Zdarzyło się wam spotkać na swojej drodze kobietę, która w pracy zawodowej kierowała się zasadą „po trupach (damskich) do celu”? Rywalizacja między kobietami to morze inspiracji dla scenarzystów i powieściopisarzy, ale w normalnym życiu ciągle temat tabu. Mało mówimy o niej otwarcie, dużo częściej podziwiamy kobiecą „solidarność jajników” i narzekamy na niesprawiedliwości, jakie spotykają przedstawicielki płci pięknej ze strony mężczyzn. A przecież i kobiety mogą być we wzajemnych kontaktach okrutne.
Robię prywatny sondaż i wysyłam maile do kilku znajomych dziewczyn. Pytam o ich doświadczenia z kobiecą rywalizacją. Wszystkie odpisują dość szybko. Czytam i dochodzę do wniosku, że właśnie otworzyłam puszkę Pandory…
Marysia pisze:
– W mojej pracy na 27 pań mamy tylko 5 panów. Rywalizacja jest bardzo widoczna, szczególnie między młodszymi a starszymi koleżankami. Starsze zamiast pomóc, wprowadzić nowe koleżanki w nieznane środowisko i obowiązki, obgadują je za plecami. Nie daj Boże, jak jeszcze są atrakcyjne, wtedy to już nikt im nie pomoże.
Marysia swoje środowisko pracy opisuje jako pole walki: spiski, poniżanie, obrażanie się na siebie i… podbieranie biurowych spinaczy. Dlatego właśnie, ledwie pół roku po rozpoczęciu stażu księgowej w tej firmie, rozesłała CV w odpowiedzi na oferty innych pracodawców. – Mam dość babińca. – napisała mi.
Wiadomość Ewy napawa jednak optymizmem – Kobieca rywalizacja? Nie kojarzę, ze strony kobiet spotykałam się raczej ze wsparciem. Ale myślę, że to kwestia farta.
Zdaniem socjologów współczesny świat jest zdominowany przez mężczyzn do tego stopnia, że kobiety, jakby „w obronie” nauczyły się same umniejszać zasługi i sukcesy swoich koleżanek. W społeczeństwie, w którym większość pań otrzymuje niższe zarobki niż panowie na podobnych stanowiskach, a ich praca w domu jest ciągle niedoceniania, oskarżanie koleżanek o niekompetencję i utrudnianie współpracy ma na celu pokazanie, że się z tą niedocenianą grupą społeczną nie identyfikują.
Sama szybko przypominam sobie sytuację, która wydarzyła się na gruncie zawodowym. Koleżanka z pracy, współtworząca zespół (jej funkcja wymagała między innymi koordynacji obowiązków pozostałych członków zespołu) pokazała „podwójną twarz”. Uzgodnione z nią wcześniej i zaakceptowane z uśmiechem „na papierosku” moje nowe pomysły przedstawiła przełożonemu jako samowolkę. W oczach szefa ja okazałam się niekompetentna, a ona zatroskana o dobro firmy. Po pewnym czasie, do „mojego” projektu powrócono i zrealizowano go z sukcesem, ale już bez mojego udziału. Po trupach do celu albo, jak kto woli, do „kariery”…
Kobieta liderka
Kasia pracuje w firmie kierowanej przez kobietę. Jej szefowa poświęciła wiele, by znaleźć się na tym stanowisku. Nie ma dzieci i otwarcie utrudnia awans pracownicom, które mogą pochwalić się udanym życiem rodzinnym. Inne też nie mają lekko. – Dziewczyny boją się zajść w ciążę, nie przyznają się też, że po pracy czeka na nich pod biurem chłopak czy mąż. Prywatnie często rozmawiamy z koleżankami o zachowaniu szefowej, naszym zdaniem jest po prostu zazdrosna, to się wyczuwa. Każdą chorobę mojego dziecka komentuje w chłodny, opryskliwy sposób – pisze Kasia.
Psycholodzy podkreślają, że kobieta – szef często przywołuje skojarzenia z funkcją statecznej matrony, z jej autorytetem macierzyńskim i nieograniczoną władzą. Panie często dużo trudniej akceptują kobietę – szefa, która przejmuje w firmie rolę „matki – kwoki”. Wolą przełożonego mężczyznę i do niego częściej zwracają się w przypadku problemów czy sytuacji konfliktowych.
Mówiąc o kobiecej rywalizacji nie sposób nie wspomnieć relacji między matką a córką. Choć wydaje nam się niemożliwe, by móc konkurować z własnym dzieckiem, takie sytuacje zdarzają się nierzadko. Stosunki na linii mama – córka są kluczowe dla kobiecych relacji w dorosłym życiu. Jeśli mama z jakiegoś powodu nie okazuje swojej córce miłości i wsparcia, dziewczynka zwraca się z należnymi matce uczuciami ku ojcu. Powoli staje się emocjonalną rywalką matki, którą jednak nadal bardzo kocha. Jak to się przekłada na dorosłe życie? W relacjach z innymi paniami może zaowocować podświadomą wrogością i faworyzowaniem mężczyzn. W związku z mężczyzną, w przypadku zdrady, kobieta odrzucona w dzieciństwie przez matkę za całą sytuację obwini kochankę, a partnera rozgrzeszy, jako zmanipulowanego.
Czytam jeszcze mail od Agaty:
– Napisz koniecznie o tym, że kiedy dobrze wyglądam, w pracy wyłapuje zawistne spojrzenia niektórych koleżanek. One widzą wszystko. A jak wyglądam tragicznie, to te same koleżanki mnie natychmiast o tym poinformują. Znam też dziewczyny, które kumplują się tylko z mężczyznami, bo muszą mieć pewność, że nie mają konkurencji.
A czy rywalizacja między kobietami może przynieść jakieś korzyści?
– Jak jest zdrowa, to mobilizuje i inspiruje. Świetne pomysły mojej koleżanki poruszają moją wyobraźnię i zaraz mam tysiąc innych (lepszych:) – pisze Beata z agencji reklamowej. Rywalizacja z siostrą też była dla mnie motywująca. Obie w dzieciństwie uprawiałyśmy sport. Jej sukcesy w pływaniu dodawały mi skrzydeł. A ona kibicowała mi, kiedy zdobywałam medale na mistrzostwach juniorów w lekkiej atletyce.
„W piekle jest specjalne miejsce dla kobiet, które nie wspierają innych kobiet” powiedziała kiedyś Madeleine Albright. Drogie panie, bądźmy dla siebie lepsze! Temat niezdrowej, kobiecej rywalizacji towarzyszy nam od dzieciństwa (przypomnijcie sobie zawistne siostry Kopciuszka albo macochę Śnieżki, która nie mogła znieść tego, że pasierbica jest młodsza i piękniejsza). Oczywiście, mężczyźni również rywalizują, kładą nam kłody po nogi, blokują awans, a jeszcze częściej zajmują stanowiska, na które się nie nadają uniemożliwiając możliwość wykazania się kobietom często bardziej kompetentnym. Dbajmy więc o siebie wzajemnie, podwójnie, bo przecież tylko my same jesteśmy w stanie zrozumieć swoje problemy, a w potrzebie – posłużyć prawdziwym wsparciem i zrozumieniem.