Niektórzy uważają, że łatwiej jest się dać się porzucić niż samemu odejść. To nie jest prawda. Są momenty, są takie okoliczności, kiedy nie możesz po prostu odejść, zostawić osoby, z którą spędziłaś nawet jakiś mały kawałek swojego życia. Są chwile prawdy, kiedy dochodzi do ciebie okrutny fakt – miłość do kogoś innego nie starczy, by podjąć decyzję o zakończeniu związku. Bo jest jeszcze życie. Bo jest poczucie winy, poczucie obowiązku, emocjonalna zależność, rzeczywista albo wyimaginowana. Bo są dzieci, bo są pieniądze. I cała reszta w twojej głowie.
Jesteście razem długo. Może nawet całe lata, może dekady. Macie wspólnych znajomych, bywacie u swoich rodziców na rodzinnych uroczystościach. Może łączą was dzieci, dom. Wpadacie w rutynę, która daje jakieś bezpieczeństwo, jakąś przewidywalność. Łapiesz się na tym, że myślisz „To tyle? To nic już mnie więcej nie spotka?”. Ale jednocześnie dobrze ci z tą myślą, że masz w życiu coś na stałe. Jesteście jak skała.
I wtedy zdarza się to nieprzewidywalne. Spotykasz JEGO. Twój świat przewraca się do góry nogami. Wszystko zaczyna do siebie pasować, każdy pojedynczy fragment układanki. Poza tym, oczywiście, że nie jesteś „wolna”. O, nie. Ty jesteś zaplątana w milion sieci zależności. Ot, życie po prostu. Życie, które przez długi czas układałaś sobie z kimś innym.
Podejmujesz decyzję, żeby się do niego zbliżyć. Sama nie wiesz jak i kiedy, nagle masz romans. Ale nie, ty nie nazywasz tego romansem. Dla ciebie to jest tak naturalne jak oddychanie. Tak naturalne jest to, że to wy dwoje powinniście być razem, a nie ty i twój partner. Bo przecież ze swoim partnerem nigdy się tak nie czułaś, nigdy nie byłaś tak pewna, że spotkałaś drugą połówkę.
Czas mija i nie możesz już żyć jak dotąd. Opada namiętność, kończy się szaleństwo, przychodzi refleksja nad rzeczywistością. Mąż w domu, ukochany gdzieś na mieście. Ukradzione chwile szczęścia i ogromny, niewyobrażalny ból. Ból płynący z tego, że twoja miłość jest niemożliwa. Wyobrażasz sobie, jakby to było, gdybyście spotkali się kilka, kilkanaście lat wcześniej. Jest też cierpienie związane z tym, że żyjesz w kłamstwie, że krzywdzisz. I łzy, złamane serce, bo musisz tę swoją miłość ukrywać. Bo nie masz do niej prawa.
Nie osądzam cię. Nie śmiałabym, choć nie pochwalam zdrady. Ale wiem jak okrutnie jest uświadomić sobie, że kochasz kogoś innego i nie możesz z nim być.
Przez chwilę stoisz na rozdrożu. Jesteś świadoma swoich uczuć. Nigdy nie odczuwałaś niczego bardziej wyraźnie. Ale jest też trochę tak, jakbyś grała w filmie. Patrzysz na siebie z boku i żal ci samej siebie. Przecież nie tak miało być.
Potem przychodzi strach. Chcesz uciec, schować się w jego ramionach przed całym światem. Jasne, że nie możesz, że tego nie zrobisz. Przecież masz dzieci. Przecież nie jesteś okrutna, wobec partnera też masz jakieś pozytywne odczucia. To, że nie kochasz męża, nie znaczy, że możesz go zranić, skrzywdzić. To, że kochasz innego, nie znaczy, że łatwo ci odejść.To nie znaczy, że masz na to siłę. Wręcz przeciwnie. Nagle opadasz z sił. Nie wiesz jak to się dzieje, ale jesteś emocjonalnie i fizycznie wyczerpana. Świadoma tego, że nadszedł czas na decyzję.
Ta sytuacja nie przynosi niczego pozytywnego. Dobija cię poczucie winy. Wydaje ci się, że on i tak wszystko wie, że cię przejrzał. Ale nie robisz z tym nic. Nie chcesz wziąć na siebie wagi tego rozstania. Odpowiedzialności.
A może masz wątpliwości. Jesteś jak sparaliżowana przy podejmowaniu decyzji. Boisz się przyszłości. Jak to teraz będzie, jeśli wszystko zostawisz i odejdziesz? Jesteś pewna swojej miłości, ale jest jeszcze jego miłość? Masz coraz bardziej absurdalne myśli. Może spotka cię kara za to, że chcesz zostawić męża i nowy partner też cię zostawi? Przecież karma… Przecież tak się nie robi… Przecież nie masz już drogi odwrotu…
Są jeszcze znajomi, przyjaciele, rodzina. Nie zrozumieją, potępią cię. Jak im wytłumaczyć, że „znów” się zakochałaś, ale tym razem naprawdę? Że żyłaś w kłamstwie o miłości, a nie w miłości? Że miałaś prawo się pomylić?
Nie zazdroszczę ci twojej sytuacji. Kochać kogoś innego, to nie to samo, co mieć siłę, by odejść, by zostawić tego, z kim jesteś. Nie umiem ci poradzić, nie umiem pomóc wybrać. Mogę tylko stać z boku i wierzyć, że cokolwiek się wydarzy, na końcu tej drogi osiągniesz spokój i poczujesz się szczęśliwa. Wierzę głęboko, że to jeszcze możliwe.