Czy to, że ktoś jest z rozbitej rodziny widać na pierwszy rzut oka? Nie, nie zauważysz tego, bo zrobię wszystko, żebyś tego nie zauważył. Poświęciłam mnóstwo czasu na wtopienie się w tłum, na obserwowanie innych, na spijanie z ich szczęśliwych ust wszystkiego, co może mi się w normalnym życiu przydać. W życiu, jakiego nie znałam, ale pragnę je mieć.
Te obserwacje to nawyk, który wrósł we mnie przez lata. Jak łatwo jest wyglądać jak cała reszta! Jak łatwo jest wykonać ten sam rytualny taniec!
Noś odpowiednią odzież. Mów właściwe rzeczy. Bądź czujny. Nigdy nie wspominaj o tym, że czegoś brakuje.
A czego brakuje? To pytanie wciąż mnie (nas z rozbitych rodzin) prześladuje. Czy to utrata rodzica w młodym wieku? Czy był to rozwód, przemoc, wspomnienia, których nie można się pozbyć? Czy to dlatego, że musieliśmy dorastać szybciej niż wszyscy inni? Nie każda złamana przez życie osoba ma tę samą historię. Ale każda z tych historii żyje w nas nieustannie. Tryumfuje i buntuje się, jest jak kotwica, trzymająca ciężar w sercu. To co nas łączy o pustka. Nie wiem, jak dokładnie określić, kiedy wszystko się rozpadło. Wiem tylko, że upadek był bolesny
Kiedy zaczynasz spotykać się z kimś z rozbitej rodziny, wszystko może wydawać się zbyt łatwe. Spokojnie, to nie wrażenie, tak po prostu jest. Zapytasz o moje wychowanie, pochodzenie, o to, jaka jest moja rodzina, a ja bez mrugnięcia okiem pominę wszystkie złe/problematyczne/wstydliwe szczegóły, podając ci pigułkę najistotniejszych w życiu informacji, które ty bez problemu kupisz, jako prawdziwą historię. I ona będzie prawdziwa. Po części. Bo przecież życie to nie tylko traumy, coś dobrego każdemu się kiedyś przydarzyło.
Nie chodzi o to, że próbuję oszukiwać lub wprowadzać cię w błąd. Po prostu wiem, że w ten sposób jest łatwiej. Dla nas obojga.
Wiem, że nikt nie chce słyszeć o długich nocach, które spędzałam w szpitalnej poczekalni, zastanawiając się, czy z ojcem wszystko w porządku i nikt nie chce rozmawiać o tym, jak matka spieprzyła mi życie. Ani o tym, że mój brat jest alkoholikiem, ani o bólu po rozbitej rodzinie. To wciąż jest gdzieś z tyłu mojej głowy, choćbym codziennie wynosiła worki tych wspomnień na śmietnik. Nie, żaden z tych tematów nie jest świetnym tematem na pierwszą randkę. Ani nawet na drugą, trzecią, piątą – pora nigdy nie wydaje się odpowiednia do tego rodzaju wyznań.
Zawsze czułam się dziwnie. Zawsze po prostu miałam nadzieję, że nikt więcej mnie nie opuści na zawsze, nie powie, że mnie nie kocha. Będę więc zawsze robiła tak, żeby do tego nie doszło.
W tej nerwowej szaradzie myśli i zachowań będę trwać już zawsze. Wpuszczę cię na swój teren tylko na tyle, by wiedzieć, jak smakują twoje usta, kiedy upiję się na tyle, by całować publicznie. Ale nigdy nie dowiesz się, jaka jestem rano, rozczochrana i chodząca na paluszkach. To gra, w którą gram, utrzymując cię wystarczająco blisko, ale za blisko. Wiem, że to niesprawiedliwe, ale nie wiem, jak kochać inaczej.
Umiem zaciskać zęby i przygryzać wargę aż do krwi, kiedy mówisz o swojej rodzinie, domu, w którym dorastałeś, o świętach, które znam, ale w które zawsze płakałam. „Jaka wigilia, taki cały rok” – kołacze mi to w głowie i zawsze w wigilię płaczę, żeby mieć w tym powiedzonku usprawiedliwienie na cały kolejny rok płaczu po kątach. Te rzeczy sprawiają, że czuję się nieswojo, zazdrosna, a nawet trochę zagrożona, w sposób, którego nigdy nie będziesz w stanie zrozumieć. Nie wiem, jak to jest – wiedzieć, że można wrócić pod ten sam adres, który znałeś jako dziecko. Nie wiem, jak to jest – wiedzieć, że można wrócić do tych samych ludzi, których znałam jako dziecko.
Nauczyłam się niczego od nikogo nie oczekiwać.
Będę się trzymać swojej bezpiecznej przystani w głowie do czasu, aż będziemy oboje wyczerpani i znużeni, tarzając się w pościeli, śmiejąc się z czegoś zupełnie przyziemnego, i wtedy w chwilę zdam sobie sprawę, że straciłam czujność. Chwila, która nic dla ciebie nie znaczy, dla mnie może oznaczać wszystko.
Zastanawiam się przez chwilę, czy w ogóle mogłabym kiedyś nazwać tę przestrzeń z tobą domem i czy choć raz mogłabym rzeczywiście znaleźć coś prawdziwego, coś namacalnego w innym człowieku. Natychmiast odpycham tę myśl i przypominam sobie, że nie są wystarczająco dobrzy do czegoś takiego. Dom. Miłość. Związek, który naprawdę mógłby zadziałać. Nie, to nie są rzeczy, które przytrafiają się złym ludziom, złamanym ludziom, ludziom pochodzącym z rozbitego domu.
Więc o tym musisz pamiętać, kiedy kochasz osobę z rozbitej rodziny – będą dni, kiedy po prostu poczuje, że nie zasługuje na ciebie, twoją miłość lub na to piękne życie, które razem stworzyliście. Czuje, że nigdy nie będzie wystarczająca. Kiedy kochasz osobę z rozbitej rodziny, nie próbuj rozwiązywać jej problemów ani rozumieć wszystkiego – wystarczy trochę miejsca, by mogła się rozwinąć, aby się rozwijać.