Uwielbiam spot tegorocznej poznańskiej Manify!
Dlaczego, bo łamie stereotypy! W piękny sposób pokazuje, czym też kobiecość jest. Bo kiedy pytam kobiety, co dla nich znaczy kobiecość, słyszę: to siła, energia, piękno.
Ale przecież kobiecość to jesteśmy my CAŁE. Ze wszystkim co mamy. Dlaczego mamy wiecznie oszukiwać i siebie i innych, że jest inaczej.
Ten spot pokazuje w jakim zakłamanym świecie żyjemy. W świecie, gdzie kobiecość, to piękno, to szpilki, obcisłe spodnie, makijaż. To elegancja, delikatność i świadomość tego, jak się zachować, co powiedzieć.
Jesteśmy cały czas wsadzane i same siebie też wpychamy w ciasne ramy kobiecości. Kobiecości, która nie obrzydza, nie szokuje. Na którą miło popatrzeć, z którą miło obcować, której towarzystwo jest przyjemne dla oka.
Bo przecież jesteśmy takie poprawne. Nie mówimy o tym, co nas swędzi, gdzie boli i po cipce jak faceci po jajkach nie drapiemy się przy innych ludziach.
My nawet na tych siłowniach, fitnessach pachniemy milionem perfum, idziemy w pełnym makijażu, co by dobrze wyglądać, nie zdradzić, że na co dzień, gdyby nie nasza dbałość o ową sztuczną kobiecość, wyglądamy jednak inaczej.
Moja mama, kiedy byłam nastolatką nie mogła przeżyć, że ja w punkowych ciuchach, rozciągniętych swetrach. „Dziewczynki powinny nosić spódniczki” – powtarzała i chciała mnie wcisnąć w szpilki, zmusić do pomalowania paznokcie i doprowadzenia włosów do porządku – jej porządku. Na wszystko przyszedł czas – noszę szpilki, choć bliżej i częściej mi do tenisówek, paznokcie mam zawsze pomalowane – bo lubię, ale obgryzam i zdzieram – niestety. Spódniczki może niekoniecznie, ale sukienki, czemu nie. Ale tylko te, w których ja czuję się dobrze, a nie jak przebieraniec martwiący się, jak mnie inni ocenią, kiedy ja sama czuję się źle we własnej skórze.
Ale jestem też kobietą z tego spotu i nie mam zamiaru się oburzać, korygować. Jestem kobietą, które rosną włosy pod pachą i których czasami zapomnę ogolić. Rosną mi włosy na nogach – zimą naprawdę w zastraszającej długości – bo rajstopy grube, spodnie – więc przymykam oko. Nie wierzę, że żadnej z nas nie trafiły się plamy po okresie, które po prostu się zdarzają i też są częścią nas – jak my się wstydzimy tego okresu, jak ukrywamy, żeby broń Boże nikt się nie dowiedział. Nieczystość – nadal jest synonimem okresu.
I jestem kobietą, której paznokcie czasami wołają o pomstę do nieba – a już na pewno o pomstę mojej ukochanej, bo cierpliwej kosmetyczki.
I kocham dresy, kocham rozwalić się na kanapie tak, że nikt inny dosiąść się nie może. I jak się spocę to śmierdzę, i siku i kupę też robię. Jak każdy człowiek bez znaczenia, czy kobieta czy mężczyzna. Tylko deski nie obsikuję, jak większość kobiet w toaletach publicznych.
I przyznaję, że damskie toalety potrafią wyglądać sto razy gorzej niż męskie. I same sobie to robimy.
I mam cellulit na udach, i cycki nie pierwszej jędrności. I karmiłam piersią w miejscach publicznych, nikt nigdy nie zwrócił mi uwagi. I włosy tłuste czasami mam, i makijażu, kiedy wychodzę nie chce mi się robić. I chowam się za dużymi bluzami, szerokimi spodniami, kiedy mi źle.
Ale w tym wszystkim nadal jestem kobietą. Czy to się komuś podoba, czy nie. Jeśli chcesz wiedzieć, czym jest kobiecość – przyjrzyj się sobie. Zobacz z czego się TY składasz, a nie czego oczekują od ciebie inni. Nie jesteś jedynie rolą, w którą próbuje cię ktoś wepchnąć. Nie jesteś kobiecością traktowaną przedmiotowo. Jesteś kobietą – ze swoim okresem, włosami pod pachami, rozstępami na brzuchu, tłuszczem na udach, ze swoim sikaniem i bekaniem. Bo jesteś człowiekiem, który jeżeli nie chce – nie musi niczego i nikogo udawać. Może być po prostu sobą, w pełni akceptowany.
Nim zaczniesz krytykować ten spot, choć jesteś kobietą, pomyśl o tym wszystkim.