Mamo, ale ty idziesz na wybory? – pyta moja nastoletnia córka.
Pewnie, że idę. Zawsze chodzę! – odpowiadam spokojnie i dumna, że moja latorośl jest żywo zainteresowana takimi kwestiami.
No wiem wiem, ale wolę się upewnić, czy na pewno pójdziesz. Wiesz, że musisz? – Młoda nie odpuszcza.
No ba! – uśmiecham się i pokazuję jej kciuk skierowany w górę.
Bo to kobiety muszą iść do urn! – dziecię moje peroruje, a ja otwieram oczy ze zdziwienia. Dzieciaki dużo widzą, są mądre, mają dostęp do informacji i obserwują nas – dorosłych. I wyciągają wnioski. To jest inne pokolenie niż my i nasi rodzice. Przed nimi nie chowamy tematów, rozmawiamy z nimi, bierzemy ich zdanie pod uwagę.
Moja córka pyta o to, co się dzieje wokół. Dostrzega absurdy otaczającej nas rzeczywistości: problemy w polskiej szkole, ciągle zmieniający się nauczyciele, ceny rosnące w zawrotnym tempie, kolejki do lekarza, kobiety strajkujące na ulicach, dziwne bilbordy, reklamy społeczne. To tylko wycinek tego, co ostatnio przykuło jej uwagę.
Sama pyta o konieczność religii w szkole i dziwnych treściach na lekcji zwanej „wychowanie do życia w rodzinie”. Stanowczo odmówiła chodzenia na „wdż”, a nad religią się zastanawia. Wie, że w szkole wszystkiego brakuje, że nie ma papieru ksero, nie ma darmowych obiadów i kredek, że gazetkę pani robi za własne pieniądze, ale długopisy 3D jakimś magicznym sposobem w szkole już są. Że za wycieczkę trzeba słono zapłacić i że te 500 plus nie starcza.
Zresztą po co ono jest, skoro niektórzy rodzice za to kupują sobie papierosy i wódkę? – dopytuje moja córa, bo nie rozumie tego rozdawnictwa podczas, gdy na podstawowe rzeczy związane z edukacją pieniędzy brakuje. Wie, że w żłobkach publicznych i przedszkolach jest za mało miejsc, że edukacja w Polsce choć darmowa to wymaga dopłaty. Już przestała komentować ciągłe zmiany planu i to, że mają już trzecią wychowawczynię.
Mając matkę nauczycielkę widzi ten zawód od kuchni i twierdzi, że w moje ślady nie pójdzie (uff!).
Widzi też doskonale jak wszystko podrożało i tak jak ja porównuję ceny, by nie przepłacić. Lubi ubierać się w secondhandach, bo pojmuje, że przepłacanie za nową rzecz nie ma sensu. Wie, ile czeka się u lekarza i doskonale pamięta jak na SOR-ze wiła się z bólu przez kilka godzin, bo system jest niewydolny i każe cierpiącym pacjentom czekać. Nie było natychmiastowej diagnozy ani badań. Wszędzie kolejki, a ona mdlała mi na rękach.
Moja córka doskonale pamięta strajki kobiet, plakaty w oknach domów i aut, marsze na ulicach. Już wtedy powiedziała, że zostać matką w tym kraju się boi, skoro nie można pomóc kobiecie, której życie jest zagrożone. Sama pyta, czemu w Polsce kobiet się nienawidzi.
Nastolatki umieją czytać i widzą bilbordy o nienarodzonych dzieciach i reklamy społeczne, które przekłamują rzeczywistość. I czują, że coś tu nie gra, że ktoś tu ściemnia. I dociekają. Same widzą absurdy, choć nie zawsze umieją je nazwać. Intuicja podpowiada im, że ten świat wokół nich jest dziwny i że trzeba ją zmienić.
Dlatego też na wybory pójdę jak zwykle zresztą, bo tym razem, kiedy widzę jak czas leci nieubłaganie, a moja nastolatka zaraz będzie kobietą, to zastanawiam się, jak się jej będzie żyło w kraju, w którym kobiety traktowane są jak człowiek drugiej kategorii. Gdzie nie mogą decydować o swoim zdrowiu i życiu, gdzie zagląda im się do majtek i do sumienia jednocześnie nie pytając o nic. Gdy się je oskarża o dawanie w szyję podczas kiedy mnóstwo z nich walczy o macierzyństwo. Gdy odbiera się im szansę na bycie matką tylko dlatego, że ona chce/musi zajść ciążę nie po bożemu. Gdzie gdy mieszka z partnerem to jest
cudzołożnicą, gdy nie chce potomstwa to karierowiczką i egoistką, gdy jest rozwódką to na pewno niestabilną emocjonalnie skoro chłop z nią nie wytrzymał. Gdy zajmuje w pracy to samo stanowisko co mężczyzna to często zarabia mniej, a gdy awansowała to pewnie nie dzięki umiejętnościom, a zgrabnym nogom i dekoltowi. Na litość boską mamy dwudziesty pierwszy wiek, latamy w kosmos, stworzyliśmy sztuczną inteligencję, a w naszym kraju wciąż rządzi zaściankowe myślenie. Dziewczyny na równi z chłopcami chodzą do szkoły, zdobywają wykształcenie a tu wciąż widzi się w nich tylko maszyny do rodzenia dzieci i gotowania. A jeśli tylko którąś nie chce lub nie może wpasować się w ten wzorzec to od razu jest półkobietą.
Czy zatem ja chcę, by w takich realiach żyła moja córka? Czy chcę by stąd uciekała? Nie! Chcę by tu żyła szczęśliwie, zgodnie ze swoimi przekonaniami i marzeniami. By się rozwijała i była tym, kim chcę być. Dlatego na te wybory iść musimy!!! Nie mogę myśleć, że mój głos nie ma znaczenia. Ma! I to ogromne. Moja córka liczy na mnie, pokłada we mnie nadzieję.
Zrobię więc to już nie tylko dla siebie. Jako matka, kobieta, Europejka, człowiek będę głosować, by nie bić się w pierś, że nic nie zrobiłam. By móc spojrzeć mojej nastolatce w oczy i sobie w twarz. By pokazać jej, że kobieta ma moc i może żyć po swojemu. Bo może!