Charyzmatyczna – pierwsze, co przychodzi mi do głowy, gdy myślę o Korze. Charyzmatyczna i bezkompromisowa. Pamiętam, koncerty pewnie z Opola, kiedy byłam małą dziewczynką i na cały głos krzyczałam „Cykady na Cykladach” skacząc po łóżku. I nie wiem dlaczego, w pamięci mam wywiad, w którym mówiła, że z Kamilem Sipowiczem mają w swoim domu dwie osobne sypialnie, nie śpią razem, bo ona nie lubi, potrzebuje przestrzeni. Jaką burzę to wtedy wywołało, ile dyskusji, a ja wtedy zmieniłam w głowie swoją wizję związku wyniesioną z domu, bo przecież „Kocham cię, kochanie moje” to jeden z najpiękniejszych utworów o miłości.
„Tysiące twarzy, setki miraży”, „Falowanie i spadanie”, „Lipstick on the glass”, „Krakowski spleen” – można by było wymieniać bez końca… Już nie zaśpiewa, już nie zaskoczy, nie zaszokuje niektórych swoją wypowiedzią czy zachowaniem. Od czterech lat walczyła z nowotworem. Zmarła dzisiaj, o 5:30, o czym na Facebooku poinformował jej partner, a od kilku lat mąż – Kamil Sipowicz.
„Z ogromnym żalem i rozpaczą informujemy, że dziś o 5.30 na swoim ukochanym Roztoczu w otoczeniu najbliższych osób, ukochanych zwierząt i wspaniałej przyrody zmarła Kora. Wielka artystka, piosenkarka, poetka, malarka. Wyjątkowa kobieta, żona, matka, babcia, przyjaciółka. Ikona wolności. Zawsze bezkompromisowa w dążeniu do prawdy. Zaangażowana w ruch hipisowski, w działalność pierwszej Solidarności, w budowę demokracji i ruchy kobiece. Muzyka Kory i jej pięć lat temu zmarłego męża Marka Jackowskiego, z którym razem stworzyli zespół MAANAM, a także solowa działalność towarzyszyła nam od roku 1979. Kora tworzyła pewną epokę, która wraz z jej odejściem kończy się. Od pięciu lat walczyła mężnie z chorobą nowotworową. Ostatni miesiąc był bardzo trudny. Na końcowej drodze towarzyszyła jej rodzina, przyjaciele i wiele oddanych osób. W tę długą walkę zaangażowanych było wiele najlepszych szpitali, lekarzy, pielęgniarek i opiekunów, za co im z całego serca dziękujemy. Kora dawała ludziom miłość i otoczona była miłością. Zawsze będziemy ją kochać.
Kamil Sipowicz, rodzina i przyjaciele”.
Coś się skończyło… Kora i MAANAM mi samej towarzyszyli właściwie od początku mojego życia.
Wiele osób żegna Korę. O tym, że była dla niej obok matki drugą najważniejszą kobietą w jej życiu, na Instagramie napisała Karolina Korwin Piotrowska
karolinakpBudzę się i… nie ma Jej
Obok mojej matki najważniejsza kobieta w moim życiu
To, kim jestem, jak myśle, jak czuje, co robię i moja bezczelność ale i otwartość wobec świata są od niej
Byłam dzieckiem, kiedy zobaczyłam ja po raz pierwszy. Na scenie w telewizji. Podobno gapiłam się na nią jak zahipnotyzowania.
Śpiewała wtedy postać nie z tej ziemi. Kosmitka. To był wybuch. Inspiracja. Jeden z najważniejszych momentów życia. Chciałam mieć promil jej charyzmy.Jej siły. Jej walki. Była jak drogowskaz, kierunkowskaz, jak wektor….
Dzielna. Mądra. Wspaniała. Oryginalna. Niepodrabialna. Niezależna. WOLNA.
Poetka. Artystka. Publicystka. Inspiracja. Wokalistka. KOBIETA.
Dziękuje ze byłaś. Ze mogłam z Tobą rozmawiać. Poznać. Ze zmuszałaś do myślenia. Ze definiowałaś mi słowa prawda i miłość. W czasach tanich podróbek serwowanych jako wartość ona była sobą.
Świat nie będzie taki sam. Właśnie ściemnilo się kompletnie. Nikt nigdy jej nie zastąpi. Byliśmy wszyscy szczęściarzami, ze dane było nam oddychać tym samym powietrzem.
Miłość jest najważniejsza. Tak mówiłaś. Wiem. Żegnaj. „Kocham cię, kochanie moje…”