Sporo już pisano na ten temat, wielu ekspertów zjadło zęby na poradach, wielu architektów czy może „architektów” specjalizowało się w kreowaniu wnętrz swoich klientów przy pomocy wahadełek, palonej po kątach szałwii, figurek, talizmanów i domowych wodospadów. Nie. Nie jestem prześmiewcza! Dobra. Bywam. Bo najważniejsze, to zachować umiar. Do tego namawiam zawsze.
Nie byłabym jednak sobą, gdybym tematu nie zgłębiła. Przeczytałam kilka książek i poradników, porad eksperckich i publikacji w kobiecej prasie. Oto wybór, według mnie, najciekawszych zasad feng shui. Przydatny, nie tylko po to, aby w domu nagle zagościła radość, harmonia i ogólny dobrobyt (kto by nie chciał!), ale przede wszystkim, aby w końcu DOTARŁO do męskiej części domowników, że zamykanie tej cholernej deski w toalecie JEST ISTOTNE dla ludzkości !
Żółte kwiaty
Co zrobić aby już więcej nie kłócić się z dziećmi o nieodrobione lekcje, z mężem o za drogą torebkę, czy niezmyte naczynia?
Odpowiedź jest banalna. Żółte kwiaty! Wystarczy tylko postawić taki bukiet, uwaga, w południowo-zachodnim kącie domu i voila! Harmonia, spokój i muzyka Chopina z głośników w tle gwarantowana! Proste prawda? Aha, tylko istotny jest jeszcze wazon, musi być „niski, podłużny i najlepiej gliniany”, ale przecież każda z nas gdzieś w czeluściach piwnicznych czy garażowych taki ma :). Dla mnie tylko dyskusyjna sprawa z tym południowo-zachodnim miejscem, bo co, jeśli akurat jest to właśnie garaż, lub WC? No, ale w imię domowego spokoju jestem gotowa zaryzykować.
Brudne okna
Sprawa absolutnie zakazana, jeśli w ogóle chcemy czuć się szczęśliwe (zawsze wiedziałam, że program o perfekcyjnej pani domu kiedyś mi się przyda). Okna to „oczy naszego domu”, coś jakby oczy duszy… chyba. Oczy nie mogą być brudne, muszą dobrze odzwierciedlać to, co w środku i na zewnątrz. No cóż, nie ja to wymyśliłam, chcesz czuć wewnętrzny ład i zen, wstań i umyj w końcu te okna! Co z tego, że masz duży dom i dwadzieścia parę sztuk? Za to potem więcej „dobra” przez nie wejdzie. Do dzieła!
Kapiący kran
Tutaj absolutnie się zgadzam. Kapiąca po kropli woda to symboliczne „uciekające nam bogactwo”, więc jeśli następnym razem, mąż przejrzy wyciągi z waszego wspólnego konta i będzie miał jakiekolwiek pytania/wątpliwości/uwagi, z absolutnym spokojem możecie mu pokazać kapiący kran w łazience, który ON miał naprawić już jakiś miesiąc temu. Kran nie naprawiony, kasa wycieka, nie wasza wina przecież!
Totalna klapa
Ciągnąc dalej temat wpływu kanalizacji na dobrobyt. To wszystko się ze sobą łączy, jedno wynika z drugiego. Akcja owocuje reakcją. Tak, moje drogie, klapa sedesowa MA wpływ na nasze życie, na jego jakość, powodzenie, ba! nawet na finanse ma wpływ. Według zasad Feng Shui nigdy, przenigdy nie powinno się zostawiać jej nieopuszczonej! Powoduje to symboliczny, acz natychmiastowy odpływ dóbr wszelakich, dobrej energii i powodzenia. Nie wiem jak wy, ale ja nie zamierzam ryzykować! Rozważam nawet zainwestowanie w taką TOP klapę, „samoopuszczającą się” i jeszcze dla pewności docisnę, tak dla zasady. Nie będę ryzykować stanu moich oszczędności i spokoju ducha z powodu sedesu – do diaska!
Noże, nożyce, korkociągi
Uważasz, że ta gruba, metalowa listwa magnetyczna nad blatem to genialne rozwiązanie? Jest łatwo, czysto, nóż masz zawsze pod ręką… otóż błąd. I to ogromny. Zdemontuj to! Wywal, schowaj lub w ostateczności używaj jako magnesu na dziecięce rysunki. Pod żadnym pozorem nie wolno przechowywać na wierzchu ostrych przedmiotów, noży, nożyczek… korkociąg też jest podejrzany. Ostre krawędzie w sztuce Feng Shui to zła energia, której przecież chcemy się z domu pozbyć. Z tego samego powodu (złej energii) nie wolno przyjmować noży w prezencie! Jeśli więc teściowa uraczy cię urodzinowym podarunkiem w postaci kompletu nożyków deserowych, niech będzie to dla ciebie dowodem, że ona naprawdę cię „kocha” – wywal, oddaj lub sprzedaj na allegro, przynajmniej kupisz sobie za to etui na telefon czy inny zupełnie niepotrzebny gadżet. Jednym słowem, przekłuj złą energię w dobro.
Według sztuki Feng Shui w domu nie wolno mieć jeszcze: zepsutych rzeczy, za małych ubrań, bałaganu (w ogólnej interpretacji) i zwiędłych roślinek, czyli w sumie… tego wszystkiego, co aktualnie w swoim domu MA praktycznie każda z nas. Przynajmniej ja się przyznaję.
Nie wolno też mieć lustra w sypialni (?) oj, oj, czuję już i słyszę te pytania pełne zdziwienia. Otóż lustra w sypialni być nie powinno, ponieważ nie sprzyja ono przepływowi dobrej energii. Hmmm, w jednej z publikacji przeczytałam nawet „jeżeli już mamy w sypialni duże lustro, najlepiej zasłaniać je na noc” Rozumiem, że lustrzany sufit nieco bardziej komplikuje sytuację….
W całym tym szaleństwie zawsze jest metoda. Trzeba znaleźć swój własny złoty środek, wyważyć, nie popadać w skrajności.
Harmonię często może zaburzyć właśnie sterylny, szpitalny ład, a równowagę duszy po ciężkim dniu z powodzeniem odzyskamy tuląc córkę czy czarnego kota, rozmawiając z przyjaciółką, pijąc z mężem wino na tarasie…. I żeby nie było, że neguję – wcale nie, przyznam się nawet, mam w domu „pieniężną żabę” (taki symbol obfitości), przewieszałam dwa razy lustro w przedpokoju, bo „odbijało dobrą energię” … dobra! Okadzałam kiedyś mieszkanie szałwią! Do innych szaleństw za nic się nie przyznam!