Dużo we mnie emocji. Bywa euforycznie, ale czasem i dojmujący smutek się wkrada. Czasami coś leciutko drga a czasem wręcz szarpie mnie od środka. Znowu skrajności wibrują. Czuję się tak, jakby coś koniecznie chciało ze mnie wyjść a jednocześnie głośno krzyczało – Ja tu zostaję! To, co było poblokowane prze wiele lat, coraz wyraźniej daje o sobie znać. Chwilami tylko jeszcze brakuje mi odwagi, żeby to ujawnić. Najważniejsze jednak, że uświadomiłam sobie, że coś takiego jest. Co? Chyba nie mam potrzeby, żeby to nazywać. Wiem jednak, że ulizana rzeczywistość na pewno nie jest dla mnie. Wolę swój emocjonalny tygiel, bo współgra ze mną. Jest prawdziwy. I nie dam już sobie założyć moralnego kagańca. Ani w dzień, ani w nocy. Zbyt mocno uwiera i ogranicza.
Jeśli więc chcecie się zbliżyć do mnie, to na własne ryzyko.
Fot. ET