Cześć. Mam 33 lata. Męża, dwójkę dzieci, rodzinę, psa, pracę, zwyczajność. Mam też małe chwile szczęścia, czasem zmęczenia. Zadanie domowe, o którym ktoś zapomniał, fajnych sąsiadów i ogrom obowiązków. Czasem mam też poczucie, że to wszystko, co tworzy nasze życie, częściej próbuje nas rozdzielić, zamiast zbliżyć.
Nieważne jak mam na imię – mogę być tobą. Pies może być kotem albo rybkami, w moim (i twoim) życiu może pomieścić się całkiem sporo – pasja, hobby, sport, gotowanie, dziadkowie, fitness… i domówki z przyjaciółmi. Poranki i wieczory. Są i wakacje i nieprzespane noce.
Bez względu na to, czy rano wsiadamy do autobusu czy w samochód i czy weekendy poświęcamy nowo założonej rodzinie, przyjaciołom czy rodzicom i babciom, łączy nas jedno. Ktoś kazał nam myśleć, że nie powinniśmy mieć już czasu na bycie razem. Ktoś kazał nam podświadomie wybierać między zdrowym egoizmem a relacjami. Między czasem dla siebie na siłowni a wieczorem z partnerem. Albo między upragnioną przez dziecko grą a polecaną przez psychologów magią wspólnych chwil.
Myślisz, że teraz powiem, wyrzuć ten cholerny telewizor? Nie. Zamiast skupiać się na tym, co podzieliło nas w codziennym pędzie, zatrzymaj się i pomyśl jak wykorzystać to do łączenia…
Brak czasu, to jeden z najpoważniejszych problemów – a zarazem najlepsza wymówka. Bo tyle byśmy chcieli, ale nad czasem nie da się zawładnąć, prawda? Nie da się go zatrzymać, cofnąć, nakazać mu zwolnić. Biegnie sobie swoim rytmem, zazwyczaj zostawiając nasze marzenia i życzenia pół kroku za sobą. A my nie chcemy już z nim walczyć, nauczyliśmy się, że to walka przegrana…
Podobnie stało się z przedmiotami, które powoli wkradały się z nasze życie. Chociażby takie komórki. Pamiętacie te pierwsze? Symbole luksusu i niezależności, niespełna 15-20 lat później są zaprzeczeniem wolności. Bywają kajdanami – nawet dla naszych dzieci. Myślicie, że jest jeszcze sposób, by dziś, w naszym świecie, w bardzo przyziemnych realiach być znów ze sobą RAZEM, tak jak kiedyś?
Możemy, ale w zupełnie inny sposób. W psychologii często mówi się o tym, by nie skupiać się na tym, czego nie mamy, co jest dla nas nieosiągalne – a postawić na to, co w nas najmocniejsze, najlepsze, najłatwiej dostępne. I podobnie jest z życiem. Jednym postanowieniem nie sprawimy, że świat wokół nas przestanie odbierać maile w telefonie, że rówieśnicy naszego dziecka wyrzucą swoje smartfony do kosza, że z uśmiechem na twarzy porzucimy również to, co lubimy sami, by od teraz żyć inaczej. Udawać, że jesteśmy całkowicie niezależni…
Ale możemy, najlepiej jak potrafimy, wykorzystać te wszystkie przedmioty, małych złodziei naszego czasu i intymności tak, by nigdy więcej nie dzieliły. Nie rozstawiały rodzin między laptopem a tabletem. Naprawdę, nie musimy się ich wyrzekać. Możemy za to zmienić w życiu na tyle dużo, by nie przypominać duchy mijające się między kuchnią i łazienką.
Wiecie, dlaczego o tym piszę? Zapytano mnie ostatnio, co sądzę właśnie o „technologii” i o tym, jak wpływa na nasze życie. Czy zdecydowałabym się na przykład na zakup sprzętu multimedialnego centrum rozrywki do domu. I w pierwszej chwili, moje myśli powędrowały w stronę oczywistą – „och, nie, wtedy to już w ogóle nie starczy nam czasu na siebie nawzajem, każdy się przyklei do swojego ekranu…”. Większość z nas dokonałaby takiej deklaracji, to przecież dobrze brzmi, podkreśla, że ważniejsze są dla nas więzi – nie przedmioty… lecz kiedy zaczniemy się nad tym naprawdę zastanawiać, odkryjemy coś więcej. Każdy z nas ma w swoim życiu bliskie osoby, obowiązki, przyjemności i ten sam czas. Mamy też podobne narzędzia – wiedzę, przedmioty, możliwości – a jednak różni nas to, w jaki sposób z nich korzystamy. A gdyby tak to urządzenie mogło realnie pomóc we wspólnym spędzaniu czasu?
Pamiętacie, jak było w naszych domach z dzieciństwa? Kiedy zazwyczaj do dyspozycji był tylko jeden telewizor – ba! czasem w ogóle go nie było, a ważne wydarzenia skupiały sąsiadów czy przyjaciół w jednym salonie, na jednej kanapie? I czy pamiętajcie, co było w tym magicznego? Przecież teraz jest wygodniej, więcej, dla każdego… Cudownie, to naprawdę miłe, ale gdybyśmy w swoich domach mogli z całym dobrodziejstwem techniki, stworzyć takie centrum życia rodzinnego – rozrywki, odpoczynku? I znów spotkali się na tej kanapie wybierając RAZEM film lub grę.
A na oswojenie technologii jest tylko jeden sposób. Nigdy nie pozwól, by to przedmiot rządził tobą, z technologii czerp pełnymi garściami – ale TYLKO to, co w niej dobre.
Łączyć nie dzielić
Ta różnica rodzi się na poziomie naszych motywacji i otwartości na zmiany.
Zamiast narzekać, że dziecko woli zagrać w grę zamiast ułożyć puzzle, zastanów się, czy kiedykolwiek z nim zagrałeś? Przecież to może być coś, co was połączy. Wasz czas, śmiechy, sukcesy i porażki. Temat do rozmowy…
Zamiast narzekać, że rodzina „leży” przed telewizorem, zaproponuj coś innego. Nie mają ochoty iść na godzinny spacer albo rolki – zdarza się, ty też czasem nie masz ochoty na niektóre aktywności. A gdybyście znaleźli przed telewizorem coś, co was zainteresuje, zbliży, zachęci do spróbowania czegoś nowego? A program kulinarny? Wspólne słuchanie muzyki? Fitness z przyjaciółką albo córką?
Albo po prostu urządzili sobie wieczorem rodzinne kino. Z własnoręcznie zrobionym popcornem, leżąc razem na dywanie…
To chyba najważniejsze argumenty. Na wiele rzeczy nie mamy w życiu wpływu, ale zawsze mamy wpływ na siebie i swoje decyzje. Każda sytuacja może mieć różne oblicza– na końcu to ty decydujesz: łączyć czy dzielić… Jesteś gotowy, by od dziś spojrzeć na świat inaczej?
Do łączenia na nowo i budowania więzi zaprasza
producent NVIDIA SHIELD TV
Razem można spędzać czas na wiele sposobów. NVIDIA SHIELD TV to niewielkie rozmiarem, ale potężne pod względem oferowanych funkcji, urządzenie do strumieniowania multimediów. Wszystko, czego potrzebujesz mieści się w zgrabnej obudowie mniejszej niż książka.
Myślisz, że to niemożliwe? Tak naprawdę, SHIELD TV może być narzędziem, które pomoże wam znów razem spędzać czas, razem się bawić, razem się relaksować. Oczywiście to nie zdarzy się samo – musicie tego chcieć. Z pewnością pomoże wam ściągnąć domowników ze swoich pokoi, pochylonych nad osobistymi ekranami, żeby znów zbudować wspólne rytuały. Bo przecież dobrze jest mieć pewność, że po całym dniu spędzonym na swoim zabieganiu – w szkole, pracy, domu – wieczorem wszyscy spotkamy się w salonie. I każdy będzie tam chętnie wracał.