Coraz więcej ludzi budzi się. Szuka czegoś więcej niż tylko codziennej bieganiny, shoppingu. Nie chce już zamartwiania się o jutro i strachu przed przeszłością, aby ponownie go nie dopadła. Ostatni rok ograniczył nas i wyzwolił myśli, które dotąd skrzętnie ukrywaliśmy pod stołem, dywanem. Chcemy czegoś innego. Innego życia, bardziej tego, co jest nam bliskie, a nie tego, co kreują wszelkie media.
O lęki i karmę pytam znaną numerolożkę Olgę N Stępińską.
Olga, czy nie uważasz, że pandemia wyzwoliła w ludziach lęki, których sobie nie uświadamiali? Że ten czas w odosobnieniu, zdaniu się na siebie i strachu przed innymi ludźmi spowodował nasilenie się naszych fobii? Konfrontację z naszymi wewnętrznymi piekłami?
Uważam, że COVID zrobił taką robotę, że ludzie zostali zamknięci sami ze sobą i to był czas, aby spojrzeć na siebie, na to, co robią i co się wokół nich dzieje. Wystraszyli się. Szczególnie kiedy skonfrontowali się ze sobą i swoim cieniem.
Bo co się działo przed COVIDEM? Byliśmy ciągle zajęci lub sobie te zajęcia na siłę wyszukiwaliśmy. Nie mieliśmy czasu dla siebie. A tu dom, dzieci, praca, rodzina, zakupy i spać. A teraz przyszedł czas na refleksję, bo zostaliśmy zamknięci w swoich domach. Więc, to był bardzo dobry czas, aby zobaczyć co w nas?
U mnie COVID spowodował, że mam trzy razy więcej klientów i brak czasu dla siebie, bo ludzie zaczęli się budzić i szukać odpowiedzi na swoje życie. Chcą przepracować to, co nie działa, aby być lepszym, zdrowszym, szczęśliwszym.
A jak można z Tobą pracować z lękiem? Jak się wyzwolić z kołowrotka natrętnych myśli i lęków?
Pracuję dwutorowo. Terapeutycznie na poziomie głowy, gdzie tłumaczymy sobie różne rzeczy. A drugą ścieżką na poziomie energii. Czyli dokładamy sobie medytacje, afirmację. Jednak to co najważniejsze, to uświadomienie sobie tych lęków. Czego się boimy? Najgorzej jest jak ktoś się boi rozpocząć pracę z lękiem. Czyli boi się siebie. Zapewniam, że można się przestać bać i wcale nie trzeba robić tego siłowo. Jest bardzo wiele możliwości, które w delikatny, ale skuteczny sposób zbudują w nas poczucie bezpieczeństwa i spokoju.
Czego się boją Polacy?
Polacy mają dość niskie poczucie własnej wartości. To jest taki worek, nawet puszka Pandory, która powoduje dużo trudności w naszym życiu. Mamy lęki, że jesteśmy nie dość dobrzy, za grubi, za chudzi i że np. nie damy sobie rady. To bardzo nas ogranicza.
A: A po co nam lęk?
O: Lęk jest po to, aby nas uzdrowić, wyzwolić i oczyścić, chronić nas. Tak, są lęki, które nas chronią, np. żebyśmy nie wpadli pod auto, nie poparzyli się, nie stracili wszystkich pieniędzy. Jesteśmy ich uczeni przez rodziców, opiekunów. Racjonalne podejście. Jest to wpisane w nasze życie. Jednak najwięcej jest tych, kiedy się boimy o przyszłość lub o to, aby nie wróciła przeszłość. Więc najważniejsze jest, aby uczyć ludzi skupiać się na tym co tu i teraz. Żyć w teraźniejszości. Dlatego mówi się: proszę się uspokoić i oddychać. Uspakajać się.
Ponadto tak ważne jest, aby umieć nazwać lęk. Bo najbardziej się boimy, że sobie z czymś nie poradzimy. Jak już się nazwie ten lęk, wówczas mamy cały wachlarz narzędzi co można z nim zrobić. Najprostszą formą jest nauka oddychania. Oddech daje nam poczucie w byciu tu i teraz. Jest to odwrócenie uwagi od problemu, bo koncentrujemy się na oddechu, a nie na lęku.
Olga, pracujesz z karmą. Często mówi się, że karma wraca. Co Ty na to? Wraca? Czym jest karma?
Karma to nie kara, a informacja. Wiedza – co mi jest? Powiem tak – jak widzę u kogoś karmę, to mogę mu pomóc w zrozumieniu swoich lęków ukrytych. Lęków, które dana osoba czuje, że się dzieją, ale są nieuświadomione. Ludzie mają tendencję do tego, aby się bać. Nawet gdy nie mają karmy, to też się boją. Ludzie boją się zobaczyć co im jest. Albo mówią, że boją się wszystkiego. Często się pytam jak „zalękniała” cię mama? Bo jeśli jedziesz na kolonię i mama mówi: uważaj, aby nikt cię nie okradł, to uważasz na pieniądze i rzeczy. A kiedy powie: uważaj, bo licho nie śpi, to boisz się wszystkiego. Dlatego, kiedy pracuję z lękiem u ludzi, to punktem zwrotnym jest uświadomienie sobie tego, czego ten człowiek się boi.
Spotykam się często z karmą 26. Szczególnie widzę ją w korporacjach. Czy nie uważasz, że w Polsce ta karma może być szczególnie popularna?
Karma 26 to problemy ze zdrowiem, noszenie czyichś ciężarów. To jest karma ciała i niewolnictwa. Może tak być. Przecież przez wieki Polska była w okresie wojennym i w braku suwerenności. I myślę, że gdy odradzamy się w rodach, które kiedyś były wojownikami, żołnierzami, to dostajemy tę karmę. Często dostajemy ją w nazwisku rodowym. Karma 26 to karma niewolnika, który musi ciężko pracować i nic z tego nie ma, lub żołnierza, który musi wykonywać rozkazy. On ma jako żołnierz wielkie możliwości, bo ma karabin, ale nie może nic sam zrobić, bo jest uzależniony od rozkazów, które musi wykonywać. I jeśli tak podejdziemy, to rzeczywiście wiele osób w Polsce może mieć karmę 26. Ten przysłowiowy żołnierz działał na czyjeś zlecenie i ryzykował sobą i swoim ciałem, mimo że się nie godził w środku na wiele, to jego zdanie w ogóle nie było brane pod uwagę.
Porównuję to do korporacji, dlatego że robimy, co nam każą, bez udziału naszego głosu. Dostajemy często zapłatę, która nie jest satysfakcjonująca. Stres, parcie na wyniki, wysługiwanie się nami, praca po nocach i kosztem naszego zdrowia i rodziny. Karny posłuch. A do tego ciągły strach, że możemy tę pracę stracić. Dla niektórych to jak utrata życia. Tak to widzę. Czy można tę karmę przepracować?
To jest jedyna karma, której nie można przepracować w 100% w tym życiu, bo ona obciąża to konkretne ciało. Ciało takiej osoby jest przede wszystkim bardzo delikatne i wrażliwe. Natomiast z tej karmy można zrobić pożytek.
Wiem, bo w moim portrecie numerologicznym jest także karma 26. Dlatego mam dużą uważność na ciało. Jestem też Mistrzynią Reiki, więc gdy ktoś przychodzi do mnie na zabieg, to potrafię zeskanować jego ciało na siebie. Tak długo pracowałam z ciałem, że dzisiaj jest ono moim przyjacielem. Trzeba uważać na sygnały jakie płyną z ciała, co chce nam powiedzieć. To jest karma, która do końca życia jest z nami. Objawia się poprzez wrażliwe ciało, a także poprzez wchodzenie w pracę niewolniczą. Może być także związana z lekoopornością. Gdy zaczynamy chorować, to mało co nam pomaga, biegamy od lekarza do naturopaty, a czasem i do szamana i nic. Jako dziecko bardzo często chorowałam i lądowałam regularnie w szpitalu, złamania, bóle brzucha. Nikt nie wiedział co mi jest.
Można też przejąć tę karmę wchodząc w związek z osobą o nazwisku z karmą 26. Wówczas może dochodzić nawet do pobić i do przemocy psychicznej. Tutaj taka ciekawostka, że karma 26 może nie dotyczyć bezpośrednio chorego. Weźmy taki przykład: rodzi się nam np. dziecko z Zespołem Aspergera i co ciekawe samo dziecko nie ma tej karmy, ale wszyscy wokół niego w rodzinie mają. Matka, ojciec, brat, a chore dziecko nie. Jaki z tego wniosek? Lekcje karmiczne będą odrabiać całą rodziną.
Wejdę Ci w słowo. Ja także mam karmę 26 i długo nie rozumiałam, dlaczego ludzie się mną wysługują, wykonuję pracę ponad moje siły i często choruję na drogi oddechowe. Standardowe leki na mnie nie działają, nie mam gorączki i zawsze inaczej przechodzę choroby niż inni😊. Dzisiaj wiem, że gdy choruję, to coś się dzieje wbrew mojemu ciału, mojej osobowości. Wtedy zaczynam szukać w sobie, o co chodzi? Powiedz czy są inne karmy?
Tak! Karma to super temat. To informacja o swoim życiu. W portretach numerologicznych wychodzą karmy, czyli informacje, jak pracować z nią, np.: karma 13 dotyczy trudności z pieniędzmi i obfitością, 14 z problemem utrzymania wierności, choć czasem bywa, że człowiek nigdy nie zdradził, a ciągle jest posądzany o zdradę😊. Może być też bardzo zazdrosny.
Właśnie dzisiaj rozmawiałam o takim przypadku, że człowiek ma karmę 14. Nigdy nie zdradził, ale jest bardzo zazdrosny o swoją partnerkę. Wynika to z lęku, że może być zdradzonym, a nie z tego, co zrobił w tym życiu. 16 to karma rodziny. To najtrudniejsza do opisania z karm, bo dzieje się na płaszczyźnie rodziny, czyli wszystko, co się dzieje w naszych relacjach z mamą, tatą czy rodzeństwem. Osoby z tą karmą często czują, że mają coś do przepracowania z energią rodu. Korzystają nie tylko z ustawień Helingera, ale też korzystają z innych metod. Karma 19 to szczególna karma. Karma władzy i mobbingu. Mało kto się do niej przyznaje. Bo albo to robi innym, albo sam na co dzień doświadcza. To jest taka karma zastępcy kierownika, który ma ludzi pod sobą i mają się go słuchać oraz nad sobą, których on musi słuchać. Sam jest wiecznie w konflikcie i frustracji. Generalnie doradza się takim osobom aby unikały sytuacji, w których będą lub mogą czuć się manipulowane. Z mojego doświadczenia wynika, że 13 i 19 można najłatwiej przepracować.
Olga, dlaczego numerologia? Przecież jesteś świetnym matematykiem i nauczycielem, czyli osobą która mierzy świat „szkiełkiem i okiem”, to co Cię do popchnęło do pracy z energią, medytacją?
Przez długi czas nie mogłam schudnąć, chorowałam i nie mogłam dać sobie z tym rady. Dopiero w numerologii zobaczyłam, że jest coś takiego jak karma ciała. Kiedy miałam 20 lat pojechałam do USA, gdzie poznałam mojego pierwszego nauczyciela medytacji. Od zawsze czułam, że jest coś więcej w życiu, jest inny świat niż ten materialny, którego doświadczamy na co dzień. Jako dziecko nie umiałam tego nazwać i określić. Dopiero wyjazd do Stanów i poznanie ludzi, z którymi mogłam o tym porozmawiać i pomedytować, pomogły mi wejść w ten bardziej nieznany świat. Miałam na tyle szczęścia, że mój szef na co dzień pracował z energią i nauczył mnie medytacji. Pokazał mi co to jest energia. Że nie to co widzimy, a to co czujemy. Z pewnością na tamten czas był moim przewodnikiem duchowym. Jeśli mam być szczera, niewiele z tego wtedy rozumiałam. Mimo, że byłam bardzo otwarta, to trzeba było czasu, aby tę wiedzę przyjąć i zrozumieć. Jednak momentem przełomowym w moim życiu, co spowodowało otwarcie się na numerologię i pracę z energią oraz medytacje, było poronienie dziecka. Nie rozumiałam wtedy, co się stało i dlaczego? Tłumaczenia lekarzy w ogóle do mnie nie trafiały, tym bardziej, że już jedno dziecko zdrowe urodziłam. Natomiast chciałam wiedzieć co się we mnie zadziało, że nie doniosłam drugiej ciąży. Wówczas zaczęłam szukać różnych odpowiedzi w sobie poprzez szamanów, medytacje i tak trafiłam na buddyzm i mojego obecnego nauczyciela.
To buddyzm, a numerologia?
Od zawsze liczyłam. Uwielbiałam matematykę, ale nie dlatego, że ktoś mnie jej nauczył, tylko dlatego, że sama ją rozumiałam. Odnajdywałam w niej bezpieczeństwo. W niej jest wynik, albo go nie ma, nie ma półśrodków. Co więcej, gdy byłam na studiach, to tata poszedł na kurs numerologii i zaczął mi o tym opowiadać. W końcu zaczęłam sama szukać szkoły numerologii dla siebie, aż trafiłam na szkołę Bogusławy Andrzejewskiej, która uczy metodą Gladys Lobos i opisuje całą naturę człowieka. Gdy zobaczyłam jak tworzy się portrety numerologiczne, tak zrozumiałam jak można pomóc ludziom.
No właśnie. Numerologia to nie tylko karmy, a przede wszystkim portrety numerologiczne. Wiedza o sobie, po co przyszła dana osoba na świat i jakie ma talenty i moce, jak może się rozwijać z dobrem dla siebie i innych. Ludzie nie rozumieją, że każdy z nas jest wyjątkowy i nie jesteśmy jedną, zbitą i bezkształtną masą, a mamy konkretne cele do realizacji w tym życiu.
Od zawsze wierzyłam w ludzi i w to, że w każdym człowieku jest indywidualny potencjał. Dlatego, od kiedy pamiętam, chciałam uczyć i przekazać ludziom wiedzę, po co dana dusza przyszła tutaj. Każdy portret jest inny i co wspaniałe w nim, to wiedza, po co tu jesteśmy? Że nie ma przypadku. I wszyscy, jeśli sobie na to pozwolimy, możemy odkryć, jaki mamy potencjał, nad którym możemy pracować i uwalniać go. I kiedy robiłam portret pewnej znanej osobie, to ona powiedziała „super, czyli nie trzeba chodzić na rękach, wystarczy na nogach i będzie lepiej, bo bardziej zgodnie z tym, co jest planem duszy”😊.
Dobrze byśmy byli świadomi swoich lekcji i cierpliwie je odrabiali. To trochę jak w szkole. W końcu dany przedmiot się kiedyś skończy. Popatrz, każdy z nas ma inną twarz, inne linie papilarne, wszyscy jesteśmy wyjątkowi i warto znać tę swoją wyjątkowość. Tworzyć swoje życie świadomie.
Uruchamiasz od października szkołę numerologii, wydajesz książkę. Powiesz coś więcej?
Uczyłam numerologii indywidulanie. Pojawiło się coraz więcej zapytań o kursy. Dlatego zorganizowałam w marcu tego roku kurs robienia portretów numerologicznych, który okazał się wielkim sukcesem. Więc zaprosiłam moich przyjaciół do pracy i stworzyliśmy szkołę, gdzie od października będziemy uczyć numerologii. W szkole najbardziej zadbamy o naszych studentów i oprócz numerologii pomożemy im odnaleźć się w świecie biznesu. Stąd zajęcia z marketingu, obsługi klienta, zarządzania, reklamy itd. aby móc tworzyć siebie na nowo. A książka? Redaguje się i okładka wybrana.
Olga serdecznie Ci tego życzę i wszelkich sukcesów i obfitości w nowym roku numerologicznym😊.
Nie lubię słowa obfitość – i ciągle o tym mówię – bo mam wrażenie, że obfitość to duże biodra😉. Ale pozostałe życzenia przyjmuję i z całego serca trzymam kciuki za Twoje projekty, Agnieszko. Dziękuję za rozmowę. Tulę wszystkich, którzy dobrnęli do końca😉.