Dominika Gwit napisała: „Wiele z Was pyta mnie jak to jest , że się nie wstydzę wyjść np. w stroju kąpielowym i co ludzie powiedzą? Wiele z Was pyta mnie, jak to jest, że nie wstydzę się korzystać z wodnych atrakcji, jak np. kajaki czy inne rowerki. A ja powiem tak! W dupie to mam! Czerpię z życia pełnymi garściami! Komuś się może wydawać, że dodatkowe kilogramy są efektem obżarstwa. 90 procent z nas, kobiet plus size, doskonale wie, że to nie prawda. Choroby metaboliczne to zmora dzisiejszych czasów. (…) Ale oceniać jest łatwo.”. Po tym wpisie wybuchła prawdziwa burza w internecie.
Wiele moich grubszych koleżanek obawia się latem pokazać w kostiumie kąpielowym. Co byś im mogła powiedzieć?
– Co przyjdzie nam z tego, że zakryjemy się na plaży, albo będziemy w upale siedzieć w ubraniu? I tak przecież widać, że jesteśmy grube! Jesteśmy grube, bo jesteśmy ludźmi, a ludzie są różni. Ale każdy ma prawo korzystać z życia. Jak pójdziesz na plażę to, co? Podejdzie ktoś do ciebie? Ubliży ci? Czasem tak, ale nie zdarza się to jednak zbyt często. Ten ktoś musiałby być ostatnim chamem, żeby podejść i powiedzieć ci: „O, gruba świnio, ubierz się!”
Jak jesteśmy na plaży, to przecież widzimy innych grubych ludzi, bo świat nie składa się z samych idealnie zgrabnych młodych kobiet. Mało tego, przecież takie pływanie to jest aktywność fizyczna, pomoże ci w odzyskaniu zdrowia. Bądźmy aktywne, bo dzięki temu będziemy zdrowsze! Kobiety, zakładajmy stroje kąpielowy i korzystajmy z życia!
Na co dzień chodzisz w kolorowych, pięknych sukienkach! Jak się do nich przekonałaś?
Przez lata uczyłam się tego. Wiele kobiet ma dużo kompleksów i dlatego nigdy nie założą obcisłej sukienki, która podkreśli ich figurę, bo się będą źle czuły. Wolą założyć coś, co zakryje całe ciało. Ja na przykład dziś włożyłam zieloną sukienkę, która ma przepiękny, kwiatowy print i uwielbiam ją, bo ona odsłania… ramiona. Lubię zawsze coś pokazać: nogi, ramiona, dekolt. Dziś już nie wstydzę się niczego właściwie! Jestem, jaka jestem i już! Mam lustro i widzę siebie. Wkładam piękną sukienkę i idę.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Jak dochodziłaś do tego, by nie dręczyć się kompleksami?
Małymi kroczkami! Dziś mówię dziewczynom: jeżeli nie czujesz się komfortowo, żeby włożyć obcisłą sukienkę, to spróbuj odsłonić najpierw ramię albo nogę. Mowa ciała też ma duże znaczenie! Ja nie powiem nikomu, że uwolnienie się od kompleksów jest łatwym procesem. Trzeba przejść długą drogę, żeby zrozumieć, że to nie wygląd nas definiuje! Ja myślę dziś o sobie tak: czy będę nosić rozmiar M, czy XXL to zawsze przecież będę ja, wewnętrznie taka sama.
Każda z nas ma kompleksy. Czasem patrzę na piękne szczupłe kobiety i widzę, że są zakompleksione, garbią się i chowają całe swoje ciało pod ubraniami. Co człowiek, to inna historia.
Coś się zmieniło, gdy przestałaś się tak bardzo przejmować swoim rozmiarem?
Stałam się prawdziwie wolnym i szczęśliwym człowiekiem. Zdałam sobie sprawę z tego, że przecież rozmiar nic nie znaczy. Mam przyjaciółki, które nie są w stanie kupić sukienki z metką „L”, nawet jeśli znajdą w sklepie przepiękną kieckę. Nie kupią jej, bo w swojej głowie mają zakodowane, że przecież noszą „M”. Te dziewczyny nie biorą pod uwagę tego, że co sklep, to inna rozmiarówka i że wszystkie te numerki, cyferki i literki są tak naprawdę o kant tyłka rozbić. Nikt nie ma pojęcia, jaką metkę masz pod sukienką, a najważniejsze jest to, że świetnie w niej wyglądasz.
Trudno jest to wytłumaczyć, bo każdy człowiek ma inną historię, inne kompleksy i przeszłość, która nabudowała różne bariery. Dlatego każda z nas wie, że nie ma cudownego lekarstwa na kompleksy.
Gdzie się ubierasz?
Wiele dziewczyn plus size, pyta się mnie, co polecam. Dziś 90% mojej szafy to przede wszystkim w Cellbes (szwedzka marka). To są niedrogie, fajnej jakości ubrania i rozmiarówka jest od 34 do 62, więc naprawdę każda kobieta może coś tam znaleźć dla siebie. Zaglądam też na Zalando, lubię brytyjską markę ASOS, rzeczy stamtąd przychodzą w trzy dni. Ostatnio odkryłam też strony: Tono.pl, Karko.pl, Laversa.pl. Można tam ubrać się w dobrej cenie i modnie. Uważam, że każdy ma prawo, żeby wyglądać dobrze i kobieco, niezależnie od rozmiaru.
Dla mnie to wcale nie jest takie oczywiste, gdzie szukać tych ciuchów. Jak idę do sklepu, to rozmiarówka w popularnych sieciówkach zwykle kończy się na 42, góra 44.
Rzeczywiście, w sklepach stacjonarnych trudno dostać ubrania w większym rozmiarze. Ja nauczyłam się więc kupować przez internet i przestałam chodzić w ogóle do sklepów. Wiem, że są osoby, które muszą dotknąć i zobaczyć, jak naprawdę wygląda materiał, podszewka, krój i że dużo dziewczyn boi się kupować on-line. Moim zdaniem niepotrzebnie, bo przecież w każdym sklepie internetowym jest tabela rozmiarów. Jeżeli dobrze się pomierzysz, to trudno o pomyłkę. Poza tym dziś procedury zwrotu są proste. Jeśli marka nie ma osobnych działów „plus size”, wystarczy wstukać w wyszukiwarkę „curvy” i wtedy automatycznie wyskakują propozycje ubrań większych niż 42.
Wiele razy probowałaś schudnąć?
Miałam kilka prób restrykcyjnego odchudzania. Ale kiedyś przyszedł po prostu taki dzień, że przytyłam z powrotem 25 kilogramów i stanęłam wtedy przed lustrem i zdałam sobie sprawę z tego, że „jestem taka, jaka jestem”. Zrozumiałam, że chcę być sobą bez tego ciągłego ważenia się, mierzenia i obsesji na punkcie swojego rozmiaru. Pomyślałam: „Niezależnie od rozmiaru, to ja Dominika jestem swoją największą wartością i zacznę cieszyć się tym życiem”. Nie zaprzeczam, że trzeba dbać o siebie i o swoje zdrowie, robić regularne badania i wiedzieć, jak walczyć z chorobą i co nam faktycznie dolega.
Byłaś u dietetyka, u diabetologa?
Chodziłam po lekarzach latami i nikt mi nie umiał powiedzieć, co mi jest. Aż w końcu trafiłam na świetną lekarkę, która zbadała mnie holistycznie, zleciła szereg badań i okazało się, że mam agresywne choroby autoimmunologiczne, które mnie od środka niszczą i to co, się ze mną działo przez te wszystkie lata, jest wynikiem właśnie tych schorzeń.
Dlatego mam taki apel, że jak patrzymy na kogoś plus size, to pamiętajmy, że nie mamy pojęcia, kim on jest, co przeszedł i jak wygląda jego życie. Wiele osób nie wie, co to są choroby metaboliczne, autoimmunologiczne i autoagresywne. Bagatelizują i nie rozumieją mechanizmów, jakie zachodzą wtedy w organizmie.
Wyświetl ten post na Instagramie.
Zauważyłaś, że u nas w kraju wszyscy są dietetykami? Niemal każda kobieta próbuje doradzać, co zrobić, by schudnąć.
My Polacy mamy tendencję do tego, by być specjalistami od wszystkiego. Jeżeli ktoś ci mówi, jak masz żyć, to ty powiedz mu, że wiesz, co powinnaś, bo podejmujesz dla siebie najlepsze możliwe decyzje i radzisz się specjalistów, a nie ludzi, którzy nie mają o żywieniu i chorobach najmniejszego pojęcia. Ja żyję w zgodzie ze sobą, dbam o zdrowie i nikomu nic do tego. To jest moja prywatna sprawa i w dupie mam – i tak będę mówić, mimo że jest to wulgarne określenie. W dupie mam, co ludzie nieżyczliwi o mnie myślą.
Spotkało cię wiele hejterskich komentarzy?
Niektórzy wypisują o mnie od lat takie rzeczy, że nic już mnie nie zdziwi. Ale ja nie mam już zgody na to, żeby ludzie traktowali się nawzajem tak brutalnie. U mnie pod zdjęciami, które wrzucam na Instagram dziewczyny, zwierzają się, opisują swoje trudne historie z otyłością i nadwagą w komentarzach. A potem ktoś je obraża i miesza z błotem? Natychmiast kasuję te wpisy, bo nie ma na to mojej zgody!
Dlaczego niektórzy ludzie hejtują?
Łatwo jest napisać z perspektywy kanapy albo biurka jakąś inwektywę. Tylko czy hejterzy biorą pod uwagę to, że po drugiej stronie zawsze jest wrażliwy człowiek? Przestańcie robić przykrość! To jest karygodne! Skąd wiesz, może ta osoba ćwiczy z Chodakowską czy Lewandowską, odżywia się zdrowo i chudnie sobie powoli? Może jest chora? Może tylko w ten sposób potrafi sobie radzić z emocjami? Daj jej święty spokój!
Jakie dziewczyny do ciebie piszą?
Niedawno wstawiam na Instagram swoje zdjęcie w kajaku i napisałam, że cieszę się życiem. Wtedy dostałam dziesiątki wiadomości od dziewczyn plus size, że one mi tego zazdroszczą, bo one wstydzą się i nigdy nie wejdą do kajaka. Te kobiety piszą wiadomości przepełnione smutkiem, wstydem, frustracją i pragnieniem normalnego życia. A ja im mówię: „Kto wam zabrania żyć? Wy same. Wasze kompleksy. Zamykacie się na świat tylko dlatego, że obcy, nawet najbliżsi ludzie, wytykają palcami?”
Ale z drugiej strony ja rozumiem takie zachowanie. Tylko otyły otyłego zrozumie. My wiemy, że w pewnym momencie te dodatkowe kilogramy nie biorą się z obżarstwa. To już kwestia wspomnianych wyżej chorób metabolicznych. Naprawdę my wpadamy w błędne koło: trudno nam schudnąć, a bardzo łatwo przytyć.