Miałaś kiedyś wielkie plany, ale dawno z nich zrezygnowałaś. Od czasu do czasu ciągle jeszcze pozwalasz sobie na marzenia, ale na pytanie dlaczego ich nie realizujesz odpowiadasz: „To nie moja wina, tak po prostu mi w życiu (nie) wyszło”. Pora skończyć z szukaniem wymówek. To nie życie cię tak ogranicza, to nie niesprzyjające okoliczności. Jest przynajmniej 10 poważnych argumentów świadczących o tym że jedynym czynnikiem, który cię w życiu blokuje jesteś… ty sama.
No bo przyznaj, proszę czy:
Nie boisz się zmian?
„Jest jak jest” – myślisz, ale czujesz się tu dobrze i bezpiecznie. Poruszasz się w znanych sobie choć niewygodnych schematach, wiesz czego możesz się spodziewać i choć twoja frustracja narasta, nie podejmujesz żadnego działania by zmienić swoją sytuację. Boisz się zaryzykować, boisz się jak to będzie, gdy staniesz przed koniecznością nauczenia się czegoś nowego, poradzenia sobie w nowych okolicznościach, zbudowania czegoś od początku.
Zmiany są potrzebne, bez nich nie ma możliwości rozwijania się, ani nauki o sobie, o innych ludziach, o życiu.
Wierzysz innym, a nie swojej intuicji?
Ile razy rezygnowałaś z „prawie” podjętego już przez siebie wyboru pod wpływem choćby jednego zdania, które zasiało w twoim sercu wątpliwości? Uważasz, że inni wiedzą lepiej co jest dla ciebie dobre, bo brak ci wiary w to, że sama jesteś w stanie podjąć dobrą decyzję. Nie ryzykujesz, brak ci pewności siebie, albo wolisz tę odpowiedzialność zrzucić na innych. Tylko, że to nie oni żyją twoim życiem.
Nikt nie zna cię lepiej niż ty sama.
Utkwiłaś w przeszłości?
Żyjesz wspomnieniami o tym, jak to kiedyś byłaś szczęśliwa i wydaje ci się, że nie ma co się starać, bo i tak już nigdy nic tak dobrego cię nie spotka. A może nie potrafisz wybaczyć, zapomnieć, odpuścić i twoją życiową energią, która napędza cię każdego dnia jest żal i gniew? Taki bagaż dźwigasz codziennie z ogromnym wysiłkiem i nic dziwnego, że nie biegniesz lekko ku temu, co dobrego może cię spotkać za rogiem.
Przeszłość jest rozdziałem zamkniętym, nie wrócisz do niej i nic już w niej nie zmienisz.
Traktujesz się zbyt pobłażliwie, albo wręcz przeciwnie, zbyt wiele od siebie wymagasz?
W pierwszym przypadku zapewne stale się usprawiedliwiasz: „Nie naprawiam związku, który się rozpada bo to przecież nie moja wina, to nie ja zawodzę każdego dnia.”
W drugim, powiesz: „Nie mogę od niego odejść, mimo, że wiem, że ta sytuacja mnie niszczy, muszę przy moim partnerze trwać bez względu na to ile to mnie jeszcze będzie kosztowało i starać się być jak najlepsza”.
Nie masz prawa narzekać na to jak bardzo jesteś nieszczęśliwa, jeśli nie podejmujesz wysiłku by to zmienić.
Uciekasz od problemów?
Inaczej mówiąc, migasz się od poszukiwania rozwiązań, wolisz o tym nie myśleć, odkładasz, zapominasz. Masz nadzieję, że „samo się rozwiążę”, albo ostatecznie ktoś zajmie się tym za ciebie. Nie wyciągasz z trudnych momentów żadnej nauki ani wniosków na przyszłość.
Brak umiejętności radzenia sobie z codziennością i jej wyzwaniami to jeden z najważniejszych elementów, który cię ogranicza i nie pozwala pójść dalej. Naucz się rozwiązywać swoje problemy.
Stawiasz szczęście innych nad swoim?
Twoje potrzeby są nieważne, „odłożone” gdzieś, na ostatnim miejscu. Zajmiesz się nimi później, albo wcale. Bo przecież taka jesteś dobra dla wszystkich, chcesz żeby byli szczęśliwi i zadowoleni. Skoro przedkładanie ich szczęścia nad twoje daje ci tak ogromną satysfakcję, skąd ta wiecznie niezadowolona mina?
Człowiek nie może rezygnować z siebie, bo nigdy nie będzie prawdziwie dobry dla innych.
Żyjesz w przekonaniu, że to gdzie się w tej chwili znajdujesz, to wina tych wszystkich, którzy źle ci życzą?
A gdzie odpowiedzialność za własne życie? To nie inni kładą ci kłody pod nogi, to ty pozwalasz im, żeby cię źle traktowali. Nic się nie dzieje bez twojej zgody, wszystko jest konsekwencją jednego lub kilku wyborów, które podjęłaś. Nikt nie ma nad tobą aż takiej mocy sprawczej, żeby nie można się było spod niej wyzwolić.
Brak decyzji i pozwolenie innym by zdecydowali za ciebie, również jest decyzją.
Martwisz się za bardzo tym, co pomyślą inni?
Oni natomiast mają twoje zdanie głęboko w poważaniu. Odrzuć chęć bycia „nieskazitelną”, nieomylną, dobrą w oczach innych ludzi. Do czego ci to potrzebne? Nie potrzebujesz ciągłej akceptacji z zewnątrz by dobrze żyć.
Najbardziej budujące jest dla człowieka przekonanie, że żyje w zgodzie ze sobą samym.
Starasz się wszystko robić sama?
Twoje pokłady energii szybko się wyczerpują. Potrzebujesz odpoczynku, czasu dla siebie. Nie działasz na baterie. Nie bądź zakładniczką przekonania, że jedyną osoba, która „ w tym domu” potrafi zrobić coś właściwie jesteś ty. Odrzuć zbyt wygórowane wymagania i dążenie do perfekcji.
Warto oszczędzać siły na rzeczy naprawdę istotne, a w nieistotnych pozwalać sobie pomóc.
Otaczasz się niewłaściwymi ludźmi?
Wybierasz sobie takich znajomych, przyjaciół, partnerów, którzy zamiast cię uskrzydlać, ciągną w dół. Robisz to mniej lub bardziej świadomie, przy odrobinie dobrej woli szybko wyłapiesz ten schemat.
Nie bój się rozstań. Masz prawo dążyć do tego, by wokół ciebie było jak najwięcej życzliwych ci osób.
Sama widzisz, że za takim, niesatysfakcjonującym cię stanem rzeczy stoją twoje własne wybory i decyzje. Ale oznacza to przecież, że wszystko w twoich rękach. Każdego dnia stoisz przed szansą podjęcia odpowiedzialności za swoje życie. Nie zmarnuj tego, uwierz w to, że masz realny wpływ na to jak żyjesz i co jeszcze uda ci się osiągnąć.