić w życiu? Czujemy się bezsilni. Czy rzeczywiście daję mi to satysfakcję? Gdzie siebie widzę za kilka lat?
Szczerze zazdroszczę osobom, które od studiów po skończeniu 30-stki wiedzą i od początku wiedziały co chcą robić w życiu. Zresztą jak to tak można. Robić swoje przez kilka lat i nagle stwierdzić, że to nie to ? Co na to rodzice? Otoczenie? Znajomi? Jak Ty w tym wieku dojrzałym (jeszcze bez dzieci) w szczęśliwym związku możesz nie wiedzieć, czego chcesz od życia?
Przecież byłaś kształtowana przez kilkanaście lat, żeby wykonywać konkretny zawód, robić konkretne rzeczy w życiu. A tu pojawia się jednak pustka. Bo budzisz się rano i i nie jesteś szczęśliwa. Ale nie z tego powodu, że nie masz miłości (ta akurat jest spełniona i trafiona), ale z braku poczucia tego czegoś w życiu. Otacza Cię pustka, niemoc. Nie masz swoich pasji, których tak zazdrościsz innych, a może masz ale o nich zapomniałaś? Całe życie spełniasz oczekiwania innych, (zwłaszcza rodziców) ale w pewnym momencie zdajesz sobie sprawę… że to nie są Twoje oczekiwania.
Że chcesz powiedzieć stop. Iść pod prąd, zrobić coś z czym będziesz się czuła naprawdę dobrze, coś co sprawi Ci radość.
Oczywiście, że nie każdy może sobie pozwolić na rzucenie pracy w korporacji i wyjechanie do Ameryki Południowej, na odnajdywanie siebie. Ale są osoby, które ryzykując otwierają własne firmy, mają własne interesy i przede wszystkim robią to, co kochają, a to jest coś czego można najbardziej zazdrościć i czerpią z tego maksymalną przyjemność. Są spełnione i to nie na pokaz, ale ich wewnętrzna harmonia, nie jest niczym zakłócona. Dlatego też myślę, że w przypadkach, których z różnych przyczyn, niemożliwe jest porzucenie dotychczasowych swoich obowiązków i wywrócenia swojego dotychczasowego świata do góry nogami z uwagi na wszechogarniającą niemoc, trzeba znaleźć swoją pasję.
Tak , wiem to trudne. Czasem nawet bardzo, ale to mogą być bardzo różne czynności. Coś do czegoś miało się np. predyspozycje za młodu albo zawsze się chciało spróbować. Może to być malowanie, gra na gitarze, jazda na rolkach, nauka języka, nauka jakiegoś sportu, wszelkiego rodzaju warsztaty (np. gotowanie) albo nawet pisanie. Trzeba znaleźć coś, co ukoi w Tobie tą niespełnioną 30-stkę w środku i pomoże przemóc ten „kryzys”.
Kamila