Go to content

Gdybyś miała spakować swoje życie do jednej walizki… co bym tam znalazła?

Fot. iStock / South_agency

Myśleliście kiedyś jakby to było: spakować swoje życie do jednej walizki? Wybrać tylko to, co naprawdę nam się przyda, tam, daleko? Na przykład gdzieś na innym kontynencie, kiedy trzeba będzie oddalić się w nie do końca „wiadome”, bez możliwości powrotu tu, gdzie było bezpiecznie, bo znajomo? Z czym najtrudniej byłoby wam się rozstać, co zostawicie z chęcią tutaj, zamykając tym samym bolesne rozdziały? Co położycie na samym dnie, by mieć pewność, że nie zginie? Co pozwoli wam zacząć wszystko na nowo?

Ja z pewnością zabrałabym ze sobą:

Ukochaną książkę

Bo czytanie ukochanej książki jest jak powrót do domu. Póki nie będę mogła nazwać tego nowego miejsca, gdzieś tam daleko „domem”, karty ukochanej powieści pozwolą mi się czuć mniej „obco”.

Swoje zdjęcie

Nieważne jak będę na nim wyglądać, ale ważne kiedy zostało zrobione. Najlepiej wtedy, kiedy właśnie pokonałam jakiś osobisty kryzys, kiedy udało mi się wyjść na prostą. To zdjęcie będzie mi przypominać, że jestem silna, że dam radę i podniosę się z każdej porażki.

Rysunki moich dzieci

Żeby, gdziekolwiek się znajdę, pamiętać jak cudowną istotą jest człowiek, kiedy jeszcze nie ma za sobą całego życiowego bagażu doświadczeń, rozczarowań. Dziecięce spojrzenie na świat, ta wizja rzeczywistości bywa cudowną odtrutką na nabyty przez nas, dorosłych sarkazm i znudzenie powtarzalnością ludzkich charakterów i błędów. Na większości z tych obrazków mocno świeci uśmiechnięte słońce, a dzieci z ufnością wyciągają ręce do rodziców. Czy da się tę ufność odtworzyć, skorzystać z niej przy budowaniu relacji gdzieś, gdzie nas nie znają, gdzie sami nie wiemy czego się spodziewać?

Zapachy i smaki

Włożę je w przegródkę „wspomnienia”, żeby nie zabrały za wiele miejsca. Po co mi zapachy i smaki? Żebym pamiętała o drobnych przyjemnościach. O tym jak to jest umoczyć usta w ulubionym, czerwonym winie. Albo podjadać po kryjomu całkiem zwyczajne, domowe racuchy. Żebym nie straciła pasji do odkrywania „nowego” i ciekawości tego, co inne, orientalne, egzotyczne.

Nie wezmę prawie nic materialnego

Życie pokazało mi przecież nie raz, że w obliczu prawdziwie trudnych sytuacji albo osobistych tragedii, rzeczy materialne nie są żadną pociechą. Zapakuję wygodne ciuchy, takie w których czuję się pewna siebie i buty, które nie obcierają pięt. Żadne tam szpilki i obcasy. Zaczynanie na nowo to ciężka praca, musi być przede wszystkim komfortowo. Komputer? Tak, niech będzie moim łącznikiem z bliskimi i przyjaciółmi, których zostawię tutaj.

Zostawię żale i pretensje, uczucie zawodu i dawne smutki

Na cóż mi one w nowym życiu? Czy z nimi byłoby ono naprawdę nowe? Chce dobrze wykorzystać swoją szansę, nie mogę pozwolić by przeszłość blokowała mi możliwość „odrodzenia”.

Pozostałe rzeczy nie zajmą mi miejsca w walizce

Mam je ze sobą już teraz. To miłość bliskich i troska o to, jak sobie poradzę. Modlitwa tych, którzy wierzą i dobre myśli pozostałych. Wszystkie ciepłe słowa i wspólne przeżycia, które składały się na wspólne, szczęśliwe chwile. To taki niewidzialny bagaż, ogromny zastrzyk energii. Bardziej plecak niż walizka. Bardziej w sercu niż w dłoni.

Nie wezmę ze sobą wiele. Po co dźwigać za sobą, gdzieś gdzie zacznę wszystko od początku, gdzie za chwilę znów zacznę gromadzić rzeczy, uczucia, wspomnienia? Chciałabym tylko nie zapomnieć kim jestem i nie zagubić tego wszystkiego, czego dowiedziałam się o sobie.  Ale na razie, zostaję jeszcze na chwilę tutaj.