Go to content

Kobieto puchu marny. Czym właściwie jest kobiecość?

Fot. iStock/eclipse_images

Do pochylenia się nad tematem kobiecości zainspirowało mnie ćwiczenie na próbie mojego Teatru Forum. Wraz z kolegami i koleżankami mieliśmy zaimprowizować słowo „kobiecość” na emocjach i dźwiękach. Ilość negatywnych improwizacji, z których płynął przekaz: słaba, niezdecydowana, gorsza, puch marny i inne, mało pochlebne reakcje mnie zdziwiły. Miałam świadomość, że bardzo nie chcę improwizować w ten sposób, że chcę tę kobiecość wzmocnić, przekazać jako coś pozytywnego. Nie chciałam też jej wykrzyczeć, upominając się o moje prawa, które zapewnia mi nota bene Konstytucja naszego kraju. Chciałam ją zaznaczyć, wyartykułować, zwrócić jej prawo do bycia aprobowaną. Chciałam, żeby jednocześnie była silna i delikatna, łączyła w sobie sprzeczne elementy. I stwierdziłam, po prostu, „kobiecość”. Z próby wyszłam skołowana i zaczęłam się zastanawiać, dlaczego, to co męskie kojarzy się pozytywnie, a kobiecości tak łatwo przykleić niepochlebne łatki?

Stereotyp, czy fakt?

Czym właściwie jest kobiecość i co to oznacza? Czy jest jakaś formuła, która określa, jak powinna wyglądać kobiecość idealna? Czy tego chcemy, czy nie chcemy poruszamy się w świecie stereotypów – wtłaczane są one nam wraz wychowaniem i przestajemy zauważać, jak wygląda rzeczywistość, która nas otacza, jedynie staramy się dopasować ją do znanych nam szablonów.

Czym jest kobiecość, kiedy obedrzesz ją ze stereotypu? Czy kobiecość liczy się od pełnych piersi i bioder, długich włosów i rzęs, szpilek i zapachu perfum? Czy kobiecość równa się macierzyństwo, rezygnacja z pracy zarobkowej i obiad na stole? Czy kobieca nie będzie z założenia Twiggy w trampkach? Bezdzietna singielka, albo prezeska w międzynarodowej korporacji?

Kobiecość wbrew stereotypowi, który ja określa, może być każda: i silna i słaba, w makijażu i bez, z pełnymi biodrami i nie, gruba i chuda, dzietna i bez, menstruująca i w menopauzie. Jeśli te zestawienia budzą sprzeciw, to tylko pokazuje, jak silnie zakorzeniają się w naszej głowie stereotypy. Ja sama pisząc ten artykuł, odczuwam niezrozumiały niepokój, jakbym nosiła się z zamachem na święte prawa, jakbym wsadzała kij w mrowisko. Kobiecość może być łatką do której na rzep przykleja się inne łatki. Jeśli wyzwolona, to znaczy, że łatwa, jeśli skromna, to cnotka. Albo dziewica, albo kochanka, albo matka. A w pełnym spektrum kobiecości nic z powyższego się nie wyklucza i wszystko się dopełnia.

Taka mala

A jeśli nie jesteś taka mala, jak śpiewała Mira Zimińska? Czy to automatycznie ujmuje ci kobiecości? Jeśli umiesz złapać za młotek, wymienić żarówkę i naprawić spłuczkę, nieźle zarabiasz i owszem uważasz, że miło jest móc się do kogoś przytulić zimowymi wieczorami, ale nie wylewasz łez, jeśli jesteś sama? Zamiast manipulować, dla uzyskania swoich celów, wolisz komunikować swoje potrzeby? Przy wszech panującym kryzysie męskości mężczyźni mają tendencję do decydowania się na związki z kobietami, przy których mogą się poczuć silni i docenieni. I kiedy wyjmiesz ukochanemu z rąk narzędzia, na których opiera swoją męskość, może się okazać, że jesteś za bardzo dla niego wyemancypowana. No bo, co on biedny ma zrobić, jak ty wszystko umiesz sama? Pensji do domu nie musi przynosić, obiady macie w pudełkach, a lepsze orgazmy zapewnia wibrator? Na potrzebę tych rozważań w bardzo konsumpcyjny sposób uprzedmiotawiam teraz męskość, ale przypuszczam, że niełatwo być mężczyzną przy silnej kobiecie, bo wymaga to odnalezienia siebie w innych odcieniach męskości niż te wynikające ze stereotypu.

Żeńska końcówka

Ostatnio przejrzałam strony kilku zupełnie babskich redakcji dziennikarskich i zdumiałam się szczerze, że tam sami redaktorzy i dziennikarze. Przepisami Unii Europejskiej zostały wprowadzone antydyskryminacyjne akty prawne, które wymagają od państw członkowskich używania żeńskich końcówek w mowie i piśmie. Język polski odmienia się całkiem zgrabnie, ale coś sprawia, że jako prezesi, lekarze i prawnicy czujemy się poważnie, a jako prezeski, lekarki i prawniczki już mniej? Sam profesor Miodek nadmienia, że gdy był małym chłopcem, powszechnie używano żeńskich form – istniały profesorki i nikt nie miał z tym problemu, a potem kobieca końcówka zniknęła z mowy i pisma. Czy macie świadomość, że twierdzenie, że żeńskie formy zawodów będą brzmieć niepoważnie jest formą dyskryminacji? Bo dlaczego właściwie kobiecość miałaby brzmieć niepoważnie?

Ta forma seksizmu językowego jest tak subtelna, że w obliczu poważniejszych kobiecych problemów nawet przestałyśmy ją zauważać. A język pozostaje płynny i zmienia się nieustannie i raczej jest to mało prawdopodobne, że patriarchalne podejście zastopuje jego rozwój. Zauważcie, że żeńskie końcówki, z którymi jesteśmy osłuchane nie budzą w nas takiego sprzeciwu, jak np. nieużywana muzyczka, maszynistka i pilotka? A gdybyśmy odwróciły sytuację? Przecież mężczyzna adwokatka nie może być w tak niepoważny sposób nazywany adwokatem, wszak wszyscy wiedzą, że to rodzaj alkoholu i tak zostać powinno! Ja sama z pierwszego wykształcenia jestem muzyczką i przyznaję, że czułam się w tej formie mniej poważnie niż prestiżowy muzyk, więc uparcie zaczęłam jej używać, by się przyzwyczaić. Ale przecież nie o końcówkę tu chodzi… – stwierdzicie. No właśnie chodzi. Bo czemu my kobiety mamy się równać do szeregu z mężczyznami, żeby uznano naszą równość? Czy nie możemy być równe i różne jednocześnie?

Brzydkie słowo na „f”

Moją ulubioną definicję, wyjaśniającą postępującą stygmatyzację feminizmu, zaprezentował kilka lat temu amerykański komik Aziz Ansari:

„Jeśli wierzysz, że mężczyźni i kobiety mają równe prawa i ktoś cię spyta, czy jesteś feministą, musisz odpowiedzieć, że tak, ponieważ taka jest definicja tego słowa. Nie możesz myśleć w stylu: O tak, jestem lekarzem, który zajmuje się chorobami skóry. Czyli jesteś dermatologiem? Och nie, to zbyt agresywne słowo.”

Przekładając to na feminizm – równość płci jest jak najbardziej ok., ale feminizm jest już zbyt agresywny? Widzicie, jak to działa? Dlaczego, żeby podkreślić wartość kobiecości jako takiej musimy robić to ciągle w oparciu o męskość? Równość płci brzmi poważniej niż pejoratywny feminizm, ale znów dlaczego feminizm i kobiecość są określeniami pejoratywnymi? Czy kiedykolwiek zastanawiałyście się, jak do tego doszło, że feminizm i kobiecość straciły swoją znaczeniową formę, a zaczęły funkcjonować jako stereotypy?

Abstrahując od niepodważalnej biologii, męskość i kobiecość są konstruktami społecznymi. To co postrzegamy teraz jako męskie i jako kobiece nie zawsze też takie było. Noszenie spodni, długie włosy, biżuteria, dobór kolorów i seksualne preferencje zmieniały się na przestrzeni wieków i zapewne nadal zmieniać się będą. To nie jest tak, że dziewczynkom z automatu podoba się różowy, co więcej dokładnie 100 lat temu domy mody polecały róż noworodkom płci męskiej, uważając ten kolor za bardziej krzykliwy i odważny, jako odrobinę delikatniejszą wersją czerwieni, która to jest kolorem siły. Błękit był zarezerwowany dla dziewczynek, bo to kolor maryjny.

Samobóje

Nieustannie dziwią mnie kobiety, które nie grają do swojej bramki, twierdząc, że nie są feministkami. Sprowadzają dyskusję o równouprawnieniu do kwestii otwierania drzwi i golenia nóg i często są to poważne wykładowczynie akademickie, czerpiące z feminizmu pełnymi garściami. Czy jest to rodzaj kokieterii, czy niezrozumienia pojęcia, czy lęk przed stygmatyzacją, tego nie wiem.

Zdekonstruujmy zatem szybko to brzydkie słowo na „fe”. Czy jesteś za równą płacą za tę samą pracę? Możliwością wykonywania zawodu, do którego jest ci najbliżej? Możliwością decydowania o swoim ciele? Możliwością decydowania o posiadaniu potomstwa i wróceniu do pracy, bądź pozostaniu w domu, kiedy dzieci już będą na świecie? Równe prawa nie przekreślają różnorodności. Możesz to bezpiecznie nazwać równością płci, ale jest mi bardzo przykro, bo jeśli na powyższe pytania odpowiedziałaś twierdząco – jesteś feministką. I możesz przy tym nosić długie włosy, szpilki i uwielbiać mężczyzn. Bo to się zupełnie nie wyklucza.

Nie rozumiem również kobiet, które nie wspierają innych kobiet. Tak jakby istniał ten jedyny słuszny wzorzec kobiecości i wszystko poza nim było dosłownie „fe” i „be”. Bliska jest mi idea siostrzeństwa i komplementarności nawet nie tyle płci jako takiej, co jednostek. Wsparcie, rozumienie siebie nawzajem i nie ocenianie indywidualnych decyzji, to jest najpiękniejsze co możesz ofiarować drugiej kobiecie. „Albo jesteś feministką, albo mizoginką. Tu nie ma opcji zaznaczenia okienka inne.” – mówi piosenkarka Ani DiFranco.

Na koniec kilka otwartych pytań: czym jest dla was wasza kobiecość, jak się z nią czujecie, czy się z nią identyfikujecie, czy ją lubicie? Postrzegacie ją jako coś, co was wzmacnia, czy jako balast? A może jest w was część, która czułaby się pewniej będąc mężczyzną, bo wtedy, przynajmniej z założenia wszystko byłoby z nadania i nieco prostsze? Ale rozważania na temat męskości to materiał na kolejny artykuł, bo to wcale nie jest tak proste, jak się wydaje.


 

beata-bia-sadowska-awatarAnna Bia Sadowska – rzeźbiarka słów, muzyczka, politolożka, edukatorka seksualna, aktywistka antyprzemocowa, rzeczniczka pozytywnej seksualności, aktorka Teatru Forum. Zaczęła pisać 20 lat temu i tak jej już zostało. Pasjonatka profesjonalnej astrologii, kuchni roślinnej, tatuaży i niebieskich oczu. W wolnych chwilach śpiewa, gotuje i edukuje. Czego nie podpowie jej intuicja, to znajdzie w Google. Kiedyś w końcu nauczy się wychodzić z pracy, a jak na razie pisząc dla Oh!me, znajduje kolejną.