Go to content

Dlaczego obrażamy się publicznie? Magda Gessler pokazała, jak my – kobiety, potrafimy traktować siebie nawzajem

Kolaż: Screen z Instagrama / magdagessler_official / anja_rubik

Ja wiem, że wiele można powiedzieć, że można mieć różne poglądy na wiele mniej lub bardziej ciekawych tematów. Ale na miłość boską – czemu miał służyć komentarz Magdy Gessler w stosunku do Anji Rubik? I po co w ogóle publicznie taki komentarz dotyczącego tego, jak Anja wygląda, pomijając, że nawiązanie do Oświęcimia  – jak to wszyscy ładnie piszą – było co najmniej niesmaczne… Niesmaczne, to zdecydowanie za mało powiedziane.

Jakiś czas temu dyskutowałam o tym, czy Magda Gessler zasługuje na miano ikony. Usłyszałam wtedy, że z całą pewnością, chociażby dlatego, że ikonie – choćby nie wiadomo, jak zwariowana była i czego by nie mówiła – wszystko się wybacza. I tak, jak Magda Gessler gafami sypnąć potrafi, czasami nawet jak z rękawa, tak bardzo przepraszam, ale tego przełknąć nie jestem w stanie. Mogłam najeżyć się, gdy pani Magda mówiła o feminizmie umniejszając tym samym całą pracę, jaką na rzecz praw kobiet przez dziesiątki lat wykonały feministki. Ale wystawianie zdjęcia ANji Rubik i publiczny – jakby niektórzy chcieli myśleć – niefortunny komentarz, to dla mnie zdecydowanie za dużo. I nie chodzi mi wcale o dyskusję o tym, czy Anja wygląda dobrze, czy źle, czy też Magda Gessler powinna najpierw przyjrzeć się sobie. Każda z nich ma swoje życie, zarówno prywatne jak i zawodowe, obie są na kompletnie dwóch różnych biegunach, więc dyskusja na temat tego na co, kto i jak powinien zwracać uwagę, jest kompletnie pozbawiona sensu.

Mnie osobiście w całej tej sytuacji dotknęło zupełnie coś innego. Tyle się mówi się o tym, że kobieta kobietę wspierać powinna. Że, kurde, no my powinniśmy trzymać się razem, co oczywiście nie zawsze dzieje się poza życie publicznym, ale nożesz publicznie krytykować się nawzajem? O czym to świadczy, jak znowu dzieli? Jasne, każdy z nas może sobie myśleć, co chce zarówno na temat jednej jak i drugiej pani, ale gdy jedna zabiera głos w tak niewybredny sposób, oczywiście szybko usuwając komentarz i zdjęcie, bo pewnie ktoś szepnął na ucho: „ej, przegięłaś, ratuj się kto może”, to dla mnie coś jest bardzo nie tak.

Przyszłoby wam kiedyś do głowy na drzwiach sklepu, w którym pracuje otyła kobieta, powiesić kartkę: „Nie wchodzić, ta pani powinna schudnąć?” albo na swojej facebookowej ścianie napisać „Magdalena Kowalska nosi tak obciachową sukienkę, że ogarnia mnie pusty śmiech, gdy ją widzę”? No kurde, chcę wierzyć, że żadna z nas mając jakieś zwykłe ludzkie odruchy i trochę empatii dla drugiego człowieka, nie byłby tak wielkim ignorantem głośno krytykując drugą kobietę i rozliczając ją w ten sposób z czegoś, na co nie ma wpływu, a co ludzkości nie zagraża jakąś wielką zagładą.

Ja wiem, że kobiety bywają różne i że to utopia mówić o tym, że się wspieramy, kochamy i sobie nawzajem pomagamy. Solidarność jajników to wyświechtany frazes i właściwie pasuje do nas tylko wtedy, gdy jednoczymy się mając wspólnego wroga. Jeśli robimy to dla dobra ogółu – świetnie, gorzej, gdy wspólnym wrogiem jest inna kobieta. Bo to wówczas jest zwyczajnie smutne, kur*ewskie i niesprawiedliwe.

Znam wiele kobiet, niestety też tych zawistnych i złośliwych, które wręcz organiczną przyjemność czerpią we wsadzaniu szpilek drugiej kobiecie. Nie ma co ukrywać, że część z nas uwielbia plotkować, kocha oczerniać inne, byleby tylko samej dobrze wypaść lub choćby na chwilę zagłuszyć własne kompleksy i lęki. Kiedyś mnie to wku*wiało, później było mi przykro i smutno, gdy docierało do mnie, że ten schemat wśród mądrych i fajnych kobiet, które znam, nadal działa. Aż w końcu stwierdziłam: ale czym się przejmować, skoro i tak na to wpływu nie mam. Mogę się odciąć, powiedzieć: „nie chcę w tym uczestniczyć” i nie wpisywać się w: „jak jej dokopię, to sama poczuję się lepiej (a czasami siebie wybielę)”. Jak świat światem, kobiety odbijały sobie mężów, zdradzały przyjaciółki z ich partnerami, obgadywały się nawzajem z innymi przyjaciółkami, które zapewniały: „no co ty, ja z Kryśką o tobie nigdy, ja jej nawet nie lubię”, obrażały się na siebie, strzelały fochy i rzucały epitetami, których może dobrze, że druga strona nigdy nie usłyszała.

I nie ma co walczyć z wiatrakami. Bo co to da. Lepiej znaleźć te kobiety, które nie są sobie wilkami i nawet gdy mają coś krytycznego do powiedzenia, to walą między oczy, a nie szeptają po kątach, jaka ta Anka jest jebnięta, że tego męża nie zostawi albo pracy nie zmieni. Po co to, dla kogo?

A gdyby tak pokusić się o jedną rzecz, o mówienie o drugiej kobiecie tego, czego nie obawiałabyś się powiedzieć w jej obecności? Jasne – możemy komentować sytuacje, zachowanie, przepuszczać przez filtr własnych doświadczeń, ale dopóki nie milkniemy, gdy kobieta, o której rozprawiamy wchodzi do tego samego pomieszczenia, dla mnie jest okej. Tak ja uważam. Tylko czy Magda Gessler patrząc prosto w oczy Anji Rubik powiedziałaby to, co o niej napisała?

P.S. To zdjęcie Anji Rubik zostało przez Magdę Gessler skomentowane

#roadtrip

Post udostępniony przez Anja Rubik (@anja_rubik)